Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
To była wyjątkowo długa i coraz bardziej nużąca historia – James Harden obraził się latem na szefów 76ers i zażądał transferu. Znienawidził uchodzącego wcześniej za jego przyjaciela generalnego menedżera klubu Daryla Moreya i dobitnie zakomunikował, że więcej w klubie przez niego prowadzonym nie zagra. Jak powiedział, tak zrobił. 76ers długo nie mogli znaleźć chętnego na usługi gracza, który w ostatnich latach sprawia coraz większe kłopoty pozaboiskowe, a pracodawców zmienia niczym rękawiczki. Od wielu tygodni było wiadomo, że na Hardena jest właściwie tylko jeden chętny – zdeterminowany właściciel LA Clippers, nie liczący się kompletnie z pieniędzmi Steve Ballmer.
I w końcu, kilka dni po rozpoczęciu sezonu transfer udało się dopiąć. Clippers upierali się, że za Hardena nie oddadzą nawet Terance’a Manna. Mieli rację – nie mając żadnych konkurentów na rynku, to oni mogli dyktować warunki. Ostatecznie 76ers zgodzili się na naprawdę wyjątkowo ubogi pakiet zwrotny. Otrzymali mających już dawno najlepsze lata za sobą Marcusa Morrisa, Nicolasa Batuma i Roberta Covingtona, a także KJ Martina i przyszłe wyborów Clippers w drafcie (niezastrzeżony w I rundzie 2028, dwa w II rundzie i jedno prawo do zamiany picków).
Niewiele. Szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę, że z 76ers do Clippers obok wciąż jednego z najlepszych ofensywnie graczy NBA powędrował także doświadczony PJ Tucker i całkiem utalentowany serbski skrzydłowy Filip Petrusev.
Harden z Russellem Westbookiem grali już wspólnie w finale NBA – na początku swoich wielkich karier w 2012 roku, jeszcze jako koledzy klubowi Kevina Duranta w Oklahoma City Thunder. Kawhi Leonard zdobywał mistrzostwo z San Antonio Spurs i Toronto Raptors. Paul George to jedna z najbardziej niespełnionych gwiazd ligi ostatnich kilkunastu lat. Czy w LA mogą pod koniec prime’u swoich karier – albo, jak w przypadku Westbrooka, już ewidentnie za nim – stworzyć drużynę, która będzie w stanie bić się o mistrzostwo?
Bukmacherzy nie skreślają ich szans, lecz też nie wyceniają ich szczególnie wysoko. Obecnie stawiając na to, że Clippers zdobędą w tym sezonie pierścienie mistrzowskie w FORTUNIE można liczyć na kurs 17. Wyżej po pierwszym tygodniu rozgrywek klasyfikowanych jest sześć innych drużyn.
Spójrzmy na czołową dziesiątkę. Są w tym gronie także 76ers Joela Embiida. Niestety, na jedyne dwa mecze poprzedniej drużyny Jamesa Hardena z Clippers poczekamy aż do końcówki marca – zostaną rozegrane 24 i 26 marca.
Drużyny z największymi szansami na mistrzostwo (wg. bukmacherów FORTUNY)
James Harden rozegrał w NBA łącznie równo 1000 meczów w sezonie zasadniczym. Zdobywał w nich średnio 24,7 punktu, 7.0 asysty oraz 5.6 zbiórki. W poprzednim sezonie w barwach 76ers, gdy usunął się nieco w cień, pracując także na tytuł MVP dla Embiida, było to – odpowiednio – 21 punktów, 10.7 asysty oraz 6.1 zbiórki.
Dorobek w playoff? 160 meczów – 22.7 punktu, 6.3 asysty oraz 5.5 zbiórki. Wciąż ma tutaj sporo do udowodnienia. W sierpniu Harden skończył 34 lata.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
4 komentarze
„ W sierpniu Harden skończył 24 lata.” to jeszcze może u nich długo pograć
Red. Podolski takiego ortografa zrobił, że aż oczy bolą…
Autorowi tekstów polecam kupno słownika ortograficznego…
Jak to było – to ja jestem systemem? LAC z Hardenem właśnie przegrali z osłabionymi Memhis! Ten gość jest tak pusty ze swym przerośniętym ego i tak bezdennie głupi ! że aż szkoda to komentować. Chyba niejaki Kononowicz ma wyższy poziom inteligencji. Żenujący gość, 2 metry poniżej mułu!!