Obie drużyny wygrały swoje pierwsze pucharowe mecze w kolejce rozgrywanej tydzień temu. Nieywkluczone, że to właśnie dwumecz pomiędzy Włochami i Anwilem zdecyduje o końcowej kolejności w tabeli na miejscach 1 i 2 w grupie.
Nie lekceważąc portugalskiego Sportingu, który w pierwszej kolejce uległ na własnym parkiecie Sassari, jest pewne, że ewentualne środowe zwycięstwo triumfatorów rozgrywek z wiosny 2023 roku, ustawiłoby ich w wyjątkowo komfortowej sytuacji przed kolejnymi meczami.
Na krajowym podwórku, na razie w rozpoczętym sezonie lepiej radzi sobie Anwil – ma dwa zwycięstwa w dwóch meczach, oba dość komfortowe. Włosi pierwszą wygraną zanotowali dopiero w ostatni weekend, czyli w trzeciej rundzie gier, pokonując Napoli prowadzone przez borykającego się z problemami trenera naszej kadry Igora Milicicia (94:76).
Jeszcze przed startem sezonu, Dinamo walczyło o przepustkę do Ligi Mistrzów FIBA. Po pokonaniu litewskiego Juventusu, w finale kwalifikacji nie dało jednak rady Telekomowi Bonn i „spadło” o poziom niżej.
Ogrom doświadczenia i rachunki do wyrównania
Dinamo Sassari to zespół świetnie rozpoznawalny w Europie. Od sezonu 2012/13 jest stale obecne w rozgrywkach europejskich. Ich największym sukcesem w lidze włoskiej było mistrzostwo kraju w roku 2015. Po jego zdobyciu na dwa lata zespół z Sardynii trafił do elitarnej, choć wtedy jeszcze 24-zespołowej Euroligi. Wcześniej pokazał się już w EuroCup, a później grywał najczęściej w Lidze Mistrzów FIBA. W najniższych rangą rozgrywkach pucharowych Dinamo startuje dopiero po raz drugi, licząc sezony, które rozpoczynało od rozgrywek grupowych. Poprzednią kampanię FIBA Europe Cup na Sardynii wspominają bardzo dobrze – sezon 2018/19 kończyli zdobywając główne trofeum, po zwycięstwie w finałowym dwumeczu z Wurzburgiem.
Dinamo ma również całkiem bogatą historię meczów przeciwko polskim klubom. W sumie, w ciągu ostatnich 8 sezonów, reprezentanci PLK mierzyli się z tym zespołem sześciokrotnie, zawsze w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Z jakim skutkiem? Po kolei:
– zwycięstwo i porażka Zastalu w sezonie 2016/17
– dwie porażki toruńskich Twardych Pierników w sezonie 2019/20
– zwycięstwo i porażka w starciach z Kingiem Szczecin w poprzedniej edycji BCL. To właśnie rewanżowym meczem na Sardynii Włosi zamknęli ówczesnym mistrzom Polski drzwi do baraży, wygrywając 97:81. Sami tej fazy później nie przebrnęli, przegrywając 1-2 serię z… jakże dobrze wspominanym we Włocławsku francuskim Cholet, rywalu Anwilu ze zwycięskiego finału FIBA Europe Cup.
Wracając na chwilę do występów ligowych przeciwnika Anwilu, nie da się ukryć, że klub znalazł się w ostatnich latach na lekkim zakręcie – po wicemistrzostwie 2019 i drugim miejscu w przerwanym sezonie 2020, przyszły nieco słabsze, choć wciąż solidne sezony (dwa ćwierćfinały i półfinał). W ostatnich rozgrywkach drużyna przegrała awans do fazy playoff gorszym bilansem bezpośrednich meczów w małej tabelce z Napoli i Tortoną, zajmując ostatecznie dopiero 10. miejsce. W czołowej ósemce zagrał tylko ten ostatni zespół. Napoli Milicicia (i wówczas jeszcze Michała Sokołowskiego) też obeszło się smakiem.
Tropami polskiej ligi i reprezentacji
Kiedy późnym latem oficjele FIBA dolosowali zespół z Sassari do grupy D FIBA Europe Cup, tej samej w której znalazł się chwilę wcześniej Anwil, większość komentarzy „na gorąco” dotyczyła faktu, że przeciwko polskiemu klubowi mierzyć się będzie podpora reprezentacji Polski – Michał Sokołowski (F, 196/32). „Sokoła” polskim kibicom specjalnie przedstawiać nie trzeba. To oczywiście były gracz Anwilu z lat 2011-2014 i 2019-2020, jak również zespołów z Radomia, Zielonej Góry i Warszawy, jeśli chodzi o PLK. Po wyjeździe z naszej ligi, najdłużej (3 sezony) spędził w Treviso. Krótko był też w Hapoelu Holon (post-covidowy sezon), a ostatnie 1,5 roku podążał za trenerem Miliciciem (Besiktas i Napoli).
Mniej lub bardziej znani polskim kibicom są także: motor napędowy włoskiej ekipy – Justin Bibbins (PG, 174/28) i chyba nieco słabiej pamiętany Litwin Eimanatas Bendzius (PF, 207/34). Bibbins był świetny w barwach Polpharmy w rozgrywkach 2018/19, a dwa sezony później zaczynał sezon w Legii (śr. 18 pkt., 7 as.), by w grudniu przenieść się do Francji. Nad Sekwaną spędził kolejne 3,5 sezonu ze średnimi kilkunastu punktów i ok. 5 asyst na mecz, a także Pucharem Francji w CV.
Bendzius w PLK był 10 lat temu – w sezonie 2014/15 z litewskiego Rytas trafił do Trefla Sopot, gdzie grał bardzo solidnie (śr. 14 pkt., 5 zb.). W Sassari Litwin jest już czwarty sezon. Zawsze w pierwszoplanowej roli. W międzyczasie spędził trzy lata w ACB (Obradoiro) i dwa w Rytas. To także całkiem regularnie występujący w meczach o punkty reprezentant Litwy, grał m.in. na ostatnim azjatyckim mundialu.
W przeciwieństwie do Bibbinsa, który ma póki co ogromne problemy ze skutecznością, świetny start rozgrywek notuje drugi z obwodowych Amerykanów – Brian Fobbs (G, 196/26). Gracz z pozycji nr 2 podąża dość utartą ścieżką – w Europie zaczynał karierę w Finlandii, by poprzez ligę Beneluksu (gdzie zdobył statuetkę MVP) trafić do pucharowych drużyn z mocnych lig – Telekomu Bonn i obecnie Sassari. W tym tempie za rok powinniśmy ujrzeć go w EuroCup.
Trzecim graczem zza oceanu w Sassari jest uzupełniający formację podkoszową Nate Renfro (F/C, 203/28), a piątkę obcokrajowców zamyka doświadczony i dobrze rozpoznawalny w Europie Bośniak Miralem Halilović (C, 205/34). Europejskie doświadczenie Renfro to 2,5 sezonu w Grecji – w PAOK i Peristeri, w obu przypadkach bez „fajerwerków”, w obu jednak na poziomie Ligi Mistrzów. Halilović, reprezentant Bośni i Hercegowiny (z dużych imprez był na Eurobaskecie 2022), to z kolei pełen przekrój europejskich lig zwiedzonych podczas kariery: Chorwacja, Litwa, Słowenia, Francja, Turcja (ostatni sezon w Galatasaray) i aktualnie Włochy.
Włoscy gracze w zespole Dinama są tylko tłem i wydaje się to być jednym z powodów niepowodzeń w kwalifikacjach BCL oraz w pierwszych kolejkach Serie A. Po kilkanaście minut z ławki grywają anonimowi dla przeciętnego kibica w Polsce Alessandro Cappelletti (PG, 186/29), Matteo Tambone (G, 192/30) – w czasach gry w Varese próbowany w reprezentacji Włoch – czy Giovani Veronesi (G/F, 198/26). Najbardziej znanym z lokalnych graczy jest tu Mattia Udom (F, 200/30), przez ostatnie dwa sezony gracz eurocupowego Trento – zadaniowiec, również z epizodami w kadrze Włoch.
Trenerem w Sassari jest 56-letni Bośniak Nenad Marković. Był reprezentantem kraju jako zawodnik, a później szkoleniowcem takich klubów jak choćby Pinar, Tenerife, Gaziantep i Dijon. Do Dinama Sassari dołączył w połowie poprzedniego sezonu.
Statystycznie: Bibbins pudłuje, rezerwowi nie pomagają
Kilka aspektów zdecydowanie rzuca się w oczy: Fobbs , aktualnie piąty strzelec ligi włoskiej, notuje 20.3 punktu na mecz (12/14 za 2, 9/20 za 3), solidni jak zawsze są Bendzius (śr. 15pkt., 5 zb.), Sokołowski (śr. 14 pkt., w tym 30 oczek zdobytych w pierwszym meczu w sezonie) i Halilović (śr. 12 pkt., 6 zb.).
Koszmarny start sezonu, jeśli chodzi o skuteczność ma natomiast Bibbins, który trafił 5 z 26 rzutów z gry (3/16 za 3) i dokłada do dorobku drużyny tylko nieco ponad 5 punktów w meczu, mniej niż asyst (śr. 6.7 – trzeci asystujący Serie A). W wygranym spotkaniu pucharowym przeciwko Sportingowi, Bibbins był nieco lepszy (11 pkt., 3/6 za 3), ale tylko on i „Sokół” osiągnęli dwucyfrowe zdobycze.
Osobną kwestią, o której wspomnieliśmy wcześniej, jest włoski roster klubu z Sardynii. Międzynarodowa część składu nie jest w Sassari szczególnie szeroka (5 obcokrajowców, przy czym Renfro nie jest pierwszoplanową postacią), tymczasem Włosi zdobyli w tym sezonie ligowym 34 punkty. Łącznie. W trzech meczach. To zaledwie zaledwie ok. 12 procent dorobku drużyny, na który składa się niemal cała druga piątka ekipy Markovicia.
Czy Anwil w środę zdoła wykorzystać fakt, tak dużego rozstrzału poziomu pomiędzy starterami i rezerwowymi w zespole przeciwnika? Bez dwóch zdań, byłby to ogromny krok w stronę awansu do kolejnej fazy rozgrywek. Transmisję z meczu będzie można obejrzeć na platformie internetowej TVP.