Anwil Włocławek – Czarni Słupsk 87:64
Mimo braku Ryana Taylora i Emmanuela Akota Anwil i tak bardzo łatwo i efektownie wygrał przed własnymi kibicami pierwszy meczu turnieju Kasztelan Cup. Receptą na sukces okazało się zatrzymanie lidera Czarnych Lorena Jacksona (10 punktów, 4/13 z gry i 4 straty). Lekko krytykowani wcześniej przez kibiców z Włocławka Luke Nelson i Nick Ongenda w piątek byli najlepszymi koszykarzami zespołu, prezentują kilka naprawdę efektownych akcji:
Brytyjski rozgrywający rozdał 10 asyst, a kanadyjski środkowy rodem z RPA do 12 punktów (4/5 z gry) dołożył 5 zbiórek i 2 bloki. Trener Selcuk Ernak ma powody do zadowolenia!
Ale nie tylko z tego. Defensywa Anwilu funkcjonowała naprawdę solidnie, a próby napędzania ataku przez filigranowego Jacksona były gaszone w zarodku. Niemal wszystkie akcje dwójkowe słupszczan ze środkowymi nie miały w piątek racji bytu. Do tego wszystkiego doszła też zbilansowana ofensywa włocławian – pięciu zawodników zakończyło mecz z dwucyfrową zdobyczą. Michał Michalak przeciwko swojemu pracodawcy sprzed roku rzadko się mylił (13 punktów, 6/8 z gry), a D.J. Funderburk (14 punktów, 2/3 za 3) jako wysoki grożący rzutem z dystansu sprawiał ogromne kłopoty ekipie Mantasa Cesnauskisa. Bardzo dobrze prezentował się nawet Bartosz Łazarski, na którego turecki szkoleniowiec w grach kontrolnych stawia często i chętnie – 15 minut i celna “trójka”.
Czarni? Bez Jacksona właściwie nie istnieli. Wyrównana pierwsza kwarta (25:23 dla Anwilu) mogła dawać nadzieje na ciekawą rywalizację, ale w kolejnych trzech włocławianie udowodnili kto tego dnia był lepszy. Zdecydowanie lepszy.
Z pozytywów słupscy kibice mogą wyciągnąć dwie rzeczy:
– przebudzenie Quincy’ego Forda (15 punktów, 3/4 za 3) po nieprzekonujących występach przed własną publicznością
– cztery celne trójki lubiącego obręcze w Hali Mistrzów (pamiętacie majowe ćwierćfinały, gdy był graczem Spójni?) Aleksa Steina
Na drugim biegunie Jakub Musiał, który z włocławskimi obręczami się nie zaprzyjaźnił (8 punktów, ale i 0/8 za 3). Pod kreską wciąż Michał Nowakowski (4 punkty, 0/4 za 3), a Justice Sueing (1 punkt i 6 zbiórek) tym razem nie trafił z gry. Z debiutu Jamelle’a Hagginsa nie można jeszcze wywnioskować wiele, poza tym, że na pewno nie pojawił się w Polsce z kilkunastoma kilogramami nadwagi!
Anwil: Funderburk 14, Michalak 13, Petrasek 13 (9 zb.), Ongenda 12, Gruszecki 10, Nelson 8 (10 as.), Łączyński 8, Turner 4, Łazarski 3, Szczepaniak 2.
Czarni: Ford 15, Stein 14, Jackson 10, Musiał 8, Dziemba 5, Haggins 5, Nowakowski 4, Tomczak 2, Sueing 1 (6 zb.).
Trefl Sopot – King Szczecin 68:92
Ile dla Kinga znaczy Andy Mazurczak, samą swoją obecnością, można było się przekonać w trakcie ostatnich sparingów. Gdy najlepszy gracz PLK poprzednich dwóch sezonów ostatnio chorował, szczecinianie zaliczyli 30-punktową klęskę ze Startem Lublin we Wrocławiu i remis ze Śląskiem. W piątek z powoli (tylko 4 punktów i 2 asyst) wracającym do sił swoim liderem zrewanżowali się w ERGO ARENIE Treflowi za czerwcowy finał playoff, wygrywając różnicą aż 24 oczek.
Prym w zespole zwycięzców wiódł Przemysław Żołnierewicz, najlepszy strzelec z dorobkiem 17 punktów (4/9 za 3). Każdy z amerykańskiego tercetu obwodowego szczecinian zanotował dwucyfrową zdobycz: Teyvon Myers (14 punktów i 6 asyst), Kassim Nicholson (13 punktów) oraz James Woodard (14 punktów i 6 zbiórek). King udowodnił, że da się przebić mur w postaci imponująco wyglądającego fizycznie tercetu obwodowego Trefla!
Próba generalna mistrzów Polski przed pierwszym meczem w EuroCup – to już w środę w Sopocie z Rathiopharm Ulm – wyraźnie oblana. Sama porażka w sparingu o niczym nie świadczy, ale jej rozmiar i słabsza postawa kilku zawodników mogą Żana Tabaka lekko martwić. Goście wygrali zbiórki 38:26. Tylko 4/13 z gry i 4 straty Tarika Phillipa, łącznie 5/14 z gry duetu Best & McGowens i dość bezproduktywne minuty w wykonaniu Mikołaja Witlińskiego i Andy’ego Van Vlieta.
Nic to, było minęło – z niecierpliwością czekamy na mecz z Ulm, ściskając kciuki za sukces mistrzów Polski!
King: Żołnierewicz 17, Myers 14 (6 as.), Woodard 14 (6 zb.), Nicholson 13, Dziewa 12, Kostrzewski 6, Brown 6, Wójcik 6, Mazurczak 4.
Trefl: Groselle 15 (6 zb.), Weathers 13, Phillip 11, Zyskowski 10, Schenk 7, McGowens 7, Best 5.
Efekt Urlepa – dwa zwycięstwa Spójni w Toruniu!
98:59 z niżej notowanymi Twardymi Piernikami, 103:76 z wyżej notowaną grającą w pełnym składzie Legią. Spójnia dwa mecze w Toruniu wygrała różnicą 66 punktów. Nieźle!
Początek okresu przygotowawczego nie był najlepszy w wykonaniu stargardzian imponujący – Andrej Urlep dopiero zaczynał się wówczas instalować w szatni zespołu. Teraz, po pięciu sparingach i wielu godzinach spędzonych przez drużynę podczas treningów, można powoli zacząć dochodzić do wniosku, że Spójnia wcale nie musi być taka słaba, jak ją wielu maluje. Odniosła dwa przekonujące zwycięstwa z rywalami z ekstraklasy, a co najważniejsze – jej defensywa funkcjonowała tak, jak sobie tego słoweński szkoleniowiec życzył. 135 punktów stracone w trakcie 80 minuty dwóch gier kontrolnych w Toruniu nie było dziełem przypadku.
Efekt Urlep!
Dwukrotnie najlepszym strzelcem “Biało-Bordowych” był Luther Muhammad, który wyrasta na sprawną, jednoosobową armię ofensywną. W dwóch sparingach w Arenie Toruń Amerykanin trafił 20 z 28 rzutów z gry. Wow! Wiele dobrego nie można natomiast powiedzieć o skuteczności Ta’Lona Coopera, który łącznie trafił tylko dwa razy przy 11 rzutach z gry. Debiutant po NCAA może się za to pochwalić 7 asystami w meczu z Twardymi Piernikami oraz ciekawym tańcem w klubowym autokarze przed – jak sam to ujął – pierwszym meczem wyjazdowym w roli profesjonalnego koszykarza.
Formą imponuje Wesley Gordon, który dwukrotnie był bliski double-double. Miejsce w rotacji, raczej już na stałe, wywalczył sobie Sebastian Kowalczyk, którego przyszłość w Stargardzie jeszcze niedawno stała przecież pod znakiem zapytania. Damian Krużyński, na którego Andrej Urlep w poprzednich meczach stawiał niechętnie, w Toruniu zdobył 9 punktów z gospodarzami i 14 z Legią. Dwukrotnie stargardzianie zagrali na ponad 55-procentowej skuteczności, tym samym wysyłając sygnał całej PLK: nie skreślajcie nas!
Spójnia w meczu z Piernikami: Muhammad 17, Słupiński 13 (7 zb.), Langović 12, Martinez 11, Kowalczyk 9, Krużyński 9, Gordon 8 (10 zb.), Kikowski 7, Cooper 6 (7 as.), Yam 3, Wojdak 3.
Spójnia W meczu z Legią: Muhammad 29 (5 zb., 5 as.), Krużyński 14, Martinez 12, Słupiński 10, Cooper 9, Gordon 9 (9 zb.), Kowalczyk 7, Yam 6, Langović 4, Wojdak 3.
Twarde Pierniki mają duży problem, Legia – także
Dwie drużyny pokonane przez Spójnię mają przed ligową inauguracją swoje kłopoty.
Twarde Pierniki z powodu poważnej kontuzji straciły Aljaza Kunca, więc ich i tak dość wątła rotacja w perspektywie zbliżającego się sezonu zrobiła się już… dramatycznie wąska. Póki co próbują dziurę łatać sprawdzanym wcześniej przez Legię Białorusinem, ale wątpliwe by Dzmitry Ryuny okazał się lekiem na całe zło. Po meczu ze Spójnią jego dorobek statystyczny wyglądał całkiem solidnie (6 punktów i 13 zbiórek), ale najgorszy w zespole wskaźnik -32 podczas 30 minut gry przebywał na parkiecie też nie wziął się znikąd. To nie jest raczej – przynajmniej w tej chwili – zawodnik przygotowany do rywalizacji na poziomie PLK.
Dla Legii klęska ze Spójnią była już kolejnym nieciekawym sygnałem ostrzegawczym przed zbliżającym się turniejem finałowym o Superpuchar Polski w Radomiu. O ile przegrany poprzedni mecz z Opavą można było jeszcze tłumaczyć choćby faktem nieobecności w zespol leczącego lekki uraz Mate Vucicia, to w piątek w Toruniu były środkowy Twardych Piernik już w warszawskim zespole zagrał. Ewidentnie nie jest jeszcze w pełni sił (1 punktu i 1 zbiórka w ciągu 7 minut, a cała Legia – w pełni formy.
W sobotę Twarde Pierniki zagrają w Toruniu z Legią. Kto po tym meczu będzie miał jeszcze więcej powodów do zmartwień?
Twarde Pierniki w meczu ze Spójnią: Wilczek 10 (2/6 za 3), Myles 10, Ertel 9 (5 zb.), Abu 7, Gaddeors 7, Ryuny 6 (13 zbiórek), Tomaszewski 3, Lipiński 3, Sowiński 2, Grochowski 2, Diduszko 0.
Legia w meczu ze Spójnią: Evans 13, Grudziński 11 (5 zb.), McGusty 10, Jones 10, Silins 10, Wilczek 9, Pluta 9 (7 asyst, 2/9 z gry), Kolenda 3, Vucić 1, Wieluński 0,
MKS Dąbrowa Górnicza – Dziki Warszawa 57:74
Ostatnią drużyną bez porażki w okresie sparingowym po przegranej GTK ze Startem pozostają Dziki Warszawa, które rozpędzone po zwycięstwie w turnieju w Słupsku mają ochotę na zdobycie kolejnego skalpu. W piątek w Lublinie w drugiej połowie zatrzymali ofensywę MKS na tylko 23 (!) punktach.
Nick McGlynn był bardzo dobry już w poprzednim sezonie, ale teraz jest po prostu znakomity. Od kilku sparingów Amerykanin utrzymuje równą formę, będąc za każdym razem liderem punktowym zespołu. Dużo wyższy, mierzący 218 cm Mattias Markusson nie przeszkodził mu w zdobyciu 16 punktów i 7 zbiórek. McGlynn zatrzymał Szweda na 6.
Duet “McG” zapowiada się na jeden z groźniejszych w PLK – Rickey McGill coraz bardziej pokazuje się jako nie tylko łowca punktów, a także jako kreator. W Lublinie poza 15 punktami (5/10 z gry, 2/4 za 3) zanotował też po 5 zbiórek i asyst oraz 3 przechwyty. Elitarny zadaniowiec Janari Joesaar też nie zawiódł po raz kolejny – 14 punktów, 6 zbiórek i +23 gdy przebywał na parkiecie. Mało? To jeszcze aż 5 przechwytów.
Krzysztof Szablowski zmontował naprawdę ciekawą drużynę jak na warunki PLK. Nie rezygnując z głównego założenia, jakim jest żelazna defensywa. Najlepsza ofensywa ligi poprzedniego sezonu uciułała w starciu z Dzikami zaledwie 57 punktów.
Boris Balibrea zapala zielona światło przez swoimi strzelcami dystansowymi. Dysproporcja pomiędzy liczbą rzutów zza łuku MKS (41) z tymi bliżej kosza (23) była w piątek kolosalna. Aleksander Załucki po dołączeniu rasowego strzelca Ray’a Cowelsa (15 punktów, 3/8 za 3) wciąż rzuca sporo, choć w Lublinie po raz pierwszy w trakcie sparingów zabrakło mu skuteczności – to były tylko 3 celne “trójki” na 13 prób. Dla dąbrowian to pierwsze przetarcie przedsezonowe z rywalem z polskiego podwórka. Wnioski nie są szczególnie optymistyczne.
Dziki: McGlynn 16 (7 zb.), McGill 15 (5 zb., 5 as., 3 prz.), Joesaar 14 (6 zb., 5 prz.), Aleksandrowicz 7, Szlachetka 7, Bender 5, Grochowski 4 (6 as.), Andersson 3, Mokros 2, Bartosz 1.
MKS: Cowels 15, Boum 13 (6 zb.), Załucki 9, Markusson 6 (6 zb.), Kucharek 6, Łapeta 3, Hook 3, Magassa 2.
Start Lublin – GTK Gliwice 78:73
Pierwsza porażka GTK stała się faktem, choć dopiero w ósmym sparingu! Gliwiczanie zdominowali walkę na tablicach (aż 39:22 w zbiórkach), ale przegrali. Tak naprawdę wyłącznie przez słabą dyspozycję strzelecką. Tercet strzelców Milon & Laksa & Czerapowicz złożył się tym razem na jedynie 2/14 rzutów zza łuku. Auć.
Liderem zespołu był Mario Ihring (23 punkty, 5 zbiórek i 6 asyst), który bardzo dobrze współpracował ze środkowymi. Łukasz Frąckiewicz był bliski double-double (13 punktów i 9 zbiórek), a rezerwowy Malik Toppin zdobył 16 punktów.
W Lublinie zza chmur wyłania się powoli słońce i czterech porażkach z rzędu Start zalicza serię dwóch wygranych. Co prawda Ousmane Drame (13 punktów i 5 zbiórek) już nie dominuje tak jak wcześniej, ale coraz lepiej prezentuje się Manu Lecomte (16 punktów, 7/10 z gry i 8 asyst). Duże piętno na grze zespołu z Koziego Grodu odcisnął w piątek Tyran De Lattibeaudiere (18 punktów, 8/10 z gry i 3 przechwyty), a pozostali gracze też dołożyli od siebie po kilka oczek. Co może martwić Wojciecha Kamińskiego? Wciąż podejrzana defensywa, szczególnie akcji pick and roll oraz chwiejna forma C.J. Williamsa, który lepsze momenty przeplata z gorszymi. W piątek przed lubelskimi kibicami zdobył tylko 7 punktów.
Start: De Lattibeaudiere 18 (3 prz.), Lecomte 16 (8 as.), Drame 13, Ramey 10, Williams 7, Put 7, Krasuski 3, Karolak 2, Szymański 2.
GTK: Ihring 23 (5 zb., 6 as.), Toppin 16, Frąckiewicz 13 (9 zb.), Milon 7, Czerapowicz 5, Gordon 5 (6 as.), Laksa 2, Piśla 2.
SPARINGOWA TABELA ORLEN BASKET LIGI PRZED SEZONEM 2024/25
1. GTK Gliwice | 6 | 1 | 1 | 75 |
2. Zastal Zielona Góra | 3 | 0 | 1 | 75 |
3. Dziki Warszawa | 5 | 2 | 0 | 71,4 |
4. Śląsk Wrocław | 5 | 1 | 1 | 71,4 |
5. Anwil Włocławek | 4 | 1 | 1 | 66,7 |
6. Trefl Sopot | 4 | 0 | 2 | 66,7 |
7. Twarde Pierniki | 3 | 0 | 2 | 60 |
8. King Szczecin | 3 | 1 | 2 | 50 |
9. MKS Dąbrowa Górnicza | 3 | 0 | 3 | 50 |
10. Spójnia Stargard | 3 | 0 | 4 | 42,9 |
11. Arka Gdynia | 2 | 0 | 3 | 40 |
Legia Warszawa | 2 | 0 | 3 | 40 |
13. Start Lublin | 2 | 0 | 4 | 33,3 |
14. Górnik Wałbrzych | 1 | 0 | 2 | 33,3 |
15. Czarni Słupsk | 1 | 0 | 4 | 20 |
16. Stal Ostrów Wlkp. | 1 | 1 | 4 | 16,7 |
5 komentarzy
Powtórzę się, Trefl jest ciężki. Nie ma co marzyć o obronie mistrzostwa. Ma chwilę obecną najmocniejszy jest King, drugi Anwil i potem Śląsk który jest takim trochę czarnym koniem bo jak wypalą Whithead z Senglinem i jak Rajkovič to dobrze poukłada to może być mistrz albo znów walka o każdą wygraną jak w zeszłym roku.
albo przyjda kontuzje w slasku jak ostatnio bo chyba sztabu nie zmienili
miało być cieńki, nie ciężki.
Widać że nikt z redakcji nie ma pojęcia co się działo na sparingu Trefla , Van Vliet zagrał praktycznie nic ponieważ doznał kontuzji, wyraźna roznica ilości rzutów wolnych ilustruje okropna prace sędziów którzy zapadli na ślepotę jeżeli chodzi o akcje jednej drużyny. Redakcja po raz kolejny daje ciala. pozdrawiam kibiców z całej polski
Co, już sędziowie nie pomagają jak w finale i to boli? 🙂 A Vliet nawet i bez kontuzji za dużo by nie ugrał.