Pierwsze z czterech zaplanowanych na wtorek spotkań lepiej rozpoczęli Grecy, którzy po trójce Nicka Calathesa prowadzili nawet 20:12. Końcówkę otwierającej mecz kwarty lepiej zagrali jednak Hiszpanie, a ważna dla późniejszego przebiegu spotkania była również decyzja trenera Greków Vassilisa Spanoulisa, by na 10 sekund przed jej zakończeniem wziąć przerwę na żądanie.
Tego dodatkowego time-outu szkoleniowcowi Hellady zabrakło w 2. kwarcie, gdy jego koszykarze mieli wielkie problemy z przełamaniem kombinowanej defensywy rywali – głównie ukierunkowanej na ograniczenie poczynań Giannisa Antetokounmpo Takich kłopotów nie mieli za to Hiszpanie, którzy podobnie jak w przegranym starciu z Australią bardzo chętnie rzucali z dystansu. Nie można było się jednak temu dziwić, gdyż już w 1. połowie trafili aż 11 z 17 takich rzutów. Nawet, tak niesamowite jak ten w wykonaniu Sergio Llulla.
Do przerwy Hiszpania prowadziła 49:35 i także początek 3. kwarty nie zapowiadał dalszych emocji. Tym razem to jednak Grecy zakończyli ją serią 7:0, a gdy oprócz skutecznego z dystansu Vasilisa Toliopoulosa (14 pkt, 4/6 za 3) drugi wiatr w żagle złapał również Antetokounmpo (27 pkt, 11 zb.), to przewaga Hiszpanów momentalnie została zniwelowana.
Przy stanie 71:71 Hiszpanie pokazali jednak wielką klasę, a uczynili to szczególnie najlepsi w ich zespole we wtorkowym spotkaniu – 23-letni Santi Aldama (19 pkt) i 36-letni Sergio Llull (13 pkt). Grecy mieli jeszcze swoją szansę, ale przy 3-punktowym prowadzeniu rywali tak długo szukali idealnej pozycji do rzutu, że na próbę z dystansu po koźle zdecydował się ostatecznie Giannis. I nie trafił.
Hiszpania wygrała ostatecznie 84:77, dzięki czemu pozostała w grze o awans z grupy A. Szanse Greków na awans do fazy pucharowej są już tylko możliwe w bardzo zaawansowanych matematycznych rozważaniach.
O godzinie 13:30 odbędzie się drugie wtorkowe spotkanie w tej grupie, w którym Australia zmierzy się z Kanadą.