O tym, że ta historia właśnie tak się najprawdopodobniej skończy informowaliśmy jako pierwsi już dwa tygodnie temu, gdy stało się jasne, że Aigars Skele nie będzie dłużej zawodnikiem prowadzonego przez Przemysława Frasunkiewicza niemieckiego zespołu Rostock Seawolves.
Właściwie – z kilkumiesięcznym opóźnieniem, spełniło się jedno z naszych wiosennych życzeń!
Pamiętacie te wydarzenia z maja kończącego się roku? Następujące dzień po dniu ćwierćfinałowe mecze nr 5 we Włocławku i Ostrowie Wielkopolski? Porażki Anwilu i Stali? Krokodyle łzy Victora Sandersa?
Pamiętacie ten łamiący się głos Skele, gdy Łotysz wyrażał wdzięczność klubowi za to, że w trakcie dwóch lat odwiódł go od zakończenia kariery?
Pamiętacie ten tekst, w którym wyrażaliśmy nadzieję, że choć jedna z ww. gwiazd PLK, dla których gra we Włocławku i Ostrowie ewidentnie nie była jedynie odrabianiem sportowej pańszczyzny, zostanie w polskiej lidze dłużej?
Aigars Skele otrzyma szansę rewanżu za niepowodzenie w ćwierćfinale ostatniego playoff otrzyma. W poniedziałek Łotysz ustalił ostatnie szczegóły kontraktu ze Stalą i powinien jej pomóc już w kolejnym meczu, który ostrowianie rozegrają w sobotę ze Startem w Lublinie. Inna sprawa, że aby mieć szans na wzięcie rewanżu, najpierw Łotysz musi swoją starą-nową drużynę do playoff doprowadzić. Póki co Stal z wynikiem 5-8 zajmuje w tabeli PLK dopiero 13. miejsce.
Skele w Bundeslidze nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Pozostawał najlepiej podającym zawodnikiem zespołu (4.7 asysty), ale ofensywnie nie był porównywalnie efektywny, jak w dwóch poprzednich sezonach w PLK. Zdobywał dla Seawolves zaledwie 6.4 punktu na mecz, spędzając na parkiecie średnio 23 minuty. O ile trener Frasunkiewicz nie stracił wiary w jego możliwości, to pozbyć się go postanowili szefowie klubu z Rostoku.
W poprzednim sezonie Skele w barwach Stali w każdym meczu zdobywał średnio 15.7 punktu, 9.0 asysty oraz 4.7 zbiórki i był jednym z najlepszych zawodników ligi. Latem, zanim Łotysz podpisał kontrakt w Niemczech, był najważniejszym celem transferowym szefów Śląska Wrocław.
PLK niedawno straciła na rzecz mocniejszych lig kandydata do miana MVP (Tarik Phillip) oraz dwóch innych wyróżniających się graczy (Souley Boum i Nick McGlynn). Odzyskanie jednego z najlepszych koszykarzy poprzednich dwóch lat jest dla wszystkich, nie tylko kibiców w Ostrowie czy Szczecinie, całkiem miłą odmianą.
3 komentarze
Skele kompletnie stracił głowę w ostatnim play off i w czwartej kwarcie praktycznie oddał Śląskowi wygrany mecz. Ale Stal z pewnością nie straci na jego powrocie. Problemem klubu z Ostrowa jest jednak trener: Urban ewidentnie nie dźwiga tematów, jakie powinien. Tak samo, jak stracił głowę we wspomnianym play off, tak samo dał się zagonić do narożnika Wilkom, praktycznie przecież niemal bezzębnym.
Stal przegrała ten mecz wyłącznie z powodu pasywności i braku pomysłów młodego trenera. Nawet ten oszołom, biegający wzdłuż końcowej linii, podobno ktoś z zarządu klubu, nie pomógł,
Skele zły Urban zły…. k**wa skąd takie … sie biorą???
Skele to nie była jednoosobowa działalność, że sam wygrywał i przegrywał mecze. Był istotnym elementem drużyny, ale elementem.
Ciekawe jak z tym powrotem będzie. Taki Klassen, jak grał w Czarnych, dzielił i rządził, jak wrócił do PLK, to w Śląsku był nieudaną chińską podróbką samego siebie.
A ten goryl przebrany jak na chrzciny, to sam prezes. Fenomenalne jest to, jak ganiając „bez żadnego trybu” cieszy się nadzwyczajną pobłażliwoscią sędziów. Każden jeden odwalający takiego berka z koszem byłby momentalnie zdjęty, jak nie przez sędziów, to przez ochronę. Ale ten ma jakiś czarowny immunitet.