Szymon Woźnik: Opiekowała się pani naszymi koszykarzami z kadry U-20 podczas ciekawego i, jak się można domyślać, bardzo chwiejnego emocjonalnie turnieju w Gdyni. Jaki był jego najtrudniejszy moment dla psychologa sportowego?
Dominika Kuchta: Jeśli miałabym wybrać jeden, byłby to czas po przegranym ćwierćfinałowym meczu ze Słowenią. Była to bardzo trudna sytuacja, mieszanka wielu emocji: od złości, frustracji, poczucia winy, do smutku i łez. Każdy przeżywał ją inaczej. Najistotniejsze jednak było to, że za chwile czeka kolejny mecz i na nim trzeba skupić swoją uwagę. Psycholog w takiej sytuacji musi działać zadaniowo – w szybkim czasie przerobić to, co się wydarzyło i nastawić zawodnika na to, co będzie i jego cele. Jest praca bardzo często pod presją czasu. Zresztą, podczas takiego turnieju czasu właściwie nie ma.
Trzeba zaznaczyć, że nie pracowałam z całą drużyną, lecz miałam pod swoją indywidualną opieką kilku zawodników. Z niektórymi z nich pracuję już od dawna, więc znam ich bardzo dobrze i wiem, jak działać w danej sytuacji.
O rozmowy prosili jednak również ci koszykarze, z którymi wcześniej nie współpracowałam. W takich sytuacjach sprawa jest nieco trudniejsza, ponieważ trzeba odpowiednio określić potrzeby tej osoby w danym momencie i udzielić tego wsparcia. Tu niezbędne jest doświadczenie i znajomość koszykówki w różnym kontekście. To, że gracze z własnych inicjatyw prosili o konsultacje pokazuje jednak, że jest to potrzebne i cieszy mnie, że są tego świadomi. Mówimy o jednym trudnym momencie, ale takich mogłabym wskazać więcej – chwile przed rozpoczęciem turnieju, po przegranym wysoko meczu z Francją, czy nawet po tych wygranych meczach. Podczas takiej imprezy naprawdę wiele się dzieje w głowach zawodników. To dla nich ogromna nauczka na przyszłość.
Jakie są metody radzenia sobie z taką sytuacją? Mówimy tu chyba o bardzo indywidualnych rozwiązaniach?
Tak, nie ma kilku wybranych metod, które zadziałają na wszystkich. Są bardzo indywidualne, bo pamiętajmy o tym, że na parkiecie widzimy zawodnika, wobec którego wszyscy mają sportowe oczekiwania – i on wobec siebie również – a to jest przede wszystkim człowiek, który ma poza koszykówką swoje prywatne życie, a to ma ogromny wpływ na sportowy aspekt. Każdy człowiek jest inny, ma różne doświadczenia, przekonania, nawyki. Na każdego działają inne dystraktory i często jest to praca właśnie w tych obszarach. Nie chodzi tutaj o „doszukiwanie się czegoś”, a poznanie tego, w jaki sposób zawodnik myśli, jak reaguje i czym się kieruje. To ułatwia pracę w tych najtrudniejszych momentach, gdy pojawia się presja czasu.
Z tymi zawodnikami, z którymi pracowaliśmy już w trakcie sezonu przed mistrzostwami w Gdyni, wypracowaliśmy sobie techniki, które będą pomocne na takiej imprezie i wracaliśmy do nich, bo w trakcie turnieju nie ma miejsca na wprowadzanie nowych rzeczy. Podkreślę – najważniejsze jest przygotowanie psychologiczne przed takim wydarzeniem, a nie działanie awaryjne w trakcie.
Czy z psychologicznego punktu widzenia dzień przerwy po takim meczu jak ta ćwierćfinałowa, nieszczęsna porażka ze Słowenią to coś dobrego, czy wręcz przeciwnie?
Zdecydowanie coś dobrego! To są bardzo duże emocje dla zawodnika, a wszystko wymaga czasu i pewnego „przetrawienia”. Następny dzień wolny pozwala na odpoczynek psychiczny i ukierunkowanie się na kolejny mecz. Oczywiście, jest to w dużej mierze również kwestia indywidualna, ponieważ są zawodnicy, którzy w takim momencie tej przerwy potrzebują bardziej, inni mniej. Jednak w tej konkretnej sytuacji i przy takiej intensywności grania – ona była potrzebna.
Ale naszym koszykarzom nie pomogła – co się wydarzyło się, z psychologicznego punktu widzenia, w czwartej kwarcie przegranego później meczu z Czechami?
Podczas wysokiego prowadzenia zawodnik naturalnie zaczyna się rozluźniać, przez co koncentracja spada i zaczyna popełniać głupie błędy. Jeśli przeciwnik je wykorzysta – a tak jak było w przypadku tego meczu – to zaczyna się nerwowa sytuacja, podczas której myślenie i ciało zaczyna funkcjonować inaczej. To są właśnie takie umiejętności, które trzeba ćwiczyć, tak samo jak te motoryczne, taktyczne i techniczne – nie tylko na sali podczas treningu koszykarskiego. Również poza, bo to jest fundament decydujący często o wszystkim. Takim treningiem również się zajmuję podczas pracy z zawodnikami. Wiadomo, że w tym meczu wiele różnych czynników na to wpłynęło, koszykówka młodzieżowa rządzi się też innymi prawami, ale teraz najważniejsze, by każdy z koszykarzu U-20 wyciągnął odpowiednie wnioski z tego doświadczenia i wykorzystał je w dalszym rozwoju.
Jaka jest specyfika rozmów przed meczami o duża stawkę – jak np. meczu 1/8 finału z Włochami – a jaka po tak ciężkich porażkach jak ze Słowenią i Czechami? Co jest trudniejsze dla psychologa sportowego?
Odpowiadając, przytoczę ulubione słowo psychologów – „to zależy”. Jak wspomniałam wcześniej, najtrudniejszy był ten czas po meczu ze Słowenią, jeśli chodzi o ten turniej. Jednak to jest również indywidualna kwestia. Przykładowo może być zawodnik, którego przed meczem o dużą stawkę, jak np. mecz z Włochami, przerastają oczekiwania i to go blokuje. Na innego zawodnika wpłynie negatywnie i hamująco to, co wydarzyło się ze Słowenią. Jeden po słabszym meczu wykorzysta złość mobilizująco, a inny zupełnie odwrotnie. Można wymieniać mnóstwo takich przykładów. Znajomość tego jest kluczem. To wszystko można wypracować i w taki sposób przygotowujemy się z zawodnikami do ważnych wydarzeń jakimi są mistrzostwa świata, Europy czy igrzyska olimpijskie. Im bardziej świadomy jest zawodnik, tym lepiej radzi sobie w różnych sytuacjach. Specyfika pracy podczas turniejów jest inna niż w sezonie koszykarskim. Tutaj nie ma czasu na wiele rzeczy, musimy bazować na tym, co się dzieje w danym momencie i na to reagować, aby kolejnego dnia zawodnik był przygotowany na mecz. Często są to po prostu rozmowy nakierowujące, przypominające, uspokajające, motywujące, ale czasami trzeba zawodnikiem nawet „wstrząsnąć”. Pracowaliśmy w różnych warunkach przed meczem i po meczu. W zależności od możliwości i potrzeb.
Czy tematem waszych rozmów są też media społecznościowe i komentarze, które się tam znajdują?
Oczywiście! To jeden z podstawowych tematów, który zawsze poruszam w pracy z zawodnikami. Zawodnik funkcjonuje w dwóch światach – rzeczywistym i wirtualnym, więc musi potrafić odnaleźć się w jednym i drugim. W dzisiejszych czasach nie uciekniemy od tego, co dzieję się w Internecie. Zamiast walczyć z tym i zakazywać, należy uświadamiać i uczyć, jak z tego korzystać „z głową”, by się w tym wszystkim nie zgubić. Granica jest bardzo cienka. To samo dotyczy komentarzy. Nie uciekniemy od tego. Jest to jedna z tych kwestii, z którą zawodnik podczas swojej kariery będzie się mierzył. To część sportu i życia. Trzeba wyjść temu naprzeciw, jeśli chce się rozwijać i osiągać cele. Z mojej strony powiem, że przykre były niektóre komentarze pojawiające się po meczach naszej kadry, która zostawiła na parkiecie swoje serce i zdrowie, walczyła i zajęła miejsce w czołowej ósemce ME. Każdy z tych ambitnych chłopaków rozgrywał też swoją własną grę – ze swoimi oczekiwaniami, presją i marzeniami. To są naprawdę świadomi ludzie, którzy po niepowodzeniach wystarczająco rozliczają się sami ze sobą, bo to ich przyszłość. Robią to dla siebie.
Jak wygląda współpraca z samymi zawodnikami podczas takiego turnieju?
Są zawodnicy, jak Kuba Szumert czy Krzysiu Kempa – o nich mogę mówić – z którymi mieliśmy wypracowany taki system, że po każdym meczu rozmawialiśmy, analizowaliśmy i wyciągaliśmy wnioski. Czasami były to długie rozmowy, innego dnia krótsze – to wynikało zawsze z ich potrzeb. To są osoby, z którymi pracowałam przed turniejem, więc znam ich i jest to praca długofalowa, która będzie kontynuowana. Inni inicjowali spotkanie lub rozmowę wtedy, kiedy czuli taką potrzebę. Wiedzieli, że jestem do ich dyspozycji, to jest moja rola podczas takiego wydarzenia. To, jak duże to miało znaczenie, pokazuje przykład wolnych dni w przerwie między meczami, w których np. czterech zawodników samych z siebie chciało się spotkać. Ta świadomość cieszy, ponieważ w końcu zaczynamy wkraczać w myślenie o pracy z psychologiem jako o jednym z elementów przygotowania. To jest przede wszystkim trening i takie umiejętności, jak wspomniana wcześniej koncentracja, radzenie sobie z emocjami, trzeba ćwiczyć. Często słyszy się, że „głowa zawiodła”, ale rzadko wyciąga się wnioski, aby temu zapobiegać. Ja jestem bardzo dumna z moich zawodników, którzy wykonali świetną i ciężką pracę podczas EuroBasketu. Ale to tak naprawdę dopiero początek ich dalszej drogi.
Jak to wyglądało przed turniejem? Mam wrażenie, że chłopaki odczuwali, że nie ma dużych oczekiwań wobec ich występu ze strony tzw. środowiska. Czy może jednak, z pani perspektywy, było inaczej?
Zawsze są jakieś oczekiwania, a największe nakładają na siebie sami zawodnicy, bo zwyczajnie im na sukcesie bardzo zależy. Zarówno drużynowo, jak i indywidualnie. Granie w reprezentacji Polski jest ogromnym wyróżnieniem, a dla wielu z nich to była ostatnia taka impreza w młodzieżowej koszykówce, więc było to też zamknięcie pewnego etapu. Na dodatek turniej odbywający się w Polsce, przed własną publicznością, osoby z Europy obserwujące zawodników mających okazję pokazać się w przyszłości na arenie międzynarodowej. To wszystko i jeszcze wiele innych czynników rodzi presję. A w środowisku „apetyt rośnie w miarę jedzenia”, jak mieliśmy okazję zaobserwować w trakcie turnieju, co również jest naturalne. Presja i stres są jednak nieodłączną częścią sportu, a takie turnieje najlepszym sprawdzianem dla tych chłopaków, którzy za chwilę wkroczą w seniorską koszykówkę.
Jaki wpływ pod względem mentalnym miał fakt, że turniej był rozgrywany w Polsce i na trybunach było mnóstwo znajomych, rodzin i innych osób bliskich koszykarzy?
To miało bardzo duży wpływ, w większości pozytywny. Atmosfera, którą stworzyli w Gdyni kibice była wspaniała, dodawała graczom energii, pobudzała do walki. To, że wielu rodziców i bliskich osób zawodników przyjechało na cały turniej, było ogromnym wsparciem. Jednak trzeba pamiętać też o tym, że są różne sytuacje, relacje i to również powoduje dodatkową presję, a każdy zawodnik reaguje inaczej.
Współpracuje Pani też z koszykarzami z kadry U-18, która toczy rywalizację w mistrzostwach Europy dywizji B. Tu pojawia się inna trudność, gdyż ta kadra ma jasno postawiony cel: wygrać, wywalczyć awans. Na ile inaczej w takim przypadku wygląda praca psychologa sportowego?
Jeśli chodzi o kadrę U-18 to mam w niej kilku zawodników – mniej niż w kadrze U20 – z którymi pracuję indywidualnie i na nich skupiam swoją uwagę. Tutaj jednak sytuacja jest inna, ponieważ nie ma mnie razem z drużyną, mamy kontakt tylko online, bądź telefoniczny. Ale oglądam mecze i w miarę możliwości jesteśmy w stałym kontakcie. Mogę odpowiadać tylko za moich zawodników. Celem jest, aby w pełni pokazali to, nad czym pracowaliśmy i co najważniejsze – mieli świadomość, że to tylko pewien etap w dalszym koszykarskim rozwoju, który ich czeka.
1 komentarz
Zobaczcie trenerów! Roszyk z U18 krzyczy, drze się na chłopców. Kłamie im w żywe oczy, że będą grali wszyscy, potem tak się nie dzieje. Jakie on ma podejście psychologiczne?!