Strona główna » King w finale? Tak, to jest sensacja – największa w historii PLK!
PLK

King w finale? Tak, to jest sensacja – największa w historii PLK!

0 komentarzy
Jasne, teraz usłyszymy głosy, że właściwie nic wielkiego się nie stało – przecież w finale playoff lider sezonu zasadniczego zmierzy się z wiceliderem. Nie wykrzywiajmy rzeczywistości – właśnie staliśmy się świadkami największej sensacji w liczącej już 25 lat historii PLK.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Oczywiście, pod względem sportowym nie możemy mówić o tym, że półfinałowe zwycięstwo Kinga ze Stalą jest jakąś wielką niespodzianką. Nie jest, bo – jak słusznie zauważył w pomeczowym wywiadzie telewizyjnym Michał Michalak – rywalizowały w nim dwie wyrównane drużyny, a o zwycięstwie jednej z nich zadecydowały detale w koncówkach trzech wyrównanych meczów.

Pytanie, czy przypadkiem wszystkie trzy z nich padły łupem Kinga jest już jednak jak najbardziej zasadne. Przypadkiem można wygrać raz. Gdy się ma wielkie szczęście – dwa razy. Za trzecim mówienie o tym, że drużynie Arkadiusza Miłoszewskiego sprzyjało szczęście byłoby już dużym nietaktem. Tak wobec trenera, jak i jego podopiecznych.

Ale zostawmy już ten półfinał, to – choć tak niedaleka – już tylko przeszłość. Przenieśmy się natomiast w tę nieco dalszą. Sprzed sezonu.

– W swoich przedsezonowych typach miałem King na 13. miejscu – przyznał w końcówce spotkania komentujący mecz w telewizji Adam Romański i te słowa najlepiej podsumowują to, jak zespół ze Szczecina był postrzegany przez wielu obserwatorów wydarzeń PLK późnym latem 2022.

Pierwsze kolejki sezonu niewiele w postrzeganiu Kinga zmieniły. Najpierw poległ we własnej hali na inaugurację 88:97 ze Stalą, a następnie, raptem trzy tygodnie później, oberwał w tym samym obiekcie aż 78:103 od Śląska.

Niewiele zmieniła nawet późniejsza seria zwycięstw i fakt, że King na lutowy turniej finałowy o Puchar Polski do Lublina jechał już w roli drużyny ze ścisłej czołówki tabeli. Przecież przegrał wyraźnie już w ćwierćfinale z odwiecznymi, lokalnymi rywalami ze Stargardu.

W King wątpiło wielu. Dobrze pamiętam wdzięczność trenera Miłoszewskiego, gdy w dniu jego 50. urodzin informowaliśmy go, że w jednym z naszych power rankingów – drużyn z największymi szansami na zdobycie złota – mimo że jego zespół zajmował wówczas drugie miejsce w tabeli, umieściliśmy go na piątym.

Pamiętam jego radość, gdy po przegranym meczu ćwierćfinałowym z Anwilem w Szczecinie dowiedział się, że bukmacherzy FORTUNY poszli jeszcze dalej i dali Kinga na szóstym.

Oczywiście, w środowisku koszykarskim, wśród prezesów, trenerów i koszykarzy w ostatnich tygodniach dało się wyczuć szybko rosnący respekt wobec Kinga. Ale umówmy się – wciąż gdzieś podskórnie wielu powątpiewało, że ta sensacja stanie się faktem. A jednak!

Jak dużego jest kalibru? Największego w historii PLK! Od 1998 roku nigdy do finału nie dotarła drużyna, która w przedsezonowych notowaniach nie była wymieniana jednym tchem wśród 5-6 drużyn z szansami na zdobycie mistrzostwa. NIGDY.

Rosa Radom w 2016 roku? Tak, to była niespodzianka – ale tamta drużyna, z Michałem Sokołowskim i Toreyem Thomasem już rok wcześniej pukała do krajowej czołówki.

Twarde Pierniki Toruń Jacka Winnickiego rok później? A także Obie Trottera, Kyle’a Weavera i Łukasza Wiśniewskiego? Tak, to też była niespodzianka. Ale zespół z Grodu Kopernika już rok wcześniej był w czołowej czwórce PLK, przynajmniej po sezonie zasadniczym.

Bukmacherzy, wbrew pozorom, naprawdę rzadko się mylą. Przed tym sezonem widzieli Kinga w czołowej ósemce. Właśnie – dokładnie na ósmym miejscu. Gwoli przypomnienia, tak wyglądał przedsezonowy ranking sił w PLK:

Legia – 3
Anwil – 4
Śląsk – 4
Trefl – 7,5
Stal – 11
Zastal – 21
Czarni – 21
King – 40

Największe firmy bukmacherskie w Polsce samodzielnie wystawiały całosezonowe kursy na PLK i mogły one się od siebie lekko różnić. Tak jak powyżej przedstawiały się natomiast kursy oferowane przez firmę Betradar – jedną z największych światowych firm dostarczających kursy do firm bukmacherskich.

Pewnie, teraz znajdzie się wielu „mądrych”, którzy powiedzą, że to przewidzieli. Nawet w naszej redakcji są tacy, którzy jeszcze w kwietniu jak niepodległości bronili swojego power rankingu, w którym umieścili Kinga na pierwszym miejscu. Ale nikt, dosłownie nikt – z autorem tego rankingu włącznie – nie wierzył w to, że King może zagrać w wielkim finale PLK PRZED rozpoczęciem sezonu.

Jeśli mówi, że jest inaczej – kłamie.

Albo jest koszykarzem lub trenerem Kinga. Oni powtarzali, że ich celem jest awans do finału przynajmniej gdzieś od połowy sezonu. Głośno i wyraźnie. Ale niewielu ich słuchało.

A jeszcze mniej – wierzyło. Z tak oddanym drużynie prezesem klubu, Krzysztofem Królem, na czele.

– Czy to prawda, że nie lubi pan udzielać wywiadów? – zagaiłem go w lutym po wygranym meczu Kinga w Warszawie.

– Ja ich po prostu nie udzielam.

– Jak duży sukces musielibyście osiągnąć, żeby zmienił pan zdanie?

– Zdobyć mistrzostwo Polski.

– Sam awans do finału wystarczy?

– Hm. OK, jesteśmy umówieni. I tak nie awansujemy.

Do zobaczenia – i porozmawiania – podczas finału, panie prezesie. Właśnie, po niemal dekadzie nieustannych klęsk, niepowodzeń oraz porażek został pan Królem ostatniego ćwierćwiecza PLK w kategorii „sensacje”.

Musi to być całkiem miłe uczucie.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet