Świetnie spisujący się w tym sezonie polski koszykarz – legitymujący się po kilku pierwszych meczach średnimi 17.3 punktu oraz 8.5 zbiórki na mecz – rozpoczął mecz z Clippers od zdobycia pierwszych punktów wsadem. Jego zespół, napędzany przez byłego gracza miejscowej drużyny Chrisa Paula, błyskawicznie zyskiwał przewagę. Najpierw odskoczył od lekko ospałych na początku starcia rywali na 10 punktów. Następnie na 20. Gdy obie drużyny schodziły na ławkę po pierwszych 12 minutach i Spurs prowadzili różnicą aż 26 punktów można było mieć wątpliwości, czy tego wieczoru kibice zgromadzeni w ultranowoczesnej hali Intuit Dome doczekają się jakichkolwiek emocji.
Ale oni nie tracili wiary. Szczególnie ci zebrani na specjalnej trybunie przystosowanej do obserwowania wydarzeń na boisku na stojąco.
Clippers już od drugiej kwarty zaczęli stopniowo odrabiać straty. Niestety, pomogła im w tym kontuzja, której doznał Sochan. Polak po jednym ze starć złapał się za lewą rękę. Po chwili w asyście klubowego fizjoterapeuty zniknął w szatni. Schodząc do niej z wściekłością uderzył jeszcze drugą, zdrową ręką w poręcz ogrodzenia. Ewidentnie przeczuwał, że tego wieczoru już na boisko nie wróci.
Czy zagra w kolejnym meczu? Jak poważny jest jego uraz? Póki co nie wiadomo.
Bez Polaka, który będąc na parkiecie w obronie utrudniał zazwyczaj życie najlepszemu z obwodowych graczy Clippers, defensywa Spurs zaczęła cierpieć. Z każdą kolejną minutą coraz bardziej. Gospodarze zbliżali się do Spurs i w końcu w czwartej kwarcie ich dopadli. Ivica Zubac (17 punktów i 13 zbiórek) wydał wojną Victorowi Wembanyamie, który miał 24 punkty, 13 zbiórek i aż 9 bloków. Ostatecznie o wygranej Clippers w dużej mierze zadecydowały także kolejne celne rzuty z dystansu Amira Coffeya (21 pkt) i Normana Powella (23).
Spurs po raz kolejny wystąpili bez chorego Gregga Popovicha. W poprzednim meczu w San Antonio bez swojego trenera sobie poradzili i pokonali Minnesotę Timberwolves. Bez Popovicha i Sochana nie dali już rady.
Niestety, termin powrotu legendarnego trenera Spurs do pracy pozostaje nieznany: