Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Okrzyk triumfu napinającego mięśnie Jakuba Schenka niespełna cztery sekundy przed zakończeniem meczu nr 4 we Wrocławiu był potężny. Był właściwie jedynym dźwiękiem słyszanym wówczas przez wszystkich w hali Orbita.
Niespełna 30-letni rozgrywający wydał go z siebie po trafieniu drugiego rzutu wolnego, który dał Treflowi czteropunktową przewagę, zwycięstwo i jednocześnie awans do wielkiego finału. Właśnie rozegrał najlepszy mecz w swojej nie tak przecież już krótkiej karierze. Właśnie zapewnił swojej drużynie największy sukces od 2012 roku. Właśnie stał się – przynajmniej na ten jeden, krótki moment – władcą PLK.
W tej chwili wypada tylko przypomnieć, wyjątkowo głośno, słowa Piotra Karolaka sprzed kilkunastu dni: „Nie odmawiam ambicji innym reprezentantom Polski – ani byłym, z którymi sam miałem okazję grywać, ani obecnym. Ale gdyby każdy polski koszykarz miał takie podejście do uprawianie sportu i niekończącą się ambicję jak Jakub Schenk jestem przekonany, że obecnie bylibyśmy mniej więcej wicemistrzami Europy, a w mistrzostwach świata bralibyśmy udział regularnie, walcząc o awans do półfinału”.
– Podejdę do finałowego starcia z Kingiem normalnie, jak do finału mistrzostw Polski, czyli – właściwie nie wiem jak, bo jeszcze w finale takiej roli nie grałem – mówił chwilę po zakończeniu półfinału ze Śląskiem Schenk.
Ależ on na TEN moment zasłużył.
Pamiętacie jak Legia, po tej dziwnej chorobie, która przyplątała się do Schenka latem ubiegłego roku, postanowiła się dość szybko wyplątać z dwuletniego kontraktu podpisanem zaledwie kilka tygodni wcześniej?
Pamiętacie, gdy Schenk, chcąc wznowić treningi, uciekał pod skrzydła Igora Milicicia do Włoch?
Pamiętacie, gdy na początku sezonu podpisywał z Anwilem jedynie krótkoterminowy kontrakt?
Pamiętacie, gdy zimą po dwóch fatalnych występach w reprezentacji Polski, znalazł się w ogniu krytyki?
To teraz zapamiętajcie wczorajszy mecz Jakuba Schenka. 29 punktów, 3 zbiórki, 3 asysty, aż 11 wymuszonych fauli i przede wszystkim – 13/13 w rzutach wolnych. Śląsk nie był wcale w poniedziałek drużyną słabszą. Przegrał, bo spudłował aż 14 z 37 rzutów z linii. Trefl trafił 22 z 24.
– W mojej filozofii koszykówki rzuty wolne są bardzo ważne i poświęcam im mnóstwo czasu, tego samego też wymagając od kolegów z drużyny – mówił Schenk.
Brzmi jak prawdziwy lider zespołu, prawda?
Koszykarz, który na pewno marzy o tym, by w lipcu wraz z reprezentacją Polski walczyć w Walencji o awans do igrzysk olimpijskich w Paryżu, w poniedziałek grał fenomenalnie. Gdy trzeba było – zdobywał punkty. Gdy sytuacja tego wymagała – trafiał. Gdy w końcówce trzeba było faulem przerwać akcję rywali – robił to we właściwym momencie. Gdy trzeba było dopaść do bezpańskiej piłki – był najszybszy! Można powiedzieć, że jednoosobowo wykonał egzekucję na mistrzowskich ambicjach wrocławian i wcale nie będzie to szczególnie wielka przesada.
Sam Schenk zdobył 29 punktów. Dwóch kolejnych najlepszych strzelców Trefla w tym meczu – Aaron Best i Geoffrey Grosell 22. Wspólnie.
– Dzisiaj tak się ułożyło, że miałem możliwość zdobycia większej liczby punktów i podjąłem tę rękawice. Udało się i bardzo się cieszę. Zasuwaliśmy bardzo ciężko przez cały sezon, by takie mecze dźwignąć – komentował Schenk. – finał z Kingiem? Wiem, że rywal jest bardzo mocny i nie ma słabych punktów. To zespół, który ma serce mistrza i jest chyba w tym momencie najsilniejszy w lidze. Ale wiemy też po kilku meczach z nimi, gdzie mamy szukać przewag – dodawał.
Pierwszy mecz wielkiego finału playoff 2024 w najbliższy piątek w sopockiej ERGO ARENIE. Schenk kontra szykujący się do zabrania mu miejsca w reprezentacji Andrzej Mazurczak? Zapowiada się pasjonująco!
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
1 komentarz
Dobry mecz i Trefl zasłużenie wygrał, prowadząc przez większość meczu. W przypadku Śląska półfinał to i tak sukces, zwłaszcza zasługa trenera. Trudno
jednak wygrywać na tym poziomie jeśli ma się regularnie skuteczność poniżej 40proc i nie trafia kilkunastu rzutów osobistych we własnej (!) hali. Nawet trener magik nie pomoże, gdy centrzy nie biegają, a obwód nie rzuca żadnych trójek. Nie da się grać tylko skrzydłowymi. Mam nadzieję, że włodarze klubu przemyślą swoje decyzje transferowe i zostawią budowę składu trenerowi.