Aleksandra Samborska: Ile już razy oglądałeś wideo z końcówką finału z Serbią?
Mateusz Szlachetka: Na pewno tyle, ile udostępniłem na swoim Instagramie, czyli… przynajmniej kilkadziesiąt i dalej sobie przewijam (śmiech).
Emocje wciąż nie opadły?
Nie opadły i myślę, że jeszcze przez długi, długi czas będą buzować, bo to był jednak mój najważniejszy dotychczas rzut w życiu.
To jak ta ostatnia akcja wyglądała z Twojej perspektywy?
Nie miałem pewności, kto będzie rzucał, bo koszykówka 3×3 jest tak dynamiczna, że wszystko dzieje się szybciej niż w klasycznej odmianie. W akcji na zwycięstwo bardzo pomogło to, że Adrian Bogucki przyblokował rozgrywającego, dzięki czemu miałem czystą pozycję i mogłem oddać rzut. Wpadł i zaczęła się euforia u mnie, u nas i mam nadzieję, że w całej koszykarskiej Polsce, która nas oglądała.
Z Adrianem Boguckim w 3×3 uzupełniacie się świetnie, skąd to boiskowe zrozumienie?
Z Adrianem znamy się na wylot. Razem przez dwa lata chodziliśmy do SMSu we Władysławowie, tamten czas dał mi bardzo dużo koszykarsko, no i tam zaczęliśmy się w tym duecie zgrywać. Później doszły zgrupowania i kadry, do których łapaliśmy się razem. Naprawdę lubię grać z Adrianem, wiem, na co go stać, co może zrobić sam pod koszem i wiem, jakie podania lubi ode mnie dostawać najbardziej. Wydaje mi się, że on też czuje moją grę.
Przegrywaliście 10:17 w połowie meczu i 15:20 w ostatniej minucie. Czy byliście już kiedyś w takiej sytuacji?
Mecz z Wielką Brytanią, który dał nam awans do ME, zaczęliśmy od wyniku 3:10 i też wygraliśmy szalonym rzutem z daleka na zwycięstwo, więc można powiedzieć, że w meczach o najwyższą stawkę mamy doświadczenie w budowaniu napięcia i rozstrzyganiu końcówek na swoją korzyść. Może to element naszej psychologicznej taktyki? Dajemy rywalowi poczuć się pewnie i wtedy dopiero zaczynamy pokazywać, na co naprawdę nas stać. (śmiech)
Stać Was na mistrzostwo świata. Co zatem było kluczowe, że ten turniej poszedł aż tak dobrze? Przygotowanie fizyczne?
Myślę, że wszystko po trochu. Trener był bardzo dobrze przygotowany, mieliśmy wiele mityngów, odpraw wideo na temat drużyn, z którymi kolejno graliśmy. Sporo wniósł okres przygotowawczy w klubach, gdzie graliśmy też w koszykówkę 5×5.
Przed tymi MŚ spotkaliśmy się w Łodzi, gdzie zagraliśmy sparingi z pierwszą drużyną seniorską – chłopcy dużo nam podpowiadali, dodawali pewności siebie. Wiedzieliśmy, jakiej rangi jest ten turniej i o co możemy zawalczyć.
Czy ten sukces sprawi, że na dobre pójdziesz w kierunku 3×3? Czy jednak 5×5 zostanie priorytetem? Wiem, że naprawdę lubisz ten basket do jednego kosza…
Jestem już w nim trochę ograny, moje pierwsze kadrowe powołanie było właśnie do drużyny 3×3, tam gra się łatwiej pod względem 1 na 1, nie ma pomocy, oddaje się też więcej rzutów, ale wróciłem już do Gliwic i teraz to klasyczna koszykówka jest dla mnie najważniejsza.
Na kolejnych MŚ U23 3×3 ze względu na wiek już nie zagram, ale jeśli trenerzy będą widzieli mnie w kadrze głównej seniorskiej drużyny to to będzie naprawdę duże wyróżnienie. Każde powołanie do seniorskiej reprezentacji Polski to ogromny zaszczyt.
Klub z Gliwic nie miał problemów, z tym, żeby zezwolić Cię teraz na wyjazd? Sezon PLK, jakby nie było, rozkręca się już na dobre, a tu drużynę opuszcza podstawowy zawodnik…
Klub okazał pełne wsparcie, miałem zielone światło na wylot i wszyscy życzyli mi powodzenia.
Dlaczego GTK jest dla Ciebie dziś najlepszym miejscem w PLK?
Dostałem bardzo korzystną ofertę – przede wszystkim pod względem zadań, jakie zostały mi powierzone na ten sezon. Nie można nikomu obiecać, że będzie jednym z liderów, bo jak słabo grasz to sam siebie z tej pozycji eliminujesz, ale ja jestem dziś gotowy na dobrą grę i dużą rolę.
Klub był w stanie przystać na wszystkie najważniejsze dla mnie warunki, a że grałem w Gliwicach dwa i pół roku wcześniej to wiedziałem, że organizacyjnie GTK jest świetnym miejscem. Poznałem już wcześniej całe zaplecze – od Prezesa przez kierownika po biuro, oni też wiedzą, czego mogą ode mnie oczekiwać.
Wierzę, że w tym sezonie pozytywnie zaskoczymy kibiców, a mamy kilku naprawdę oddanych, którzy jeżdżą za GTK dosłownie wszędzie. Teraz czeka nas Spójnia, w Stargardzie obręcze są mało przyjemne, ale z siłą rozpędu wierzę, że damy radę!
Rozmawiała Aleksandra Samborska, @aemgie