Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Igor Milicić zdobył jako trener trzy tytuły mistrza Polski, rok temu wprowadził Biało-czerwonych do półfinału EuroBasketu, w poprzednim sezonie uratował przed spadkiem z tureckiej ekstraklasy Besiktas Stambuł, a w kolejnym będzie pracował w lidze włoskiej. Prowadzący Bośnię i Hercegowinę Adis Beciragić w przeszłości prowadził jako pierwszy trener zespoły w lidze tureckiej, lecz ostatnie lata spędził już w kosowskiej.
Po wczorajszym meczu w Gliwicach można dojść do jednego wniosku – nieprzypadkowo obaj trenerzy w trajektorii swoich karier znajdują się w zasadniczo różniących się od siebie pozycjach.
Bośniacy, choć mogli w tym meczu liczyć na przewagę fizyczną, od samego początku – odpychani przez ryglujących dostęp do kosza Polaków – opierali grę na rzucie za 3. A pudłowali niemiłosiernie – w pierwszych 15 minutach trafili jedynie 2 z 18 rzutów z dystansu (w całym meczu 7/36).
Polacy? Nie mieli najmniejszych problemów ze skutecznością. Szczególnie liderzy zespołu Mateusz Ponitka i Michał Sokołowski. W pierwszej połowie „Sokół” raz za razem krzywdził rywali kolejnymi celnymi trójkami (5/7) i zdobył w ciągu 17 minut aż 19 punktów. Ponitka spędził na boisku jeszcze o minutę dłużej, a do 13 punktów dołożył też 5 zbiórek, 2 asysty i aż 6 wymuszonych fauli.
Prowadziliśmy do przerwy aż 50:37, mając fantastyczną 50-procentową skuteczność rzutów za 3 (w całym meczu 14/31). Po przerwie rywale rzucili się do odrabiania strat – po kilku minutach odrobili zdecydowaną większość z nich (54:57). Mogli też pochwalić się skutecznością rzutów za 2 na poziomie 87 procent (13/15), ale wciąż często decydowali się na rzuty z dystansu.
Tymczasem naszą drużynę w momencie tego chwilowego kryzysu napędzili dwaj juniorzy, synowie byłych kadrowiczów – Andrzej Pluta, który odciążył nieco liderów od rozgrywania piłki i Jarosław Zyskowski, błyskawicznie zdobywając osiem punktów. Jeszcze nie skończyła się trzecia kwarta, a po trafieniu tego pierwszego za 3 prowadziliśmy już 70:54. To był nokaut!
W ostatniej kwarcie nasza przewaga momentami przekraczała nawet 20 punktów. Szkoda tylko, że w końcówce większość z niej została roztrwoniona.
Dzięki zwycięstwu Polacy są blisko gry w piątkowym półfinale turnieju I fazy kwalifikacji olimpijskich. Aby stracić awans, musieliby w ostatnim meczu przegrać w środę w Gliwicach z Portugalią co najmniej 10 punktami, przy jednoczesnym zwycięstwie Bośni z Węgrami.
Jeśli Polacy wygrają trzeci mecz z rzędu (lub przegrają nie więcej niż 8 punktami, przy wygranej Bośni z Węgrami) zajmą pierwsze miejsce w grupie. Może ono zapewnić potencjalnie słabszego rywala w półfinale. Póki co zdecydowanie najmocniejszą ekipą drugiej części turnieju, rozgrywanej w Tallinie, wydaje się Izrael. Jeśli jutro pokona Estonię, Polacy – zachowując pierwsze miejsce – w piątek zagraliby z Czechami w rewanżu za mecz inaugurujący ubiegłoroczny EuroBasket.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
2 komentarze
Tak grającą kadrę to chce się oglądać!
było bardzo dobrze! tylko trójki nie zawsze będą tak wpadać…