Strona główna » Paweł Matuszewski: Melduję wykonanie zadania!
PLK

Paweł Matuszewski: Melduję wykonanie zadania!

3 komentarze
– W polskiej koszykówce osiągnęliśmy już wszystko. Zdobyliśmy, co było do zdobycia. Być może to odpowiedni moment na nowe wyzwania… – mówi Paweł Matuszewski, właściciel BM Stali Ostrów Wielkopolski.

Tomasz Lis: Czy bywa Pan nostalgiczny?

Paweł Matuszewski (właściciel BM Stal Ostrów Wielkopolski): Pewnie jakaś nutka nostalgii we mnie drzemie. Gdyby tak nie było, zapewne nie wróciłbym na koszykarskie tory, po krótkiej sportowej przygodzie z basketem w latach 1993-98. 

Jest jesień 2010 r. To wtedy właśnie Pańska firma BM Węgiel zostaje sponsorem tytularnym 2-ligowej wtedy Stali, a ja pierwszy raz dowiaduję się, kim jest Paweł Matuszewski. W wywiadzie, przeprowadzonym z Panem w lokalnej telewizji przez Bartosza Karasińskiego, mówi Pan pewnym głosem, że celem jest powrót do koszykarskiej ekstraklasy, a następnie mistrzostwo Polski. Pomyślałem wtedy – bajkopisarz.

Wiesz… Życie nauczyło mnie nie skreślać tych przysłowiowych „bajkopisarzy” na starcie, bo to oni, trafiając w odpowiednie środowiska, mogą zdziałać cuda. Ja na takie środowisko trafiłem. Dlatego efekt jest, jaki jest. Napotkałem w Ostrowie świetnych ludzi, zajaranych basketem, żyjących ostrowską koszykarską historią, zapoczątkowaną przez ŚP Andrzeja Kowalczyka. Trafiłem na głodnych basketu działaczy, kibiców, sponsorów. 

Kluczem w naszym rozwoju było również odważne i stanowcze wkroczenie samorządu miasta w nasz projekt, na czele z panią prezydent Beatą Klimek, która dodała mi energii, siły i wiary w to, że w Ostrowie Wielkopolskim można zrobić wielkie rzeczy. Nie można było tego nie wykorzystać! Wystarczyło wlać iskierkę nadziei w to świetne środowisko, że można wrócić na salony koszykarskie i ponownie w Ostrowie może być piękny basket. 

Poza tym, jestem osobą, która uwielbia duże wyzwania i odważne słowa, które później konsekwentnie realizuję. Do odważnych świat należy! To mój przepis na sukces. 

Minęło 12 lat od wspomnianego wywiadu, 7 lat od powrotu do ekstraklasy. Bartosz Karasiński jest prezesem a Pan właścicielem klubu, który pod Pana rządami zdobył: Mistrzostwo Polski, 2 x Puchar Polski, Superpuchar Polski, 1 x srebro, 1 x brąz, finał FIBA Europe Cup oraz grał w fazie grupowej Basketball Champions League. Bajka opowiedziana w 2010r. stała się rzeczywistością. Jakie to uczucie, gdy spełnia się marzenia?

Duma. Zrobiłem coś wielkiego i to nie tylko dla siebie i rodziny (która wspiera mnie na każdym kroku, będąc ze mną w dobrych i złych momentach), ale najważniejsze jest to, że sprawiłem radość tym wszystkim naszym niesamowitym kibicom. To coś pięknego, że wrócił ten żar w ich oczach i sercach . Wróciła koszykarska nadzieja i znów mamy wielką modę na koszykówkę w naszym mieście. Nie ma co ukrywać, ale koszykówka stała się sposobem na życie wielu ludzi . To wszystko sprawia, że wszyscy „żółto – niebiescy” kibice mogą powiedzieć o sobie : „tak … jesteśmy mistrzami Polski i nikt nam tego nie zabierze!”. 

Z jednej strony, super sprawa spełnić marzenie. Jednakże z drugiej strony spełnione marzenie do którego dążysz przez długi czas , nie będąc na nie gotowym, może zabić . Ja po zdobyciu mistrzostwa Polski, szczerze, nie mogłem się odnaleźć. Pierwsza reakcja to wielka euforia, niesamowita radość. Była wielka feta. Jednakże, po chwili szału radości, przyszedł moment tęsknoty i refleksji, że już jednak to zrobiliśmy. To o czym marzyliśmy tak długo jest już historią. Po prawie 25 latach moich marzeń stało się.

Pamiętam jak marzyliśmy, jeszcze wspólnie z moim tatą i braćmi, że to byłoby coś świetnego grać w kosza na najwyższym poziomie, w dużych halach, pełnych kibiców, uczestniczyć w meczach, które komentuje Ryszard Łabędź i dzięki temu zarabiać na życie, a to wszystko doprowadziłoby do zdobycia złotego medalu… To wydawało się być „mission impossible”. Widzisz, znów włączyła mi się wspomniana przez ciebie nostalgia. Jestem jednak nostalgiczny (śmiech). Szczerze przyznam, że tęsknie za tymi czasami… 

Widzę, że coś nas łączy. Pozostając zatem w nostalgicznym klimacie… Gdyby miał Pan wybrać jeden moment, który na przestrzeni tych lat wywołał u Pana największą euforię?

Trudne pytanie, bo było tych momentów wiele na przestrzeni ostatnich lat. Zresztą każdy mecz wprawia mnie w euforię. Nie wiem, czy czasem momentem największej euforii nie było zdobycie Superpucharu, o który walczyliśmy przecież po raz trzeci. Być może wynika to też tego, że to najświeższa sprawa z tym Superpucharem, jednakże byłem bardzo mocno skoncentrowanym na tym brakującym trofeum w naszej klubowej gablocie. Teraz jest komplet. Mamy wszystkie trofea, które można było zdobyć w Polsce. Mogę powiedzieć: melduję wykonanie zadania. 

Z tym nawet najwięksi Pana wrogowie nie mogą dyskutować. Nostalgia wiąże się jednak również z chwilami gorszymi. Dla balansu teraz prośba o moment najtrudniejszy, który był największym rozczarowaniem.

Chyba Izrael i mecz finałowy FIBA Europe Cup. Dobrze pamiętam, że jeszcze w ostatniej kwarcie mieliśmy sporą przewagę. Wydawało się, że nie możemy tego przegrać. A jednak. Przyznam szczerze, że nie mogłem się wtedy pozbierać. Tak naprawdę do dziś siedzi mi to gdzieś głęboko w głowie . 

Najlepszym sposobem na wymazanie tego z pamięci jest powtórka, ale tym razem zakończona happy-endem. Każda porażka uczy. Z perspektywy czasu, co uważa Pan za swój największy błąd?

W okresie prowadzenia naszego klubu popełniłem wiele błędów i to chyba nic złego przyznawać się do tego. Najważniejsze, że po każdym błędzie wyciągałem wnioski i nigdy więcej już go nie popełniałem. 

Sport zawodowy ma to do siebie, że jest bardzo kosztowny. Kibice lubią czytać o pieniądzach, kluby w naszej lidze natomiast bardzo niechętnie rozmawiają o finansach. Do legendy przeszło już stwierdzenie o „5-6 budżecie w lidze”. Ja chciałbym więc zapytać, ile Paweł Matuszewski wyłożył z własnej kieszeni przez te wszystkie lata w funkcjonowanie „Stalówki”? 

Pomidor. Albo odpowiem tak jak moja małżonka “o wiele więcej niż powinienem”. 

Mimo wszystko spróbuję kontynuować temat budżetów. Czy uważa Pan, że budżety klubów Polskiej Ligi Koszykówki powinny być jawne?

Nie widzę potrzeby ujawniania budżetów. Komu i czemu to ma służyć? Wszyscy mamy po dwie ręce i wszyscy mamy takie same możliwości budowania budżetu. Jeden jest bardziej obrotny, drugi mniej. Jeden ma więcej, a drugi mniej szczęścia w pozyskiwaniu funduszy. 

Jedną z moich wad jest upartość. Wybaczy Pan więc kolejne pytanie. Najwyższy budżet Stali do tej pory to?

Na pewno nie najwyższy w tej lidze. 

Najdroższy zawodnik?

Casper Ware. To była gruba akcja. Był to transfer z typu eksperyment – last minute, tuż przed zamknięciem okienka. Dużo emocji, nadziei i oczekiwań. Wtedy przekombinowałem i przedobrzyłem. Dziś wiem dobrze, że takie eksperymenty nie działają. Najważniejsza jest drużyna . 

W klubach naszej ligi brakuje skautów i dyrektorów sportowych. W związku z tym rolę tę, po części, biorą na siebie trenerzy, a po  części również agenci. Co Pan sądzi o działających na polskim rynku agentach koszykarskich?

Są „agenci” i agenci… Tych nieetycznych powinno się eliminować. 

Pan, jako właściciel, bierze udział w negocjacjach kontraktowych. Czy mógłby Pan zdradzić naszym czytelnikom jakąś anegdotę związaną z którymś z transferów?

Tutaj znów przywołam wspomnianego wcześniej Caspera Ware’a. Spore zamieszanie, pośpiech, chaos, mało czasu na sfinalizowanie wszystkiego. Było wiele obaw i niewiadomych. W końcu zapadła decyzja na tak i podpisaliśmy kontrakt. Siedzimy, cisza, nikt nic nie mówi. W końcu otwieram okno w klubowym budynku, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Na przeciwko jest komin sąsiada. W klubie cały czas cisza i konsternacja … (zastanowienie: dobra czy niedobra decyzja…, wypali czy nie wypali) W jednej chwili z komina sąsiada bucha biały dym. Krzyczę: „Mamy Papieża! Będzie dobrze!” (śmiech). 

Jak się później okazało, „eksperyment papieski” nie wypalił tak jak chcieliśmy (śmiech). 

Nie każde „konklawe” kończyło się jednak pomyłką. Osobą, z której z całą pewnością jest Pan dumny jest Bartosz Karasiński. To Pan namaścił go na Prezesa i jak na razie można chyba powiedzieć, że dokonał Pan właściwego wyboru?

Mówią „nie chwal dnia przed zachodem słońca”. Prezes ma jeszcze dużo do zrobienia w tym klubie. Póki co, idzie to w dobrym kierunku. Jestem bardzo zadowolony i szczęśliwy, że mam u swojego boku takiego człowieka. Mało ludzi zdaje sobie sprawę, że gdyby nie ten człowiek, nigdy koszykówka nie odbudowałaby się tutaj tak szybko. To on nakręcał mnie i Marcina Napierałę, aby to zrobić, żeby wrócić i robić wielkie rzeczy w tej lidze. Bartek to jeden z tych ludzi, którzy są niedoceniani. Skromny i uczciwy. Zawsze z tyłu, z boku… Chcę, żeby to wybrzmiało: Bartosz Karasiński to twórca odbudowy basketu po ŚP. Andrzeju Kowalczyku! 

Zaczęliśmy nostalgicznie. Pora jednak przejść do teraźniejszości. Przez lata funkcjonowania w koszykówce został Pan doceniony również przez koszykarską centralę i zasiada Pan w Radzie Nadzorczej Polskiej Ligi Koszykówki S.A. Jak czuje się Pan w roli człowieka mającego realny wpływ na rozwój tej dyscypliny w Polsce?

Myślę, że to wielka sprawa, iż Ostrów Wielkopolski został doceniony przez pryzmat swoich działań i ma swojego przedstawiciela w tych strukturach. 

Jak, z perspektywy Rady Nadzorczej ligi, wygląda sprawa egzekwowania warunków licencyjnych? Przed startem aktualnego sezonu swoje oburzenie wyraził np. agent koszykarski Obrad Fimić, zarzucając na Twitterze nawet korupcję w kontekście przyznania licencji Zastalowi?

Po pierwsze. Prowadzenie klubu, czy biznesu to naprawdę nie jest łatwy temat. To nie jest takie proste jak wam się wydaje. Najlepiej, według wielu, byłoby zamknąć klub sportowy, który ma zaległości finansowe, nie patrząc jednocześnie na jego historię oraz możliwości rozwoju i wyjście z tego ewentualnego dołka. 

Gdybym miał tak działać w swoich spółkach biznesowych, musiałbym zerwać kontakty z 50% moich kontrahentów. Każdy z nas może mieć lepszy, bądź gorszy okres w swoim życiu. Najważniejsza jest rozmowa, etyka i cierpliwość. 

Wróćmy na ostrowskie podwórko. Trener – debiutant Andrzej Urban zaliczył znakomity start sezonu a zespół, który zbudował prezentuje się bardzo ciekawie.

Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Jednak rzeczywiście to prawda, że trener wraz ze sztabem szkoleniowym i całą drużyną, prezentują się bardzo dobrze. Dajmy im jednak popracować. Przed nami cały sezon. Myślę, że nie ma sensu teraz pompować balonika. Po zakończeniu sezonu przyjdzie czas na podsumowania i oceny. Teraz liczy się tylko jedno: praca, praca i jeszcze raz praca. 

Jakie cele postawiono przed trenerem na zbliżający się sezon?

Są dwa cele. Pierwszy to mistrzostwo Polski. Drugi to zagrać w kolejnym sezonie o Superpuchar.

Jakim budżetem będzie dysponowała BM Stal w sezonie 2022/2023? 

Odpowiednim do tego, żeby walczyć o nasze cele.

Przyjmuję do wiadomości, ale podrążę jeszcze nieco w tematach finansowych (śmiech). Z nazwy klubu zniknęła firma ARGED, wieloletni mecenas sportu w Ostrowie, firma o „żółto-niebieskim” sercu. Klub i firma pozostają w dobrych relacjach i Arged nadal będzie wspomagał klub finansowo?

Oczywiście, że nasze relacje pozostają bardzo dobre. Właściciele firmy, Tomasz i Bogna Wasiak, od samego początku byli z nami. To również ich wielka zasługa w sukcesie naszej „Stalówki” na salonach ekstraklasy. Firma Arged zapisała się złotymi zgłoskami w historii koszykówki w Ostrowie Wielkopolskim. 

Czy z racji tego, że zwolniło się miejsce dla sponsora tytularnego, w najbliższym czasie możemy spodziewać się, że ktoś zajmie to miejsce?

Wszystko się może zdarzyć. 

Jak układa się współpraca klubu z miastem?

Życzę każdemu właścicielowi, czy prezesowi klubu sportowego w całej Polsce, aby miał za sobą tak „sportowego” prezydenta, jakiego my mamy. Prezydent Beata Klimek jest osobą, która zarządza miastem w bardzo dobry sposób. Wie jak ważną rolę w życiu mieszkańców odgrywa sport, na czele z koszykówką. 

W 2020 roku do użytku oddano Arenę Ostrów, dzięki czemu Stal wreszcie znalazła godne warunki do rozgrywania swoich meczów. W 2018 roku natomiast spółka BM SLAM podjęła decyzję o modernizacji legendarnej hali przy ulicy Kusocińskiego. Tak naprawdę jest to budowa nowej hali, co z uwagi na to, że budowę finansuje klub, byłoby ewenementem na skalę ogólnopolską. Jak wiadomo, spółka BM SLAM dostała ministerialne dofinansowanie, które jednak wiąże się z koniecznością ukończenia prac w określonym terminie. Z uwagi na to, że temat, od czasu do czasu, wraca chciałbym zapytać u źródła, aby zamknąć wszystkie spekulacje. Jak sprawa wygląda na dziś?

Prace trwają. 

Na meczu o Superpuchar Polski dało się zaobserwować, że nadal jest w Panu ten ogień, który napędza Pana do kolejnych wyzwań. Przy wsparciu rodziny, która zawsze towarzyszy Panu na meczach na pewno łatwiej jest snuć plany na przyszłość. Jak zatem widzi Pan „Stalówkę” w najbliższych latach? Jakie cele sportowe i organizacyjne chciałby Pan osiągnąć?

W polskiej koszykówce osiągnęliśmy już wszystko. Zdobyliśmy wszystko, co było do zdobycia. Być może to odpowiedni moment na nowe wyzwania… 

Hmm… Odpowiedź można zrozumieć dwojako. Czy zechciałby Pan rozwinąć? Czy pozostawi Pan czytelników z tym niedomówieniem?

Ok. Bardzo dziękuję zatem za rozmowę. Wiedział Pan doskonale, że pytania nie będą łatwe, a mimo to zdecydował się poświęcić swój czas. Mam nadzieję, że kibice czytający ten wywiad docenią to. 

3 komentarze

CORSAż 11 października, 2022 - 10:21 - 10:21

z tym Ware to szczera prawda, takie eksperymenty nie mają prawa się udać więc następnym razem zdecydowanie lepiej odpuścić

Odpowiedz
Wiesław 11 października, 2022 - 10:35 - 10:35

Panie Pawle. Dziękuję za „już”, dziękuję za profesjonalizm, abstrakcyjne, pozytywne myślenie, za dobre słowa o innych współodpowiedzialnych za te sukcesy i przede wszystkim za całą paletę wspaniałych przeżyć. Mimo że dawno nie mieszkam już w Ostrowie to serce dalej bije mocniej na hasło „Stalówka”. I właśnie za to jestem wdzięczny.

Odpowiedz
Piotr 11 października, 2022 - 11:26 - 11:26

Bardzo dobre sa te wywiady Pana Lisa. Ciesze sie, ze Pan Matuszewski jest zaangazowany w Stal, bez niego mogloby to nie wypalic.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet