– Prędzej kaktus mi na ręce wyrośnie – jeszcze zanim wypijesz to piwo – niż ten zespół Phoenix Suns wygra cokolwiek w playoff. Kevin Durant jest fajnym zawodnikiem, punkty potrafi zdobywać jak mało kto w historii NBA, ale już jego połączenie z Devinem Bookerem było od początku chorym pomysłem. Obaj na wspólnej grze tracą. Dokładanie do nich Bradleya Beala to już było gaszenie pożaru benzyną, czysty idiotyzm – tłumaczył mi wczesną wiosną Chandler, barman w „Majerle’s Sport Grill”, barze położonym tuż obok hali Suns, gdy jeszcze do rozpoczęcie playoff wciąż było kilka tygodni.
Ależ miał rację z tym „cokolwiek”. Suns w playoff zostali zmieceni z powierzchni ziemi przez Minnesotę Twimberwolves. 4:0. Sweep. Wyjątkowo bolesny.
Suns byli zdecydowanie słabsi od ekipy Anthony’ego Edwardsa. Ale gdy Beal siedział na ławce rezerwowych – przynajmniej nawiązywali walkę. Statystycznie byli wówczas „tylko” o 6 punktów słabsi od rywali (w przeliczeniu na 100 posiadań piłki). Gdy Beal – gość, który dwa sezony NBA w karierze zakończył z dorobkiem ponad 30 punktów na mecz – wchodził na boisko, w grze Suns wszystko się rozsypywało. Doszczętnie. Nagle stawali się słabsi od Wolves o 16 punktów na 100 posiadań.
To już przepaść.
Matt Ishbia kupił Suns w grudniu 2022 roku. Zaledwie kilkanaście miesięcy po tym, gdy zespół z Bookerem, Deandre Aytonem, Mikalem Bridgesem i Chrisem Paulem grał w finale NBA. Ba, prowadził w nim z Milwaukee Bucks 2:0. Biznesmen, który dorobił się na udzielaniu pożyczek hipotecznych, na transakcję wydał 4 miliardy dolarów i – podobnie jak wielu jego poprzedników, szastających gotówką tuż po dopięciu transakcji – udał się na zakupy.
Suns dokonali od tego czasu istnej rewolucji w swoim składzie, ale jej szerszą analizę można sobie zgodnie z sugestią Chandlera z „Majerle’s Sport Grill” odpuścić. Wystarczy świadomość, że w składzie są wciąż Booker, Durant i Beal, a klub na same ich pensje wyda w kolejnym sezonie ponad 150 mln dol.
To się – jeśli przyjmiemy, że celem Suns miałaby być wciąż walka o mistrzostwo – po prostu nie może udać.
– Jasne, pamiętam doskonale te czasy, gdy poprzedni, wieloletni właściciel naszej drużyny Robert Sarver oglądał każdego centa wydawanego na zespół z dwóch stron. Po czym… jeszcze raz czynił to samo: oglądał każdego centa wydawanego na zespół z dwóch stron. Dla było dla nas, kibiców, wyjątkowo frustrujące. Ale Ishbia, zachowując się kompletnie odwrotnie, szastając pieniędzmi bez opamiętania, nie zważa na obowiązujące, nowe przepisy. Wyrządzi nam jeszcze większą krzywdę! – to znów Chandler, ten sam, jak widać całkiem nieźle zorientowany w niuansach przepisów obowiązujących w NBA barman z Phoenix.
W ostatnich dniach Suns znów znaleźli się na ustach wszystkich po podpisaniu dwuletniej umowy z Joshem Okogie. Gracz jakich wielu, kontrakt też – jak na gest ich właściciela – skromny. 16 milionów dolarów za dwa lata. To on spowodował jednak, że same pensje koszykarzy w nadchodzącym sezonie klub z Arizony będą kosztowały ponad 400 mln dol. 223 miliony Isbia wyda na płace, 198 – odprowadzi do kasy NBA jako na podatek od luksusu.
Nowe przepisy NBA faktycznie szybko mogą sprowadzić drużynę z Phoenix na ligowe dno. Przy okazji transferów Duranta i Beala Suns oddali do Nets i Wizards swoją przyszłość, wyrażaną w wyborach w drafcie do mniej więcej 2030 roku. Ich gwiazdorzy nie stają się ani młodsi, ani zdrowsi. Tymczasem przekraczając przewidywany przepisami poziom wydatków Suns będą w najbliższym czasie mieli coraz bardziej związane ręce, chcąc dokonać jakichkolwiek zmian w składzie.
Nie mam pojęcia jak na ostatnie wzmocnienie składu Masonem Plumleem zareagował Chandler z „Majerle’s Sport Grill”, wydając świetnego „burgera od mamy Joe Kleina”. Jeśli to jednak Plumlee wraz z dwoma innymi byłymi środkowymi Portland Trail Blazers – Jusufem Nurkiciem i Drew Eubanksem – miałby odmienić losy szalonego projektu „Mat Ishbia postanowił kupić Phoenix Suns mistrzostwo NBA”, to wypada fanom klubu z Arizony mocno współczuć.
– Przykład naszego klubu i duetu Sarver/Ishbia dobrze obrazuje jedno – choć właściciele NBA dzielą się na biednych i bogatych oraz skąpych i rozrzutnych, to najważniejszy jest podział inny podział: na mądrych i głupich. Jak w życiu. Na zdrowie! – doskonale podsumował już wiosną sytuację Suns, podając mi wypełniony kufel, Chandler.
Kibice Słońc będą w najbliższym czasie musieli wypić piwo, którego nowy właściciel im naważył.
Aha – Mat Ishbia udaje, że wszystko ma pod kontrolą:
A Kevin Durant przekonuje, że właściciel jego klubu wykonuje dobrą robotę i zapewnia, że karierę koszykarza skaczącego z kwiatka na kwiatek ma już dawno za sobą.
Biedny Chandler.