Kursy i zakłady na mecze EuroBasketu znajdziesz na stronie Betcris – TUTAJ >>
Mateusz Ponitka (26 punktów i 9 asyst) oraz AJ Slaughter (23 punkty, 5/11 za 3) perfekcyjnie wywiązali się ze swoich ról liderów naszej drużyny w wygranym aż 99:84 pierwszym meczu na EuroBaskecie. Pierwszy był niczym człowiek na misji – nie brał jeńców. Drugi zadał dwa kluczowe ciosy rywalom w połowie czwartej kwarty.
Ale nie byłoby tego zwycięstwa, gdyby nie znakomita gra dwóch innych zawodników pierwszej piątki. Michała Sokołowskiego i Aleksandra Balcerowskiego łączy o wiele więcej niż bliźniacze dokonania w kilku kategoriach statystycznych w meczu z Czechami (obaj mieli po 7 zbiórek, 4 asysty i 3 faule).
Obaj jeszcze jako nastolatkowie, uchodzili za wielkie talenty. Obaj do poważnej, seniorskiej kariery wystartowali dość wolno. Obaj, mając 20-21 lat zaliczyli moment, w którym ich kariery nie nabierały rozpędu tak szybko, jakby wszyscy dookoła i oni sami sobie życzyli.
Sokołowski w 2011 skusił się na ofertę Anwilu. Pierwsze dwa lata stracił, bo czterech trenerów prowadzących w tym czasie włocławski zespół bardziej niż o rozwój jego talentu troszczyło się o swoje posady. Dopiero później, powoli, stopniowo, uporczywą harówką zaczął budować swoją karierę. Efekt? Wyjazd do ligi włoskiej w wieku 28 lat. Świetne mecze takie jak ten niedawny w Warszawie z Chorwacją, w którym „Sokół” długimi momentami uziemiał Bojana Bogdanovicia. I takie jak wczoraj – gdy był niemal zawsze w epicentrum wydarzeń, nawet jeśli na listę strzelców częściej wpisywali się inni.
Balcerowski znajduje się w analogicznym momencie kariery do początku włocławskiego epizodu Sokołowskiego. Ale w hierarchii koszykarskiej jest wyżej. Mając niespełna 19 lat zagrał w seniorskich mistrzostwach świata. Otrzymał nagrodę dla wschodzącej gwiazdy EuroCup. Choć ostatni sezon – powiedzmy sobie to szczerze – praktycznie stracił. Bezowocna przygoda w Serbii, chaotyczny powrót do Gran Canarii, nieudana próba dostania się do NBA poprzez draft.
Sporo osób po meczach reprezentacji krytykuje Balcerowskiego. Że nie łapie piłek. Że nie wytrzymuje fizycznej walki. Że nie potrafi zrobić użytku ze swoich 219 centymetrów pod koszem. Ponieważ gra już w seniorskiej reprezentacji kilka lat, można zapomnieć, że on dopiero w listopadzie skończy 22 lata.
– Olek na pewno jest jednym z tych zawodników naszej kadry, dla którego ten EuroBasket jest okazją do tego, by zrobić dwa kroki do przodu. Dzisiaj niewątpliwie ruszył w dobrym kierunku – mówił po wczorajszym meczu Igor Milicić.
Z grona naszej reprezentacji docierają sygnały, że tak naprawdę jej zgrupowania zaczynają się tak naprawdę wtedy, gdy do grupy trenujących zawodników dołącza Sokołowski. To on jest najciężej pracującym zawodnikiem, wskazującym drogę młodszym, mniej doświadczonym kolegom. Jeśli Balcerowski będzie brał z niego przykład i jego kariera, po chwilowych turbulencjach będzie się rozwijała w nie mniejszym tempie od tej „Sokoła” o przyszłość kadry na pozycji środkowego będziemy mogli być spokojni.
Jeszcze raz: Balcerowski startuje do poważnego grania w basket z wyższego pułapu. Sokołowski w jego wieku wciąż czekał jeszcze na pierwsze powołanie do seniorskiej kadry. Wpłynęło do jego nowego klubu (Rosa Radom) dopiero w momencie, gdy zbliżał się do 23. urodzin. A propos – oczywiście, że zadebiutował w sparingu z Czechami.
O wczorajszym spotkaniu z kadrą naszych południowych sąsiadów nasi zawodnicy powinni jak najszybciej zapomnieć. Czesi przegrali piąty mecz z rzędu. Nasze zwycięstwo było imponujące, ale może być mylące. Prawdziwy test nadejdzie dzisiaj – Finowie wyjdą na parkiet podrażnieni. Dla nich mecz z nami jest po porażce z Izraelem niemalże starciem typu „być albo nie być.
Lauri Markkanen będzie wściekły. Dwa kluby NBA w ciągu jednego roku oddały lekką ręką. Niczym jakiś gorący kartofel.
Wczoraj 25-latek w meczu z Izraelem do 33 punktów dołożył 12 zbiórek. Ale był dość osamotniony. Miejmy nadzieję, że dzisiaj zastęp polskich defensorów prowadzony przez Sokołowskiego ograniczy poczynania nowego gracza Utah Jazz, a Balcerowski wykorzysta fakt, że rywale gracza jego gabarytów po prostu nie posiadają. To najprostsza recepta na sukces.
Markkanen ma wprawdzie 213 cm, ale w NBA grał ostatnio głównie jako niski skrzydłowy. W składzie drużyny naszych dzisiejszych rywali jest tylko jeden zawodnik mierzący powyżej 205 cm – Alexander Madsen. Jeszcze kilka lat temu przebijał się do poważniejszej koszykówki, reprezentując barwy USK Praga. Kilka lat temu spędził też sezon wspólnie z Balcerowskim w Gran Canarii.
Dziś nasz środkowy powinien pod koszem rywali dzielić i rządzić. Po prostu.
Wiara kibiców reprezentacji Polski obecnych w Pradze w nasz zespół rośnie.
Kursy i zakłady na mecze EuroBasketu znajdziesz na stronie Betcris – TUTAJ >>
Ale bukmacherzy wciąż w nasz zespół nie wierzą. Według naszego partnera – legalnych zakładów bukmacherskich Betcris minimalne większe szanse na wygraną mają dziś Finowie. Kurs na zwycięstwo Polski wynosi 1.87, natomiast na naszych rywali – 1.83.