Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Zagrały ze sobą czwarta i piąta drużyna rundy zasadniczej, ale w pierwszej połowie można było odnieść wrażenie, że lekcji koszykówki playoff udziela jedynka ósemce. I tą „jedynką” była Legia, grająca być może najlepsze dwie kwarty w dotychczasowym sezonie, dominująca po obu stronach parkietu.
Można było podziwiać talenty ofensywne liderów zespołu z Warszawy, choćby trafiającego trudne trójki Arica Holmana, ale szczególnie imponująca była pobrona zespołu Marka Popiołka. Obrońcy tytułu byli w ataku pozycyjnym momentami bezradni, różnicy nie był w stanie robić Andy Mazurczak, a strefa podkoszowa była wręcz zamurowana przez defensywę Legii. Z dobrej obrony brały się zaś kontrataki i otwarte rzuty z dystansu.
Legia do przerwy w Szczecinie zdobyła w efekcie aż 54 punkty, prowadziła dwucyfrową różnicą (54:42) i wyglądała na drużynę o klasę lepszą.
Podobnie jak w meczu kilka tygodni temu, King zdołał w przerwie stanąć na nogi po tych wszystkich ciosach, a Arkadiusz Miłoszewski, co charakteryzuje dobrych trenerów, zdołał jeszcze w trakcie spotkania dokonać usprawnienia odmieniającego losy meczu. I znów – talent talentem (bezcenne trójki Darryla Woodsona, bardzo dobra gra pod koszami Michale’a Kysera), ale kluczową różnicę zrobiła obrona.
Serce mistrzów, tak chętnie przywoływane tuż po meczu w kibicowskich komentarzach w Internecie, pozwoliło rywalom zdobyć zaledwie 26 punktów w drugiej połowie, w tym jedynie 10 w decydującej kwarcie. Legia, która szybowała dzięki rzutom z dystansu, nagle zaczęła od nich umierać, nie mogąc trafić z jakiejkolwiek pozycji. Pierwszą (i jedyną) trójkę po przerwie goście trafili dopiero na niecałe 2 minuty przed końcem meczu!
King, choć zwycięstwo było przecież niepewne do ostatnich sekund, zaczął wręcz bawić się koszykówką. Symbolem była najważniejsza akcja spotkania, gdy po serii podań z udziałem wszystkich pięciu graczy, zakończonej błyskotliwą asystą za plecami Mazurczaka, koszykarski sztylet wbił Legii Tony Meier. Zobaczcie sami:
King choć w pierwszej połowie wyglądał na tle Legii szokująco źle, zaliczył wspaniały powrót i wygrał pierwszy mecz ćwierćfinału. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest drużyną znakomicie grającą na wyjazdach, jego sytuacja w serii wygląda bardzo obiecująco.
Lekko nieoczekiwanym bohaterem meczu był Kyser, który trafił 8/8 z gry, a King z nim na parkiecie, w wyrównanym przecież spotkaniu, był lepszy od rywala aż o 21 punktów. Legii zabrakło ognia w decydujących momentach – Christian Vital zaliczył jeden z najgorszych występów w sezonie, trafił zaledwie 2 z 12 rzutów w meczu.
King prowadzi więc z Legią 1:0, rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw. Drugi mecz odbędzie się w sobotę, o godz. 18.00, również w Szczecinie.
Pełne statystyki z meczu King Szczecin – Legia Warszawa >>
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>