W sobotę mijają równo dwa lata od naszego „koszykarskiego Wembley” – pamiętnego zwycięstwa w ćwierćfinale EuroBasketu w Berlinie z broniącymi tytułu mistrzowskiego Słoweńcami. Pamiętacie tamte piękne chwile?
To była ogromna niespodzianka, jedna z większych w historii mistrzostw Europy w XXI wieku, ale nie zapominajmy o jednym: byli tacy, którzy w jej sprawienie przez Polaków wierzyli. Sam należałem do tego grona, a stawało się ono z każdą kolejną godziną zbliżającą nas do rozpoczęcia walki coraz większe.
Tyle, jeśli chodzi o wspomnienia. Piękne! Zdecydowanie mniej pozytywnie robi się, jeśli myślimy o następcach Mateusza Ponitki i Michała Sokołowskiego, którzy budują swoją karierę w PLK.
Młodzi koszykarze w poprzednim sezonie Orlen Basket Ligi grali mało i… dalej będą grać mało. Takie mamy realia w polskiej ekstraklasie. Nie jest ona przyjaznym środowiskiem dla uzdolnionej młodzieży – powiedzmy sobie to szczerze. W ostatnich rozgrywkach jedynie dziewięciu koszykarzy poniżej 23. roku życia spędziło na parkietach PLK więcej niż 100 minut.
Zapewne wielu z was – słysząc o 22-letnim, czy 23-letnim młodzieżowcu – będzie mocno protestowało. Niektórzy mogą nawet śladem Łukasza Grudniewskiego, trenera trzeciego zespołu poprzedniego sezonu zasadniczego Pekao 1 ligi, krzyknąć wprost: to skandal!
W 1. Lidze jest inaczej – każdy z 18 klubów został zobowiązany do posiadania gracza szumnie nazywanego młodzieżowcem na boisku przez cały mecz. My zdecydowaliśmy się jednak sprawdzić, jak wygląda sytuacja takich koszykarzy w PLK. Odpowiedź „nieszczególnie kolorowo” nie zaskakuje.
Przyjrzyjmy się liczbom:
– aż w ośmiu klubach ekstraklasy procent minut spędzonych na parkiecie przez zawodników U23 na przestrzeni całego sezonu wyniósł mniej niż 1 (słownie: jeden procent)
– w rozgrywkach brał też udział klub, który nawet na samym końcu ławki nie miał w składzie takiego gracza – Start Lublin
– przechodząc do liczb bezwzględnych: we wspomnianych ośmiu klubach PLK zawodnik spełniający wymagania młodzieżowca średnio nie grał w meczu choćby jednej (!) minuty. Jednej z 200 (co najmniej – dogrywki solą koszykówki!), które były do rozdysponowania przez trenerów.
Wiecie ilu koszykarzy spełniających U23 rozegrało powyżej 100 minut w sezonie 2013/14? 23! Dwudziestu trzech! Nie zapominajmy też o jednym: liga nie liczyła wówczas 16 drużyn jak obecnie, lecz 12. Matematyka jest nieubłagana – miejsc w rotacji drużyn PLK było 10 lat temu, lekko licząc, o ponad 40 mniej.
Zaledwie dwa zespoły w minionych rozgrywkach były w stanie poświęcić więcej niż 10 procent swoich minut, by pozwolić grać młodym polskim talentom:
– Arka Gdynia, która przynajmniej przez chwilę była budowana z misją dawania szansy młodzieży
– Twarde Pierniki Toruń, którego reprezentant był najlepszym Polakiem pod względem minut w tej kategorii.
Tak, tak.. najlepszym Polakiem. Bo gracz U23, który w poprzednim sezonie rozegrał na parkietach PLK najwięcej minut, wcale Polakiem nie był.
Sprawdźcie film na kanale „Basket w Liczbach„, by dowiedzieć się więcej:
Do rozpoczęcia EuroBasketu 2025 pozostał już tylko niespełna rok. Jest bardziej niż wątpliwe, by PLK była w stanie w najbliższych 9-10 miesiącach wychować gracza, który mógłby w tym turnieju odmienić losy naszej kadry. Koncentrując się na tym, by w Katowicach i – miejmy nadzieję – Rydze wypaść za 12 miesięcy jak najlepiej, a nawet walczyć o powtórzenie sukcesu z Berlina, nie powinniśmy jednak zapominać o dalszej przyszłości.