Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Nigdy nie byłeś na meczu w Kownie? Chciałbyś się przekonać jak to jest? Nic prostszego – wystarczy, że odpalisz poniższe wideo. Ale zanim naciśniesz „play” zadbaj jeszcze o dwie rzeczy: rozciągnij obraz na cały ekran i – przede wszystkim – nałóż słuchawki na uszy i ustaw maksymalny poziom głośności.
Ciary na plecach, prawda?
– Jeden mecz w Eurolidze jest dla drużyny olbrzymim wysiłkiem, olbrzymim. Nie wierzę, że rywale analizują, na kogo woleliby wpaść w play-offach. Widzicie, jak walczy Milan? Jak walczą drużyny bez szans na ósemkę? – grzmiał na konferencji po czwartkowym meczu trener Olympiacosu Georgios Bartzokas.
Jego ekipa wygrała w Kownie różnicą dwóch punktów (74:72), choć niespodzianka wisiała w powietrzu.

W lidze tak silnej i wyrównanej jak Euroliga sezonu 2022/2023 ciężko mówić o sensacjach, ale żeby pokonać lidera rozgrywek, genialny Olympiacos, przeciwnik musi wznieść się na koszykarskie wyżyny. A przynajmniej trafiać trójki na ponadprzeciętnej skuteczności. Grecy dominują nad rywalami centymetrami i fizycznością, zachwycając przy tym szybkością i koordynacją ruchową. Ich pierwsza piątka z najlepszym defensywnym graczem ligi litewskiej z roku 2019 – rozgrywającym Thomasem Walkupem, mierzącym 218 centymetrów Francuzem Moustaphą Fallem i jednym z faworytów do statuetki MVP Bułgarem Saszą Vezenkovem gwarantuje wszystko, co w europejskiej koszykówce najlepsze.
Walkup wrócił na Litwę po dwóch latach. W kowieńskiej drużynie u trenera Sarunasa Jasikeviciusa rozwijał się przez trzy sezony. Dziś błyszczy przy zmianach krycia w biało-czerwonych barwach. Fall walkę na deskach wygrywa przede wszystkim mądrym zastawieniem, a dopiero potem przewagą wzrostu. Vezenkov rozciąga obronę, kreuje przewagi i trafia jak z nut. W ofensywnym repertuarze ma wszystkie możliwe rzuty. Jest również świetnym obrońcą, często pilnującym na obwodzie zawodników dużo niższych od siebie (206 cm).
Tylko że to Euroliga i nawet ta trójka ze wsparciem wchodzących z ławki zadaniowców – którzy, tak jak Shaquilelle McKissic raz za razem wygrywają siłowe akcje 1 na 1 – może w czwartej kwarcie roztrwonić kilkunastopunktową przewagę. W Eurolidze AD 2023 takie rzeczy dzieją się mimo pressingu, od którego praktycznie nie ma odpoczynku. W Kownie dodatkowo przyczynia się do tego 14 500 gardeł. W Żalgiris Arenie litewscy fani basketu pobili w tym sezonie własny rekord sprzed pandemii – wykupili wszystkie bilety już na 16 euroligowych meczów z rzędu.
Biało-zieloni kibice są przebrani, rozśpiewani i nie przestają dopingować. Nigdy. Śpiewają, skandują i podrywają dopingiem swoich koszykarzy do pogoni. To nie była moja ani pierwsza, ani druga wyprawa do Kowna. Jadąc na Litwę czytałam o tym, jak moi redakcyjni koledzy odwiedzili wraz z grupą polskich fanów Jeremy’ego Sochana w San Antonio. Świetna sprawa. Ale wiedziałam też, że mecz, którego będę świadkiem w Kownie będzie widowiskiem w niczym nie ustępującymi spektaklom z NBA.
Zaryzykuję stwierdzenie, że był lepszy, bo produkcyjne smaczki na wesoło uzupełniają łapiące za serducho elementy patriotyczne i kibicowskie. Byłam wielokrotnie na meczach NBA, głównie w Milwaukee. Gdy zazwyczaj po trzeciej kwarcie jedna z drużyn przekracza 100 punktów i widzę jak nikt nawet nie markuje obrony, wychodzę po cheese curds lub jakiś koktajl. Bo co tu oglądać.
A Euroliga – to inna para kaloszy!
W tym sezonie Litwini znowu grają powyżej oczekiwań, a kluczowe role w Żalgirisie odgrywają rodzimi gracze. Na sportowe emerytury ostatnio odeszli Paulius Jankunas i Mantas Kalnietis. Pałeczkę razem z kapitańską opaską przejął kolejny urodzony w Kownie koszykarz – Edgaras Ulanovas. Jego przechwyty i trójki zainaugurowały w czwartek zryw gospodarzy. Równie często (ponad 60% za 3!) trafiał inny obwodowy gracz Żalgirisu – Tomas Dimsa. Cztery i pół minuty przed końcem regulaminowego czasu gry próbę zza łuku Giannoulisa Larentzakisa zablokował Arnas Butkevicius, a chwilę później na upragnione prowadzenie Żalgiris wyprowadził Łotysz Rolands Smits (18 punktów, 4/6 za 3).
Ostatnie posiadania były grą nerwów, z linii rzutów wolnych raz mylił się, a dwa razy punktował McKissic, a decydujący o zwycięstwie Olympiacosu jumpshot (dziewiąty celny z dziewięciu oddanych za 2 punkty!) trafił Vezenkov.
Żalgiris miał jeszcze sześć sekund, jednak tuż przed syreną rzut spod kosza przestrzelił Ulanovas.
Zapytany w wywiadzie pomeczowym o to, jak wyglądać miała ostatnia akcja, litewski trener Kazys Maksvytis przyznał, że rozrysował zawodnikom taką, którą zakończyć miał rzut z dystansu. Ale też… pochwalił decyzję kapitana.
Bo zaangażowanie jego drużyny, jak gra Vezenkova i doping litewskich kibiców, miało coś z perfekcji.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
byłem na tym meczu, potwierdzam słowa Pani Oli, perfekcja, szkoda Żalgirisu, pięknie zagrali z liderem, zabrakło milimetrów