Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
„Lubię ryzyko. Przekonuję argumentami i konkretnymi cyframi” – nasz wywiad z Radosławem Piesiewiczem na temat nowej umowy z Polsatem znajdziesz TUTAJ>>
Tuż przed podpisaniem nowej umowy na transmisje meczów PLK, Polsat wyemitował film przypominający i podkreślający swoją wieloletnią, owocną współpracę z koszykarską ekstraklasą. Tymczasem niedzielny mecz derbowy Anwilu Włocławek z Twardymi Piernikami oglądało na antenie Polsatu Sport Extra średnio ok. 9200 osób. Jeśli po kilkunastu latach tej współpracy doszliśmy do poziomu 9200 widzów meczu Anwilu, to gdzie my będziemy za kolejne 7 lat?
Ogólne założenia nowej umowy ligi z Polsatem są znane, przyjrzyjmy się na chłodno jej plusom i znakom zapytania.
PLUSY
Jedna platforma – nawet jeśli nie ma jeszcze żadnej pewności, odnośnie cen pakietów, konkretnych kanałów telewizyjnych, form publikowania na platformie internetowej (czy zacznie działać VOD?), to umieszczenie wszystkich meczów ekstraklasy w jednym miejscu jest dla kibica koszykówki wygodniejsze i przede wszystkim tańsze.
Pieniądze dla klubów – pomijając dziwaczny fakt, że w następnym sezonie PLK odda prawa telewizyjne Polsatowi za darmo, pozyskanie gotówki dla klubów jest oczywistym krokiem do przodu. Czy suma średnio ok. 187 tysięcy na drużynę to wiele? Można dyskutować, zazwyczaj będzie to kilka procent klubowego budżetu, ale przecież lepiej te pieniądze mieć niż nie mieć.
Z pierwszych komentarzy, które zebraliśmy w lidze wynika jednak, że nie są to kwoty, które wywołały jakąś szczególną euforię wśród klubowych prezesów i księgowych.
ZNAKI ZAPYTANIA
Długość i sztywność kontraktu – 7 sezonów na rynku praw telewizyjnych to lata świetle. Wszystko wskazuje na to, że umowa PLK z Polsatem nie uwzględnia ewentualnej waloryzacji w przypadku, gdyby boom w polskiej koszykówce faktycznie nastąpił, a popularność ligowych transmisji skoczyła. Gdy dodamy jeszcze inflację, te 3 miliony rocznie do podziału na 16 drużyn za kilka lat mogą okazać się po prostu niekorzystnym dealem.
Podpisując tak skonstruowaną umowę, Radosław Piesiewicz zakłada, że dużo lepiej niż dziś to raczej już nie będzie.
Mam świadomość, że trudno porównywać dyscypliny o tak różnym stopniu popularności, ale przykład ligi żużlowej pozwala sobie wyobrazić, ile można obecnie w Polsce zarabiać na prawach telewizyjnych. Za sezon kluby ekstraklasy dostają tam do podziału 60 milionów złotych, czyli łącznie 20x więcej niż dostaną koszykarskie, gdy transmisje – na konkurencyjnych platformach – oglądają się powiedzmy 10x lepiej od PLK.
Priorytety Polsatu – wbrew wzruszającym filmikom z konferencji prasowej, przez ostatnie lata koszykówka w Polsacie była raczej zapchajdziurą niż ważnym elementem. Realizując wcześniejsze umowy z PLK stacja nie dbała za bardzo o promocję koszykówki, przerzucała i narzucała godziny oraz anteny nadawania meczów, emitowała w gorszych miejscach spotkania o tej samej porze, co swoje faktycznie priorytety – np. siatkówkę, a jakość realizacji transmisji zbyt często odstawała od współczesnych standardów.
OK, nasza liga jest jaka jest, do PLK i PZKosz można mieć mnóstwo zastrzeżeń, ale i Polsat też dołożył swoją cegiełkę do tego, że oglądalności polskiej koszykówki obecnie są tak złe.
Po tym wszystkim decydujemy się na nową, 7-letnią umowę. Te 3 miliony rocznie (a raczej 2.6 mln, uwzględniając rok za darmo), to przy obecnych cenach (które z pewnością przez kilka lat wzrosną) równowartość ok. 7000 rocznych pakietów Polsat Sport Go. Niewiele, prawda? Śmiało można zakładać, że Polsat zarobi na tym kontrakcie nawet utrzymując obecny styl pracy i poziom zaangażowania.
Ale może jednak spróbuje zarobić więcej? Przedstawiciele telewizji – prezes Stanisław Janowski i dyrektor Marian Kmita – obiecywali przy okazji podpisania nowej umowy, że chcą teraz do basketu podejść tak jak niegdyś do siatkówki, która w efekcie stała się polskim sportem narodowym. Byłoby pięknie, gdybyśmy faktycznie wreszcie spróbowali wyjść poza krąg najtwardszych fanów koszykówki, którzy zostali do dziś przy niej bez względu na jakość telewizyjnej oferty.
Czy Polsat, niewątpliwie posiadający do tego instrumenty, teraz się na taką inwestycję i mocną promocję basketu zdecyduje? Nie dowierzam, no ale dajmy mu szansę.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
boom na jakąkolwiek dyscyplinę jest w 100% skorelowany z wpływami z praw telewizyjnych. dlatego nie będzie postępu bo nie ma jednego elementu z triady finansowania klubów.
no chyba że miasta się zbuntują i ustawią na rogatkach kasownik od wstępu wozu transmisyjnego na teren miasta. to na nie spada główny ciężar finansowania. de facto kluby są finansowane w wiecej niz 50% z podatków lokalnych (samorządy) i centralnych (SSP).
No ale obejrzeć #pijkranowke w Izraelu jest dla miasta zajebistym ROI. Polska bogata kraj.
Pozostaje liczyć na jakieś jednosezonowe wyskoki pod patronatem kogoś komu politycy urwą głowę po kilku sezonach pod mniej bądź bardziej uzasadnionym pretekstem jak Krauze czy Pruszkowowi. Długofalowej wizji brak.