Strona główna » Tomasik: Śląsk przybity, u progu rewolucji. Czy go na nią stać?

Tomasik: Śląsk przybity, u progu rewolucji. Czy go na nią stać?

1 komentarz
W trakcie ćwierćfinału Pucharu Polski rozmawiałem z kibicem Śląska. PO meczu zadałem kilka pytań jego liderowi i posłuchałem trenera. Optymizmu – znikąd. Powtarzający się mniej lub bardziej wniosek? Nadchodzi czas decyzji i zmian.

Wycieczka na mecze NBA – zobacz Jeremy’ego Sochana w San Antonio! – info i zapisy >>

W Lublinie znakomicie zaprezentowali się jedynie kibice Śląska. Ich drużyna przez większość meczu goniła rywala. Oni, zgrupowani głównie na balkonie za ławką rezerwowych, wspierali ją przez cały mecz. Także po końcowym gwizdku.

To był wymowny obrazek – gdy chwilę po zakończeniu spotkania Jeremiah Martin, oparty o bandę reklamową, dość beznamiętnie wpatrywał się w parkiet lubelskiej hali. Zawiesił się tak na dobrą minutę.

Mam wrażenie, że w tym jednym zdjęciu, tak dobrze oddającym poczucie bezradności – zdaniem wielu – wciąż najlepszego gracza PLK zawarta została cała historia ostatnich kilku tygodni w wykonaniu koszykarskich mistrzów Polski.

„W play-off też przegramy w ćwierćfinale”

Nie przepadam za oglądaniem meczów z miejsc prasowych. Wolę usiąść na trybunach, między kibicami. W końcówce meczu Śląska z Treflem przysiadłem się do oglądającego mecz w kompletnym odosobnieniu sympatyka drużyny z Wrocławia. Powód? Wcześniej, siedząc zupełnie sam w jednym z kompletnie pustych sektorów hali Globus, przez 3,5 kwarty mniej więcej 13 razy podzielił się ze światem niepochlebną opinią na temat gry Justina Bibbsa.

– Naprawdę uważasz, że Bibbs jest największym problemem Śląska? – zagaiłem.

– Jednym z większych na pewno. Lepiej gdyby go w tej drużynie po prostu nie było. Po co nam strzelec, który głównie pudłuje? Klub zrobił dla niego w trakcie leczenia kontuzji wiele, ale on się nam już nie odpłaci. Czas się z tym pogodzić.

– A czy – z perspektywy kibica – charaktery Martina i Urlepa mogą się jeszcze pogodzić?

– Nie sądzę. Żeby coś się zmieniło, jeden z nim powinien odejść.

– Który?

– Martin, bez dwóch zdań. Urlep nie jest temu wszystkiemu winien. Z jeśli już – to w mniejszym stopniu. Z tego co słychać, to nie on był odpowiedzialny za budowę takiego a nie innego składu, bardziej prezes z dyrektorem sportowym. W tej drużynie trzeba coś drastycznie zmienić.

– A co się stanie, jeśli do takich zmian nie dojdzie?

– Przegramy tak jak tutaj – już w ćwierćfinale, także w play-off.

„U progu nowego zdefiniowania”

Martin wobec chwilowego braku przy ławce trenerskiej walczącego z COVID-em Andreja Urlepa miał w Lublinie odżyć w roli ligowej gwiazdy nr 1. Fakt, był nieco aktywniejszy niż ostatnio. Nieco częściej rozglądał się za kolegami z drużyny. Oddał najwięcej w drużynie (11) rzutów. Próbował nawet dwa razy zaskoczyć rywala próbą za 3. Nie wpadło. Ale tak naprawdę swoimi szarpnięciami różnicę robił jedynie w drugiej kwarcie. Jedynej, którą Śląsk wygrał. Łącznie uzbierał 13 punktów.

Wracający do gry Ivan Ramljak do 8 punktów dołożył 5 zbiórek. Spudłował cztery rzuty za 3. Łącznie podpuszczani przez obrońców Trefla do rzutów z dystansu koszykarze Śląska trafili jedynie 9 z takich 38 prób. 23,7 procent.

Debiutujący w barwach Śląska Donovan Mitchell był odpowiedzialny za dwa pudła z dystansu. Trzecie zaliczył, rzucając z półdystansu. Airball.

– Jak to jest przegrać 11 z 12 meczów w sezonie, który rozpocząłeś od 14 ligowych zwycięstw z rzędu? – zapytałem wychodzącego z hali Aleksandra Dziewę.

Taki już wykonujemy zawód, musimy to jakoś ogarnąć. Trzeba wyciągnąć wnioski, by w przyszłości tego typu kryzysów unikać. Czy bez trenera Urlepa grało nam się lepiej czy gorzej? Na pewno inaczej. W końcówce nie wykorzystaliśmy jednak kilku szans na kontrę, popełniliśmy wówczas 4 z łącznie zaledwie 9 strat. Trefl zasłużenie wygrał. Czy nasza drużyna potrzebuje zmian personalnych? Na szczęście to już nie jest pytanie do mnie. Jak to ostatnio ktoś słusznie zauważył, od tego by sobie na nie odpowiedzieć są w klubie osoby na tzw. górze.

Aleksander Dziewa

Nieco bliżej „decyzyjnej góry” w Śląsku znajduje się Andrzej Adamek, który w Lublinie zastępował walczącego z chorobą Andreja Urlepa

– Stoimy u progu nowego zdefiniowania drużyny przed drugą częścią sezonu – mówił po meczu wprost podczas konferencji prasowej.

A co, jeśli opinię powtarza osiem osób?”

Czy asystent Urlepa miał na myśli kolejne zmiany personalne w składzie zespołu, czy też po prostu pracę nad wywróceniem do góry nogami taktyki w nowym zestawie personalnym?

– Ta drużyna wręcz błaga o to, by jej dać klasycznego rozgrywającego. Martin takim nie jest i nie będzie. Przecież pod względem Polaków wciąż mamy najmocniejszy zestaw w lidze – przekonywał mnie wspomniany na początku kibic, powtarzając teorię, którą jeszcze w połowie grudnia, gdy Śląska wciąż był w PLK niepokonany, na naszych łamach kolportował Piotr Karolak.

– Nie jestem przekonany, czy Martin to zawodnik, którego Śląsk powinien wystawiać na pozycji rozgrywającego w play-off, jeśli chce obronić tytuł. Uważam, że wrocławski klub przed zamknięciem okienka transferowego powinien jeszcze zakontraktować klasyczną jedynkę – twierdzi wówczas Karolak.

– Jeśli jedna osoba ci coś powtarza – możesz zignorować. Jeśli dwie mówią to samo – powinieneś się zacząć zastanawiać. Jeśli teorię o tym, że Śląsk potrzebuje klasycznej jedynki powtarza ci osób osiem – zacznij do siebie dopuszczać myśl, że to ty się myliłeś, a one mogą mieć rację – mówi mi w piątkowy wieczór jedna z osób blisko związanych z wrocławskim zespołem.

„Martin w Turcji? Co najwyżej w 2. lidze”

Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Dostępnych rozgrywających spełniających wymogi sportowe i, potencjalne, ograniczenia finansowe Śląska nie ma zbyt wielu. Na rynku dobrych koszykarzy pozostających bez kontraktów i gotowych do gry w Europie panuje posucha. Kyle Vinales – który też klasycznym rozgrywającym przecież nie jest – kosztuje Legię 17 tys. dol miesięcznie. To więcej niż inkasuje w Śląsku Martin.

Czy Śląsk stać na zatrudnienie kolejnego gracza? Nie wiadomo. Nawet jeśli prawdą jest, że wrocławianie mają najwyższy budżet w PLK, przekraczający 9 mln zł (porównywalnym dysponuje Legia), to nie wiadomo, ile z niego zostało jeszcze w klubowej kasie.

Oczywiście, mistrzowie Polski mogliby jeszcze uwolnić nieco pieniędzy, rezygnując z Martina. Byłaby to jednak operacja obarczona ogromnym ryzykiem. I może się okazać wcale nie taka łatwa do przeprowadzenia. Jeszcze kilkanaście dni temu po Wrocławiu krążyła plotka, że Martin otrzymał z ligi tureckiej ofertę gwarantującą mu dwukrotnie większe zarobki niż w Śląsku, Postanowiłem u znajomego tureckiego agenta sprawdzić jak sytuacja przedstawia się obecnie.

– Nie sądzę, by jakakolwiek drużyna SuperLigi miała w tej chwili w składzie i budżecie miejsce dla takiego zawodnika jak Martin. Wiem, że rozgrywajacego szukają obecnie szefowie Aliaga Petkim Spor. Kłopot w tym, że trener tej drużyny ma bzika na punkcie tego, że zawodnik grający na pozycji nr 1 musi umieć rzucać. Nawet przy ograniczonym wyborze kandydatów – na Martina się nie skusi. Jeśli agent rozgrywającego Śląska faktycznie ma jeszcze aktualną ofertę z Turcji, to stawiam, że pochodzić ona z drugiej ligi. Tam też są kluby bogatsze od polskich. Mogą zaproponować tego typu koszykarzowi jak Martin pensję w wysokości 15 tys. dol. miesięcznie, czyli pewnie nieco większą niż ma w Polsce. Wiem, że rozgrywającego szuka Yalova, obecnie siódma drużyna D2 – mówi nasz informator.

Jeśli wrocławianie mają faktycznie dokonać kolejnych zmian w składzie, powinni się na nie decydować jak najszybciej – w końcu teraz zespół będzie miał dwa tygodnie na spokojne treningi. Z każdym dniem presja będzie rosła.

Śląsk, jak ładnie to podsumował trener Adamek, stoi u progu zdefiniowania drużyny przed drugą częścią sezonu. Ten próg jest wyjątkowo mało komfortowy, uwiera w stopy, wrocławski klub zbyt długo tak stać w miejscu nie powinien. Tylko czy jego szefów stać – mentalnie i finansowo – by wykonać zdecydowany ruch?

Wycieczka na mecze NBA – zobacz Jeremy’ego Sochana w San Antonio! – info i zapisy >>

1 komentarz

Wojciech 20 lutego, 2023 - 07:48 - 07:48

Drużyna dostała zadyszki a kondycyjnie widać, że większość oddycha rękawami co pokazał mecz z Treflem. Śląsk fatalnie trafia za 3 i tutaj jest wielkie pole do popisu na poprawę.Rozgrywający Śląska- Martin gra zbyt samolubnie i chociaż robi świetne cyferki i pięknie to wygląda, drużyna dołuje. Bibss gra,jak jeździec bez głowy na fatalnych %,Parachucki mimo że jest wolny to myślę że team Śląska nie wie do końca jak go uruchomić dodatkowo Ivan musi być zdrowy,bo gra bez niego stoi w miejscu. Uważam, że Łukasz Kolenda też sporo stracił z jakości w tym sezonie. Dużo rzutów na nie najlepszej skuteczności % i jak na rozgrywającego mało asyst. Coś się stało w team spirit i brakuje radości. Życzę trenerowi Urlepowi że wszystko poskleja a Śląsk wróci na odpowiednie tory i złapie rytm. Mimo dołka to wciąż jest topowa drużyna Mistrzów Polski

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet