Szymon Woźnik: Czy wynik kadry U-16 to urzeczywistnienie potencjału grupy koszykarzy, których miał pan do dyspoyzcji, czy jednak spory zawód?
Marcin Kloziński: Myślę, że ani jedno ani drugie. Generacja 2008 rozpoczęła swoją drogę przez szczeble rozgrywek FIBA i na pewno wszyscy oczekiwaliśmy co najmniej utrzymania, jednak parkiet pokazał nam, gdzie w tej chwili jesteśmy. Specyfika kadry U-16 jest taka, że wchodząc na europejski szczebel rozgrywek nie wiesz do końca, jak silny jesteś. Ciężko to określić na podstawie Mistrzostw Polski U-15 czy U-17, bo to jest zupełnie inne granie. My zaczęliśmy słabo, ale wierzę, że cykle U-18 i U-20 dla tych chłopców będą dużo bardziej owocne. W tej generacji jest wielu chłopców o dobrych parametrach i z dobrym potencjałem fizycznym. Podczas ME w Grecji brakowało nam trochę fundamentów gry w koszykówkę, ale czas będzie działał na naszą korzyść. Jest też spora grupa zawodników, która na mistrzostwa nie pojechała, ale ma potencjał, aby zasilić starsze kadry już “za chwilę”. Oczywiście – to się samo nie wydarzy. Muszą zadbać o swój rozwój.
Czy sztab szkoleniowy jest zobowiązany do sporządzenia raportu odnośnie ME U-16 do władz PZKosz? Jeśli tak, to jakie będą w nim uwzględnione główne przyczyny tak niskiego miejsca na ME?
Tak, będę składał taki raport do PZKosz. Zwykle jest w nim zawarty opis i przebieg przygotowań oraz startu w mistrzostwach Europy, opisy graczy i wnioski. Pozwolę sobie jednak nie ujawniać, co będzie tam zawarte. Mój pracodawca chciałby mieć pierwszeństwo w dostępie do tej dokumentacji.
Patrząc przez pryzmat wyników naszych kadr młodzieżowych z tego lata – czy świat nam ucieka, czy zostały popełnione inne błędy, które skutkowały słabymi rezultatami?
Nie pokusiłbym się o tezę, że świat nam ucieka. Po prostu na chwilę obecną jesteśmy w miejscu, gdzie walczymy o utrzymanie w dywizja A lub awans do dywizji B młodzieżowego Eurobasketu. Dobrze, że od czasu do czasu uda nam się zrobić coś ekstra – jak np. awans kadry U-16 rocznika 2005 do mistrzostw świata przed trzema laty. Byłoby idealnie gdybyśmy w najbliższych czasach sprawili, że nasze szkolenie będzie na poziomie pewnego utrzymania wśród najlepszych w Europie lub wejścia do czołowej ósemki. Przy dobrej i systemowej pracy całego środowiska – to realne.
Dobrze, ale patrząc przez pryzmat przygotowań kadry do U-16 do występu w ME, to widziałem bardzo dobre spotkanie z Hiszpanią, wygraną z Turcją i dwa zwycięstwa z Finlandią, która później zajęła 11. miejsce na ME U-16 dywizji A. Nie uwierzę, że te wyniki nie powodowały, że jechaliście na ME z większą dozą optymizmu i końcowy wynik jest pigułką trudną do przełknięcia?
Powiem szczerze: jechałem na mistrzostwa Europy z nadzieją na pierwszą ósemkę. Czy były uzasadnione? Nie wiem. Nie wyobrażam sobie jednak, aby pracować z jakimkolwiek zespołem bazując tylko na celach minimalnych. Dla mnie każda porażka jest pigułką ciężką do przełknięcia. Od jakiegoś czasu patrzę jednak na koszykówkę zdroworozsądkowo. To był turniej w kategorii U-16. Specyfika turniejów jest taka, że czasem przegrywasz w sparingach i jedziesz na turniej, wygrywasz pierwszy mecz, wszystko nagle zaczyna działać i zdobywasz tytuł mistrzowski. Czasem natomiast wszystko nad czym pracowałeś nagle szwankuje. Dodając do tego, że jest to kategoria U-16, można te ewentualności mnożyć razy 100.
Oglądając z grze prowadzony przez pana zespół miałem wrażenie, że chłopcy nie potrafią pokazać swoich umiejętności na arenie międzynarodowej, które pokazywali np. na mistrzostwach Polski. To kwestia niskiego poziomu krajowej rywalizacji, czy jest to spowodowane czymś innym?
Na pewno poziom, z którym moi podopieczni spotkali się podczas ME, był dużo wyższy niż rozgrywki młodzieżowe w Polsce. Patrząc na najlepszych – w mojej ocenie wielu zawodników z Francji, Hiszpanii, Grecji, Serbii czy Włoch już teraz poradziłoby sobie na poziomie 1. ligi, lub ci najlepsi nawet w PLK. A z teoretycznie słabszych zespołów? Chociażby zawodnik, którego nie byliśmy w stanie wyłączyć w meczu o utrzymanie – Mate Khatiashvili – to rozgrywający hiszpańskiej Baskonii U-19.
Przez wiele lat nasze kadry młodzieżowe osiągały niezłe wyniki w najmłodszych kategoriach wiekowych na arenie międzynarodowej, a im dalej w las, tym bywało gorzej. Tłumaczone to często było tym, że kwestia fizyczności jest główną barierą nie do złamania podczas ME. W 2024 roku, ze wszystkich drużyn młodzieżowych, to jednak nasza kadra U-20 osiągnęła najlepszy wynik. Nie jest to niepokojące? Przecież w kategorii U-16 wiele się opiera na grze 1 na 1 i podstawach koszykówki.
W U20 są zawodnicy grający w seniorskich zespołach, prezentujący dorosłą koszykówkę. Warunki fizyczne są na pewno bardziej zbliżone niż na poziomie U-16 czy U-18. Co do pozostałych kategorii, to tak jak wcześniej napisałem, nasza realna siła w Europie to miejsca 11 – 20. Wszystko ponad to, należy traktować jako wyjątki potwierdzające regułę. Nie było ich tak wiele w ostatnich kilkunastu latach. Trochę optymistyczniej powiem, że jest w Polsce wiele osób którym to nie odpowiada i codziennie pracują nad tym, byśmy wskoczyli półkę wyżej. Wierzę, że jestem jedną z nich.
Wydaje się jednak, że w ostatnich czasach w Mistrzostwach Europy U-16 można mówić o pewnej stabilności. Rok 2019 – pewny awans do Dywizji A, rok 2021 – wygranie awans do MŚ U-17, rok 2022 – pewne utrzymanie w dywizji A i 11. miejsce, rok 2023 – pewne utrzymanie w dywizji A i 9. miejsce. Kiedy mogło się wydawać, że już nasze szkolenie w najmłodszych kategoriach międzynarodowych weszło na poziom, w którym można iść już tylko w górę i atakować np. czołową ósemkę, dostaliśmy obuchem w głowę i spadliśmy do dywizji B. Według pana te ostatnie sukcesy kadry U-16 to raczej były wyjątki i nasze szkolenie nie jest na tak dobrym poziomie, jak pokazywały ostatnie wyniki w w tej kategorii wiekowej?
Właśnie dlatego nie traktowałbym tego spadku, jako wyznacznika poziomu szkolenia w Polsce. Wierzę, że w przyszłym roku kadra Polski rocznika 2009 wywalczy awans do dywizja A, a miks zawodników z rocznika 2007 i 2008 zrobi to samo w kategorii U-18. Ale jak mawiał klasyk – “czas pokaże”.
Jakie są ogólne pana spostrzeżenia po ME? Gdzie nasi zawodnicy mają największe braki, porównując ich z innymi koszykarskimi nacjami w Europie?
Musimy pracować nad techniką indywidualną w warunkach, gdy czas na podjęcie decyzji jest ograniczony i gdy na boisku jest mało miejsca poprzez działania obronne przeciwnika. Czyli, upraszczając – gra pod presją. Uważam również, że defensywa jest czymś co powinniśmy poprawić. Zawodnicy, którzy pojawiają się na zgrupowaniach najmłodszych kadr mają ogromne problemy z fundamentami obrony. I to naprawdę podstawami np. takimi jak poruszanie się krokiem odstawno-dostawnym, zmianą kierunku czy sposobu poruszania się. “Close out” to już czarna magia. I na koniec coś, co nas zabiło podczas Mistrzostwach Europy U-16 – zbiórka. 16, 18, 16, 22, 19, 22, 16 – to liczna zbiórek w ataku, które zaliczali nasi przeciwnicy w meczach przeciwko nam. Nie da się wygrywać spotkań, gdy pozwala się rywalom na taką grę na swojej tablicy.
Gdyby mógł pan cofnąć czas, to co by zrobił innego w przygotowaniach do ME?
To zawsze są trudne przemyślenia. Nigdy nie wiesz, czy akurat inny pomysł by zadziałał. Wiem, co chciałem zrobić z tą grupą – grać intensywnie, agresywnie w obronie i dzielić się piłką w ataku. Nie do końca to zafunkcjonowało. Być może gra bardziej zachowawcza i uproszczona dałaby inne efekty. Czy lepsze? Nie wiem, już tego nie sprawdzę. Wiem natomiast, że taka gra to nie mój styl.
Czas – czy to aby nie słowo klucz w kontekście tego co zabrakło tej kadrze? Chodzi mi o proces wkomponowywania Gabriela Sularskiego do zespołu.
Zdecydowanie. Gabriel przyjechał do nas 26 lipca i odbył z zespołem niewiele treningów. Była to jednak świadoma decyzja, żeby dołączyć go do kadry na ME w ważnej roli. Wierzę, że Gabe ma papiery na grę w reprezentacji Polski seniorów, a celem kadry U-16 jest też promowanie zawodników, którzy się tam kiedyś znajdą. Młodzieżowe kadry to ścieżka dla zawodników do dorosłej kadry. Nie jedyna, ale chyba najmniej kręta.
Czy Gabriel Sularski to największy talent w polskiej koszykówce od Jeremy’ego Sochana?
Nie jestem w stanie porównać obu koszykarzy. Gabe to na pewno duży talent. Ma do tego dużą świadomość celu oraz wysoką etykę pracy. Cieszę się, że udało się go, już na tak wczesnym etapie kariery, związać z reprezentacją Polski.
Oglądając Sularskiego, widzę zawodnika, który chce zdobywać punkty, wiele potrafi w ofensywie, ale też widzę gracza, który ma duże braki taktyczne – po obu stronach boiska. Jednocześnie uważam, że tych elementów można się nauczyć w późniejszym czasie, a pewnych podstaw koszykówki już ciężej. Jakby się pan do tego odniósł? Może to tak powinno wyglądać szkolenie w Polsce?
Na pewno Gabriel ma solidny pakiet ofensywny, poparty dobrą fizycznością. Jest do tego bardzo odważny. Umiejętności indywidualne, swoboda w grze itp. tego zdecydowanie trzeba się uczyć już od mini koszykówki. Umiejętności taktyczne? Tak, można się ich nauczyć w późniejszym czasie, ale bez nich nie można rywalizować nawet na mistrzostwach Europy U-16. Najlepsze zespoły nie grały streetball’u tylko wyrachowaną taktyczną koszykówkę, popartą umiejętnościami technicznymi.
Ilu zawodników z kadry U-16 zagra przyszłym sezonie w Gliwicach, w klubie w którym pan pracuje na co dzień?
Słyszałem, że ktoś rozsiewał fałszywe informacje, jakoby większość kadry miałaby przejść do Gliwic. Niestety, rzeczywistość nie jest aż tak kolorowa i aż tylu transferów nie będzie. Z okolic kadry do Gliwic przychodzi jeden gracz i jeden odchodzi. Bardzo się cieszę na dalszą współpracę z Piotrkiem Łosiakiem. Do USA wyjeżdża natomiast Wojtek Błoch.
Dlaczego w kadrze U-16 nie było zawodników z Komorowa? Pytam o to, gdyż ten zespół wygrał Mistrzostwa Polski w roczniku 2008 oraz zaprezentował się bardzo dobrze na Mistrzostwach Polski U-17, grając młodszym rocznikiem i zajmując 8. miejsce.
Po prostu uznałem, że powołamy innych zawodników. Jeżeli chodzi o zawodników z Komorowa, to najbardziej podoba mi się Bartek Trzybinski, który jeżeli będzie dobrze pracował, ma duże szanse na grę w kadrze na poziomie U-18 i U-20. Zresztą na mistrzostwa nie pojechało kilku zawodników, którzy na ten moment nie załapali się do kadry, ale mają duże szanse zrobienia czegoś fajnego w koszykówce w przyszłości. Mam tu na myśli chociażby Grzegorza Ząbczyka, Olka Marcinkowskiego, Wojtka Serafinowskiego, czy Patryka Redłowskiego. Za nich, tak jak i za innych zawodników z generacji 2008, trzymam mocno kciuki.
Podczas przygotowań kadry U-16 testował pan wielu zawodników z programu “Graj dla Polski”. Mógłby trener powiedzieć, czego im zabrakło, żeby pojechać na ME i krótko ich scharakteryzować? Alex Ensor, Wiktor Szczesko, Jaden Lopez-Espinoza i Jakub Bobkowski
Alex Ensor dobrze się porusza przy 207 cm wzrostu, ale na chwilę obecną nie miał odpowiednich umiejętności. Wiktor Szczesko – tu kontuzja sprawiła, że nie byliśmy się w stanie dokładniej mu przyjrzeć. Jaden Lopez Espinoza nie wygrał rywalizacji na swojej pozycji, ale to ciekawy chłopak. Jakub Bobkowski – podobnie jak Jaden – nie przebił się do rotacji.
Zazwyczaj, gdy młody, polski koszykarz rusza do USA, w polskim środowisku na nowo wybucha dyskusja na temat sensowności takich wyjazdów. Jaka jest opinia trenera kadry U-16 na ten temat?
Czyli na koniec pytanie pułapka (śmiech). Odpowiem, jako Marcin Klozinski, a nie trener kadry U-16. Nie jestem zwolennikiem wyjazdów młodych polskich koszykarzy do szkół średnich w USA. Myślę, że na tym etapie rozwoju, szkolenie techniczno-taktyczne na wyższym poziomie jest w Europie. Mam tu na myśli wyposażanie graczy w umiejętności, które wykorzystają grając na europejskich parkietach. Nie mam jednak nic przeciwko wyjazdom do NCAA, o ile jest to dobry program.
6 komentarzy
Pytacie o sufit? Proszę bardzo – trzeba umieć zobaczyć zespół wokół siebie a nie grać indywidualnie. Można zawsze koszykówkę zamienić na pływanie, tenis/ping-ponga (ale singla) lub szachy jak się nie rozumie co to jest gra zespołowa. I druga sprawa koszykówka to nie tylko ofensywne granie, ale przede wszystkim obrona i ciężka praca w tej obronie, a nie ukrywanie tych co bronić nie potrafią.
Nie szkolimy dobrze podstaw technicznych od małego tylko od początku albo taktyka albo wczesnorozwojowcy, a najlepiej i to i to, tylko po to by wygrać MMP. To teraz mamy, co mamy.
nie zgadzam się-w tych rocznikach powinno się grać indywidualnie,1 na 1-w usa do 17-18lat gra się tylko tak,pana rozumowanie i wielu rodziców to błąd,mityczne zespołowe granie nie szkoli dzieci,wręcz zabija inwencję i rozwój,wyniki juniorów mnie nie obchodzą-ważne jest wyszkolenie a tego zagrywkami i dzieleniem si piłką nie nauczymy.oczywiście upraszczam-wyniki i taktyka to dorosły basket.
To ja też się nie zgodzę , ale z odpowiedzią . Umiejętność gry w obronie jest bardzo trudna do nauczenia . W dodatku mało atrakcyjna dla dzieci i … rodziców . Większość trenerów młodzieżowych nie docenia dobrze broniących, których w protokołach nie widać . W protokołach widać tylko egoistycznych shooterów i nie ważne czy mecz wygrany , czy przegrany, a mecz wygrywa się obroną ? Trudno zmobilizować dzieci do ciężkiej pracy w obronie jak nikt ich za to nie docenia . Podobnie jest z zastawianiem . Często nie doceniamy tych , którzy dobrze zastawia , a co najwyżej tych, których widać w statystykach .
Czy w całym roczniku nie było dwóch chłopców zadaniowców od obrony ? Trener postawił na ofensywny skład i się przejechał. Nie zabrał na ME żadnego z obrońcow z rocznika ale trener nie poniesie konsekwencji swojego wyboru. Tylko chłopcy którzy grali są winni a nie trener który wziął gwiazdy z poszczególnych drużyn ale nie wziął wołów roboczych na turniej ME. Pierwsza 8 była w zasięgu ręki ale nie tym składem.
Nie rozumiem jak trener może przyznać, że zabrakło fundamentów koszykówki , przecież Ci chłopcy mają 16 lat i przynajmniej od 4 lat trenują . To jakby lekarz przyznał, że nie udała się operacja bo zabrakło podstaw medycyny ! Czy nasze szkolenie jest tak beznadziejne? Przecież to byli najlepsi z najlepszych!
Rzeczywiście zabrakło gry w obronie. W ataku duże chęci ale w obronie zdecydowanie mniej. Brakowało zawodnika, który by ograniczył grę Matę z Gruzji