Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Pamiętacie, gdy jeszcze niespełna rok temu można było wysnuć wniosek, że Jarosław Zyskowski junior jest integralną i niepodważalną częścią kadry prowadzonej przez Igora Milicicia? To nie była opinia. To były fakty. W naszym zespole narodowym w trakcie kadencji chorwackiego trenera jedynie Olek Balcerowski i Michał Sokołowski grali równie często.
Minął niespełna rok i sytuacja koszykarza, który w lipcu skończy 32 lata, staje się z dnia na dzień mniej komfortowa. Choć wciąż trudno na pierwszy rzut oka wyobrazić sobie reprezentację bez Zyskowskiego, to jego nagle znacząco malejąca rola w zespole klubowym w kluczowym momencie sezonu na pewno jest dużym zaskoczeniem.
W czwartek w meczu, który zadecydował o awansie Trefla do wielkiego finału, Zyskowski junior spędził na boisku zaledwie 4 minuty i 42 sekundy. Gdyby nie niekończąca się seria rzutów wolnych w samej końcówce, w drugiej połowie w ogóle nie pojawiłby się na boisku.
Trochę szokująca decyzja trenera Trefla, bo:
– mówimy o koszykarzu, który w sezonie zasadniczym wydawał się być obok Aarona Besta i Jakuba Schenka najważniejszym graczem wicelidera tabeli, co potwierdzały także statystyki drugiego najlepszego strzelca drużyny
– mówimy o koszykarzu, który serią celnych trójek jest w stanie momentalnie odwrócić losy meczu, nawet jeśli najpierw cała drużyna musi zadbać o to, by wyprowadzić go na dogodną pozycję do oddania rzutu
– mówimy o koszykarzu, który „już tam był„, czytaj: zdobywał w ważnej roli trzy tytuły mistrza Polski, sięgając też po drodze po tytuł MVP sezonu regularnego
– mówimy o jednym z najlepiej opłacanych koszykarzy Trefla Sopot, graczu z poziomiu Top10-15 najwyższych kontraktów w lidze
– mówimy też o – przynajmniej w teorii – jednym z najbardziej zaufanych koszykarzy Żana Tabaka; to przecież nie przypadek, że obaj w tym samym momencie, po wcześniejszej współpracy w Zielonej Górze, wiosną 2022 roku zdecydowali się parafować z Treflem trzyletnie umowy
Zyskowski jeszcze na początku poprzedniego sezonu, po wznowieniu współpracy z Tabakiem, pod względem strzeleckim „chodził po wodzie” i wydawał się strzeleckim kosmitą. Trafił wówczas pierwszych 26 z 38 rzutów z dystansu. Im bliżej było końca tamtego sezonu, tym bardziej jednak można było odnieść wrażenie, że jego rola maleje. Choć w playoff „Zyzio” wciąż trafiał jak natchniony, to rzutów dostawał tyle, co kot napłakał.
W trakcie kolejnych, kończących się obecnie rozgrywek Tabak uczynił z Zyskowskiego najpierw rezerwowego, a teraz – w trakcie playoff, a już szczególnie podczas ostatniego meczu – dalekiego rezerwowego. Sytuacja o tyle dziwna, że koszykarz nawet podczas pierwszych trzech pierwszych meczów serii półfinałowej ze Śląskiem robił to, co do niego należało – był najlepszym strzelcem zespołu w meczu inaugurującym, trafiał za 3 (6/10). W każdym z meczów drużyna z nim na parkiecie była lepsza od rywala – łącznie o 30 punktów.
Wtem, nagle – w meczu nr 3 Tabak z Zyskowskiego właściwie kompletnie zrezygnował. Chorwacki trener nie bez kozery nosi w polskim środowisku koszykarskim pseudonim „Papież”. Nikt z kolegów po fachu specjalnie nie wyrywa się do oceny jego decyzji ws. rotacji drużyny z Sopotu. Szczególnie po meczu, który ostatecznie Trefl wygrał, zapewniając sobie pierwszy po 12 latach występ w wielkim finale.
Pozostaniemy więc na przytoczeniu kilku anonimowych wypowiedzi szkoleniowców, którzy z bliska obserwują wydarzenia na parkietach Orlen Basket Ligi i w roli pierwszych trenerów bądź asystentów przygotowywali w ostatnich miesiącach swoje drużyny do meczów z Treflem.
– Właściwie dziwna historia w tym Zyskowskim. Obejrzałem chyba wszystkie mecze Trefla w playoff i nie rzuciło mi się w oczy, by zaczął jakoś nagle odstawać od kolegów, a tak nagła zmiana roli w zespole w trakcie playoff to jednak rzadkość. Jestem zaskoczony, choć sam ze zdziwieniem złapałem się w poniedziałek gdzieś na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, że czegoś mi w tej rotacji Trefla brakuje. Dopiero po chwili zrozumiałem, że brakuje w niej Zyskowskiego.
– Nie jest żadną wielką tajemnicą, że Zyskowski wielkim obrońcą nie jest. Właśnie w ten sposób się go ocenia w zaciszach trenerskich gabinetów wielu klubów PLK – jako dziurę w obronie. Większość drużyn, wychodząc na mecz z Treflem, stara się go atakować. Skoro Żan Tabak ogranicza jego minuty tak drastycznie, można dojść tylko do jednego wniosku – Żan uważa, że z obecną drużyną więcej może ugrać obroną niż atakiem.
– Zyskowski zawsze bardziej bronił swoim sprytem niż możliwościami fizycznymi, lecz do tej pory zawsze sobie jakoś na poziomie PLK radził. Decyzja Tabaka jest o tyle ciekawa, bo mimo defensywnych ograniczeń tego gracza, mówimy tu też o maszynie do zdobywania punktów. Wiele dobrego można powiedzieć o obecnym Treflu, ale co jak co, lecz zdobywanie punktów nie przychodzi tej drużynie szczególnie łatwo.
– Jestem szalenie ciekawy jak będzie dalej wyglądała rotacja Trefla. Podczas meczu nr 4 ze Śląskiem odnosiłem wrażenie, że Tabak był niesłychanie pewny swego i nie dopuszczał do siebie myśli, że ten mecz może przegrać. Stawiam, że szykował już rotację pod kątem finałowego starcia z Kingiem i ze swoim dawnym asystentem Arkadiuszem Miłoszewskim. Teraz tylko powstaje pytanie – czy przed starciem nr 1, które jest przecież niesłychanie ważne w każdym finale, zdecydował się na zastosowanie zasłony dymnej, czy też po prostu właśnie tak będzie to już teraz wyglądało?
Odpowiedź na to pytanie poznamy w ciągu najbliższych kilkunastu dni. Jednego możemy być niemal pewni – Auston Barnes, który niedawno w rozmowie z nami przekonywał, że to właśnie Zyskowski z Schenkiem w kluczowych momentach najważniejszych meczów sezonu będzie decydował o „być albo nie być” Trefla, musiał być we Wrocławiu lekko zdziwiony. W poniedziałek trafił tylko 2 z 8 rzutów z gry, ale to właśnie on spędził na boisku ponad 26 minuty, przy niespełna pięciu Zyskowskiego.
Początek finału Orlen Basket Ligi w najbliższy piątek w ERGO Arenie. Mecz numer 1 o godz. 20. Transmisja w Polsacie Sport 2.
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>