Marek Popiołek, czyli zdobywca Pucharu Polski z 2024 roku, w ostatnim sezonie trener Śląska II Wrocław, a poza tym trener reprezentacji Polski B, która latem wystąpi na Uniwersjadzie jest naszym stałym ekspertem podczas playoff Orlen Basket Ligi 2025.
Michał Tomasik: Powiedzieć, że sporo się działo w meczach nr 2 ćwierćfinałów playoff to trochę jakby milczeć. Rozmawiamy w niedzielę, gdy kurz emocji już nieco opadł. Który moment czy też zawodnik z tych czterech meczów utkwił ci najbardziej w pamięci?
Marek Popiołek: Toddrick Gotcher! Nawet nie chodzi o ten rzut za zwycięstwo, choć przecież był imponujący. Jeszcze większe wrażenie koszykarz Górnika zrobił jednak na mnie akcją w defensywie przeciwko Kameronowi McGusty’emu kilka chwil wcześniej. W jednym posiadaniu dwukrotnie wybijał mu piłkę z rąk. To dla gracza ataku zawsze deprymujące. Później Gilbert dokończył dzieła, pozbawiając MVP sezonu zasadniczego piłki w ostatniej akcji.
Wracając do Gotchera – on w tym meczu naprawdę mocno poświęcał się dla drużyny. Może i aż do najważniejszego momentu rzuty mu nie chciały wpadać do kosza, ale robił wiele innych, pożytecznych rzeczy. Szczególnie w obronie.
Górnik po tym zwycięstwie jako jedyny z niżej rozstawionych zespołów wyrównał stan rywalizacji i ma teraz dwa mecze w Wałbrzychu. Hala Aqua Zdrój będzie pękała w szwach. Przed rozpoczęciem walki w tej parze dość wyraźnie stawiałeś na Legię. Jesteś już gotowy przyznać, że szanse się wyrównały, a inicjatywa znajduje się po stronie Górnika?
Nie tak szybko! Po pierwsze – Legia to wciąż zespół, który ma w składzie więcej talentu. Talent w playoff bardzo często na końcu po prostu wygrywa. Po drugie – nie zapominajmy, że zespół z Warszawy w tym sezonie na wyjazdach czuje się… jak u siebie w domu. Ile ostatnich meczów w halach rywali wygrał? Sześć, siedem?
Osiem. Ostatni raz Legia w PLK na wyjeździe przegrała ponad cztery miesiące temu – w pierwszej połowie stycznia ze Śląskiem we Wrocławiu.
O to to! McGusty w tym drugim meczu playoff z Górnikiem grał świetnie, ale tylko w pierwszej połowie. Nie zapominajmy jednak, że Legia miała problemy, zakończyła mecz z 11 asystami i 17 stratami, a i tak była o krok od wygranej. To też sporo mówi o jej sile. Zabrakło trochę pomocy w organizacji gry od Keifera Sykesa. Tego gracza stać na więcej.
Kibicowskie piekło, które na pewno zgotują fani Górnika na trybunach nie będzie miało znaczenia?
Nie sądzę też, by to mogło mieć większy wpływ na koszykarzy Legii. To zespół, który ma w składzie wielu doświadczonych zawodników. Jestem przekonany, że jej sztab szkoleniowy mocno pracował między meczami nr 2 i 3 nad wyeliminowaniem błędów z organizacji gry.
Ale oczywiście Górnik też ma swoje atuty i rezerwy. W Warszawie wygrał, choć problemy ze skutecznością miał Darek Wyka. Nieźle zagrał Joshua Patton. Może we wtorek obaj zagrają świetnie.
Skoro już byliśmy przy stosunku asyst do strat, to Anwil po dwóch meczach z Twardymi Piernikami asyst ma 47, a strat ledwie 14. Imponujący wynik. Jeszcze bardziej od 27/50 za 3 całej włocławskiej drużyny?
Tak, bardziej! Stosunek asyst do start to bardzo ważny wskaźnik. Pokazuje poziom organizacji gry i koncentracji zawodników. Ten w wykonaniu Anwilu w obu meczach z Twardymi Piernikami był na kosmicznie wysokim poziomie.
Nie przyjmuję za bardzo tych tłumaczeń, że rywal był zmęczony występami w fazie play-in. Jasne, wiem, że był – ale to nie zmienia faktu, że koszykarze z Włocławka wychodzą na boisko maksymalnie skoncentrowani, myśląc tylko o zwycięstwie. Na pewno w poniedziałek będą chcieli dokończyć dzieła. Patrząc na świetną grę Kamila Łączyńskiego i rosnącą, w porównaniu z pierwszym meczem serii, formę Luke’a Nelsona – daję Anwilowi na zamknięcie sprawy w trzecim meczu bardzo duże szanse.
Mamy jeszcze dwie inne serie z wynikiem 2:0 dla drużyn wyżej notowanych – Trefl ogrywa Kinga, a Start Czarnych. W której z tych rywalizacji prędzej spodziewasz się meczu nr 5?
Szybciej Czarni wrócą na piąty mecz do Lublina niż King do Sopotu.
Grzebiesz już Kinga? Czy ten zespół może wygrywać, gdy rywal wyłączy z gry Jovana Novaka?
To nie ja – to Trefl póki co grzebie sezon Kinga. Mistrz Polski jest po prostu bardzo mocny! Fakt, że w drugim meczu poradził sobie bez Jakuba Schenka nie stanowił dla mnie większego zaskoczenia.
Jeśli chodzi o Kinga to nie o samego Novaka mi właściwie chodzi. Jego szanse na zwycięstwo i – potencjalnie – odwrócenie losów tej serii nie uzależniam tylko i wyłącznie od jakości gry Serba. To dla mnie spłycanie tematu. King wpada w tarapaty, gdy słabiej gra dwóch graczy z tercetu Novak – Isaiah Whitehead – James Woodard. Tak było w meczu nr 2, gdy poniżej swoich możliwości spisali się Novak i Woodard.
Oczywiście, w końcówce tego starcia Trefla uratował Jarosław Zyskowski, ale miałem wrażenie, że King grał lepiej i był bliższy wygranej w meczu nr 1, gdy słabiej spisywał się Whitehead, a lepsi byli Novak i Woodard.
Ale może w Szczecinie wszyscy trzech zagrają na poziomie, na który ich stać?
Przewidywałeś w naszej poprzedniej rozmowie, że trener Startu Wojciech Kamiński wobec kontuzji Emmanuela Lecomte’a sięgnie po Bartłomieja Pelczara, ale chyba 14 punktów tego gracza i 4/6 za 3 się jednak nie spodziewałeś?
Nie, ale to tym bardziej fantastyczna historia! Taki występ w playoff chwile po tym, gdy Pelczar nie odegrał większej roli w meczu nr 1, a w końcówce rundy zasadniczej w Ostrowie nie spędził na parkiecie nawet 3 minut? Tym, że ten zawodnik zagrał i zagrał dobrze zdziwiony nie jestem. Poziomem jego skuteczności – szczególnie tym trafieniem rzutu z 9-10 metra – jak najbardziej.
Loren Jackson rzucił w meczu numer 2 aż 33 punkty, trafił 8 z 9 trójek, ale Czarni w końcówce nawet nie byli blisko zwycięstwa. Wspominałeś o historiach deprymujących – to nie jest jedna z nich? Jak się po czymś takim podnieść? Dlaczego bardziej wierzysz w to, że Czarnych stać na doprowadzenie do meczu nr 5 niż Kinga?
To bardziej kwestia jakości ich rywali, wrażenia, które robi na mnie szerokość składu i mnogość możliwości taktycznych Trefla.
Start ma swoje atuty w starciu z Czarnymi. Jest nim przede wszystkim podkoszowy duet Tyran De Lattibeaudiere – Ousmane Drame, w mojej ocenie to właśnie głównie dzięki temu będziemy oglądali półfinał playoff w Lublinie. Start nie jest jednak najstabilniejszą spośród drużyn, które grają w playoff, a w Słupsku już raz w tym sezonie wyraźnie przegrał.
2 komentarze
Obiecane proroctwa STAREGO KAESIAKA na ćwierćfinałowe mecze nr 3 i czasem następne – wedle kolejności gier:
Pierwsza para: King – Trefl. Nadal uważam, że bardzo możliwe jest tu 5 spotkań, a wynik jest otwarty. Oczywiście każdy mecz będzie teraz dla Szczecina walką o życie, ale dadzą radę. Wobec tego mecz nr 3 dla Kinga, a co wydarzy się potem – zobaczymy…
Dalej łatwo: Anwil ogra Toruń na wyjeździe po raz trzeci i tym sposobem wróci trenować przed półfinałami, a znowu będzie miał sporo czasu – taki dodatkowy bonus dla zwycięzcy sezony zasadniczego. Chociaż jedna wygrana Pierników byłaby tu wielką niespodzianką, na którą nic nie wskazuje.
WIELKI GÓRNIK wygra trzeci mecz z (L) i to nawet nieco wyżej niż można się spodziewać. Tutaj uruchomi się, jak to w GÓRNIKU bywa, jakaś nieprzewidziana opcja, która zrobi różnicę: a to Darek Wyka złapie flow i wreszcie pokaże swoją ćwierćfinałową moc także w ataku, a może Janis Berzins zaszaleje jak z Treflem? Jeśli o mnie chodzi, to czekam na wielki mecz Kacpra Marchewki – bo na razie gra swoje na przyzwoitym poziomie, ale on ma papiery na dużo więcej: wejdzie na zmianę, trafi za 3, za chwilę drugi raz za 3, potem wjazd pod kosz z faulem za 2+1 – i na rozruch tyle wystarczy, dalej będzie już miał z górki: w całym meczu około 20 punktów, w tym np. 4 za 3 przy dobrej skuteczności, kilka trafionych osobistych… Natomiast 4 mecz w tej parze to będzie wałbrzyska masakra piłą do koszykówki! Krew będzie się lała, emocje pod sufitem nie tylko na widowni, ale i na parkiecie. (L) rzuci do walki o przetrwanie wszystko, co ma najlepsze, a WIELKI GÓRNIK tą rękawice podejmie! Jak to się skończy – nie mam odwagi zgadywać, bo to już nie jest typowanie na podstawie jakichkolwiek przesłanek, tylko zwykłe, losowe zgadywanie. Może wygrać GÓRNIK, ale nie da się też skreślić (L) – bo wynik będzie na styku i zdecydują detale. Czy zatem będzie 5 mecz w następną sobotę w Warszawie? Mam nadzieję, że nie, ale wykluczyć tego nie sposób.
No i na końcu: Słupsk – Lublin: tutaj max 4 mecze, czyli Start wygra chociaż jeden wyjazd i tym sposobem zamknie temat. Czy to będzie 3 czy 4 spotkanie – zasadniczo nie ma to znaczenia, a w tej parze, mimo walki, wiele się już nie wydarzy.
Tak to widzę, czekam niecierpliwie, jak parkiet to zweryfikuje.
Czy ktos potrzebuje miec zrobionego lasera w krzakach ?
W dzisiejszej ofercie, oferuje takie po 5 zlotych za sztuke.