Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Seria Anwilu ze Spójnią była zapowiadana jako starcie dwóch najlepszych obron w lidze. Wszyscy obserwatorzy spodziewali się meczów bardzo fizycznych, trochę nawet brudnych i niskopunktowych. W pierwszej kwarcie już było to widoczne – sporo walki, sporo fauli, sporo rzutów wolnych i tym samym mocno rozciągało się w czasie to spotkanie.
Spójnia w pierwszych minutach nie wyglądała, jakby się przestraszyła stawki meczu i odskoczyła na na kilka punktów. Anwil jednak skontrował, uporządkował atak i po kilku bardzo udanych defensywnie posiadaniach, wyszedł na prowadzenie. Dużo dobrego wniósł na parkiet Tomas Kyzlink, którego trójka nad Adamem Łapetą poderwała Halę Mistrzów. Goście za to mogli liczyć na naprawdę dobrą, aktywną grę Wesleya Gordona, który po 20 minutach gry miał już na koncie 13 punktów i 9 zbiórek.
Pierwsza połowa zawiodła jednak pod względem pojedynku gwiazd. Victor Sanders oddał tylko 4 rzuty z gry i był wręcz trochę schowany w ofensywie Anwilu. Po drugiej stronie parkietu odcinany od piłki przez wielu obrońców był Devon Daniels, który oddał do przerwy 5 rzutów z gry i trafił tylko raz.
Ta rywalizacja w drugiej części meczu troszkę było cieplejsza (obaj wzięli więcej gry na siebie), ale wciąż nie taka, na jaką można było liczyć. Lider Anwilu w całym meczu uzbierał 12 punktów, a gwiazdor Spójni 11.
Gospodarze rozpoczęli trzecią kwartę od uderzenia 11-2. Kolejne punkty kolekcjonował Luke Petrasek, a z kolei na obwodzie bardzo dobre minuty zaliczał Amir Bell. Prowadzenie Anwilu sięgnęło 18 punktów. Wtedy dopiero gra trochę przyspieszyła, a worek z punktami się rozwiązał. Ten fragment był zdecydowanie najpłynniejszą częścią meczu i pozwolił także Spójni złapać trochę rytmu.
Po trójce Bena Simonsa prowadzenie Anwilu stopniało do 14 punktów, a trener Przemysław Frasunkiewicz zdecydował się przerwać grę przerwą na żądanie. Efekty były natychmiastowe, a przewaga włocławian urosła do jeszcze większych rozmiarów niż wcześniej. Do aktywnego punktowania dołączył się Janari Joesaar, którego trójka zamknęła trzecią kwartę. Anwil grał z każdą minutą coraz pewniej i efektowniej, a Spójnia z kolei próbowała znaleźć jedną akcję, jednego zawodnika, który byłby w stanie jeszcze coś w tym meczu zdziałać.
Na 5 minut przed końcem na parkiecie zameldowali się Igor Wadowski i Maciej Bojanowski, co znacząco obniżyło poziom gry Anwilu i tym samym trochę pozwoliło gościom nadrobić. Pierwszy mecz serii dla ekipy z Włocławka – 89:70.
Pełne statystyki z meczu nr 1 Anwil – Spójnia >>
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>