Pamiętacie te opinie, że o niespotykanej mocy ofensywnej Anwilu, uwolnionej już od pierwszego meczu nowego sezonu? Może to tylko jednostkowy przypadek, lecz w środę o atakowanej stronie boiska włocławianie, łagodnie mówiąc, nie imponowali. Zespół Selcuka Ernaka od początku meczu miał spore problemy ze zdobywaniem punktów, ale o ile w pierwszej połowie wyszedł jeszcze z nich obronną ręką – i prowadził 39:38 – to po przerwie jego atak totalnie się zatrzymał.
W ciagu 20 minut włocławianie zdobyli zaledwie 27 punktów. Żeby nie było wątpliwości – Dinamo Sassari, przynajmniej w pierwszych trzech meczach włoskiej ekstraklasy, w niczym nie przypominało drużyny, której atutem jest akurat żelazna defensywa. To ekipa, która ma obecnie czwarty najgorszy wynik w Serie A, jeśli chodzi o liczbę punktów traconych na 100 posiadań – aż 122.1.
Na nic zdał się doping grupki kibiców z Włocławka, będących długimi momentami głośniejszych od miejscowych fanów w mocno opustoszałej hali. Ich ulubieńcy bardzo często pudłowali, przede wszystkim rzuty za 3 (4/22 – tyle samo trafień, jedynie z siedmiu prób, zaliczył sam Michał Sokołowski). Anwil zakończył mecz z większą liczbą strat (15) niż asyst (13).
W szarpanym i chaotycznym meczu włocławianie zostawili jednak na boisku sporo sił, udowadniając momentami, że ten skład osobowy może całkiem nieźle bronić. Koszykarze Ernaka pudłował raz za razem, przegrali też walkę o zbiórki (33:41), ale ostatecznie byli całkiem bliski wygranej. Jeśli obie drużyny zwyciężą w pozostałych mecze z niżej rozstawionymi rywalami, o pierwszym miejscu w grupie może decydować mecz rewanżowy we Włocławku. Zespół z Kujaw nie będzie bez szans na odrobienie trzypunktowej straty.
W środę najwięcej punktów dla niego zdobył Luke Nelson – 17, a 13 dołożył Luke Petrasek. Nick Ongenda po świetnym meczu ligowym z Dzikami tym razem wypadł nieco słabiej – zdobył 7 punktów (3/8 rzuty wolne) i miał 5 zbiórek.
W jednej z akcji poznał też bliżej wspomnianego Sokołowskiego.
W następną środę Anwil podejmie Sporting Lizbona, który podobnie jak włocławianie po dwóch meczach ma bilans 1-1.
Spójnia Stargard – Fotbal Club Arges 65:62
Przed długi moment czwartej kwarty wydawało się, że zespół Andreja Urlepa przegra drugi kolejny mecz z rumuńskim zespołem (tydzień temu z Oradeą) i będzie bliski pożegnania się z marzeniami o awansie do kolejnej rundy.
Spójnia musiała sobie w końcówce radzić bez chorego Wesleya Gordona, który wcześniej w ciągu 15 minut zebrał 7 piłek, ale wyraźnie osłabiony w ataku praktycznie się nie udzielał (jeden rzut, niecelny). Najpierw gospodarzy przy życiu trójką utrzymał Aleksandar Langović (13 punktów, 7 zbiórek), a później decydującą jak się okazało akcję meczu wykończył Sebastian Kowalczyk (5 punktów, 2/8 z gry).
Najlepszym strzelcem Spójni, co już staje się normą, był Luther Muhammad (20 punktów, 8/15 z gry, 6 zbiórek). Nieźle wypadł też młody rozgrywający ekipy z Stargardu Ta’Lon Cooper, który do 14 punktów dołożył 7 zbiórek oraz po 3 asysty i przechwyty.
Za tydzień zespół Urlepa zagra w meczu wyjazdowym z pozostającym po dwóch meczach bez zwycięstwa estońskim zespołem BC Parnu Sadam.