Marek Popiołek, czyli zdobywca Pucharu Polski z 2024 roku, w ostatnim sezonie trener Śląska II Wrocław, a poza tym trener reprezentacji Polski B, która latem wystąpi na Uniwersjadzie jest naszym stałym ekspertem podczas playoff Orlen Basket Ligi 2025.
Michał Tomasik: Po zakończeniu serii Górnik – Legia, będąc pod wrażeniem gry pierwszej piątki warszawskiego klubu rzuciłem okiem na zaawansowane statystyki na pulsbasketu.com. Wiesz jaka piątka graczy jest w tym sezonie na parkietach PLK najlepsza, biorąc pod uwagę wskaźnik plus/minus?
Marek Popiołek: Pluta, McGusty, Kolenda, Silins, Vucić?
Oczywiście! Wspólnie obok siebie grali w największej liczbie meczów – 17, spędzili największą liczbę minut – 205 i w tym czasie okazali się lepsi od rywali o 65 punktów. Mocno upraszając: to tak jakby rozegrali pięć meczów i każdy z nich wygrali różnicą kilkunastu punktów. W playoff krótsze rotacje stosowane przez trenerów są normą. Podczas czwartego meczu w Wałbrzychu Heiko Ranulla każdego z graczy pierwszej piątki trzymał na boisku ponad 30 minut. Jak dużym atutem Legii jest to zestawienie pięciu graczy?
Bardzo dużym. Szczególnie fakt, że ci zawodnicy rozegrali obok siebie tak wiele minut powinien działać – i działa! – na korzyść Legii. Wypracowywanie automatyzmów, przyzwyczajanie się do boiskowych zachowań kolegów z drużyny jest niesłychanie ważne. Pierwsza piątka Legii jest mocna i dość wszechstronna – ma dużo siły fizycznej, odpowiednich rozmiarów, możliwości defensywnych, ale też sporo umiejętności indywidualnych w ataku. Jeden zawodnik Legii robi na mnie w playoff szczególnie dobre wrażenie.
Kameron McGusty? Jego 9 asysty z czwartego meczu w Wałbrzychu faktycznie było imponujące…
Racja, McGusty był świetny. Z tymi asystami to zresztą nie przypadek, przecież wcześniej w tej serii miewał już też mecze na 5 i 6 asyst. Ewidentnie gra dla niego ostatnio zwolniła i staje się koszykarzem groźnym dla rywali nie tylko ze względu na umiejętności snajperskie.
Ale na mnie największe pozytywne wrażenie zrobił jednak Andrzej Pluta! Nie imponował w walce z Górnikiem wcale skutecznością, ale ewidentnie jako zawodnik dojrzał. Potrafi drużynie pomagać na różne sposoby. Grał w tej serii średnio ponad 30 minut w każdym meczu, a tylko w jednym meczu popełnił więcej niż 2 straty. Jestem zbudowany postawą tego gracza i czekam na więcej! Przecież prędzej czy później może też przyjść w tym playoff moment, w którym Pluta zacznie raz za razem trafiać swoje szalone rzuty i podrywać wszystkich z krzesełek.
Pamiętasz, że przed rozpoczęciem playoff założyłem się, iż Legia w tym sezonie jednak nie zdobędzie mistrzostwa? Powinienem się zacząć obawiać o losy tego zakładu? Anwil nie będzie aż takim faworytem półfinału, jakby się jeszcze niedawno wydawało?
Niekoniecznie. Tak naprawdę w moim odczuciu te ćwierćfinały niczego nie zmieniły, jeśli chodzi o ocenę szans drużyn na zdobycie złotego medalu. Anwil pozostaje dla mnie zdecydowanym faworytem.
Mamy oczywiście nadzieję, że ze zdrowiem Kamila Łączyńskiego jest wszystko OK, ale – czy zmieniłbyś zdanie, gdyby okazało się, że kapitan włocławian jednak odczuwa skutki urazu z meczu nr 3 z Twardymi Piernikami i w serii z Legią spisuje się słabiej?
Nie. Anwil ma bardzo szeroki skład, a PJ Pipes w ostatnim meczu ćwierćfinałowym udowodnił, że też można na niego liczyć, więc także na pozycjach obwodowych lider PLK z sezonu zasadniczego ma rezerwy.
OK, Anwil nie ma takiej żelaznej, dominującej nad rywalami i świetnie zgranej pierwszej piątki jak Legia, ale… może to niekoniecznie świadczy o jego sile źle? Wiadomo, kontuzje Luke’a Nelsona w trakcie sezonu i zmiany w składzie nie pomagały ustabilizować trenerowi Ernakowi sytuacji, ale ten kij ma dwa końce. Drugim jest to, że Anwil będzie miał w tej serii więcej opcji. Nikt nie ma chyba wątpliwości, że rezerwowi będą w tej serii atutem drużyny z Włocławka.
Na kogo z zawodników wchodzących do gry z ławki może w największym stopniu liczyć Heiko Rannula?
Będę się upierał, że Keifer Sykes nieprzypadkowo grał w kilku naprawdę dobrych miejscach podczas swojej kariery. W serii z Górnikiem nie odegrał większej roli, ale – o ile on tylko jest w dobrej formie fizycznej – nie zdziwię się, jeśli w serii z Anwilem przyjdzie mecz, w którym weźmie więcej odpowiedzialności na siebie.
W jednej z naszych wcześniejszym rozmów wyprorokowałeś nie tylko dobre mecze Bartłomieja Pelczara i Jarosława Zyskowskiego, ale także to, że prędzej niż w Sopocie mecz nr 5 odbędzie się w Lublinie. Byłeś mimo wszystko zaskoczony tym jak łatwo King poddał się w meczu nr 4?
King się wcale nie poddał! King został przez Trefla stłamszony. Fizycznie nie był po prostu w stanie podjąć z mistrzami Polski walki.
Słowo „tłamszenie” przypomniało mi, że Jakub Schenk jeszcze przed rozpoczęciem sezonu w rozmowie z nami odgrażał się, że jego Trefl będzie w trakcie tego sezonu rywali właśnie… tłamsił. Mistrz Polski po prostu dotrzymuje słowa?
Jak najbardziej. Możemy się uśmiechać, gdy Żan Tabak na pytanie o dużą liczbę fauli swojej drużyny odpowiada, że „to nie jest tak, że my tak często faulujemy, to raczej sędziowie tak często gwiżdżą faule”, ale to nie zmienia faktu, że Trefl grając właśnie na pograniczu faulu wyznacza warunki walki. King nie był w stanie odpowiedzieć. Seria finalistów z poprzedniego sezonu była tak naprawdę dość jednostronna, było bliżej tego by skończyła się 3:0 dla Trefla niż tego, byśmy doczekali się piątego meczu. Spoglądając na grę obu drużyn w ostatnich tygodniach, nie jest to właściwie żadna niespodzianka.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że Trefl się rozpędza! Ta drużyna gra coraz lepiej, a ma także coraz więcej także atutów indywidualnych. Keondre Kennedy był w dwóch ostatnich minutach świetny. Jego 12/14 z gry to świetny wynik jak na gracza zawieszonego gdzieś pomiedzy pozycjami 3 a 2 i często samego kreującego sobie okazje do oddawania rzutów.
PLK niejedną sensację w tym sezonie wiedziała, ale bez względu na to kto będzie półfinałowym rywalem Trefla – nie jestem w stanie sobie wyobrazić, by mógł sprawić sensację.
Bez dwóch zdań mistrz Polski będzie zdecydowanym faworytem tego starcia. To z kim przyjdzie mu rywalizować nie ma dla zespołu z Sopotu raczej większego znaczenia.
Kogo się spodziewasz? Jak istotne w koszykówce jest to legendarne momentum, które po zwycięstwach w meczach nr 3 i 4 w Słupsku przechyliło się chyba na stronę Czarnych?
Ono jest bardzo istotne, bo wiara w możliwość odnoszenia zwycięstw to podstawa sportu, a Czarni na pewno ruszą do Lublina z przekonaniem, że mogą wrócić do Słupska z półfinałem.
Wciąż uważam jednak, że w tej serii najważniejsza pozostaje przewaga własnego parkietu i Start powinien ją w niedzielę wykorzystać. Manu Lecomte wrócił do tej serii po urazie i odnosiłem wrażenie, że czwarty mecz w jego wykonaniu był tylko takim przetarciem. Belg dzięki swoimi umiejętnościom może być kluczowym graczem Startu w meczu nr 5. Czarni na powrót do gry Aleksa Steina nie mogą już liczyć, więc także ze względu na bardziej kompletny skład ekipa z Lublina pozostaje faworytem.