Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Nawet w sezonie „covidowym”, którym zakończył się drugim miejscem zespołu z Lublina, Start nie zaczął rozgrywek aż tak dobrze jak teraz – wówczas z pierwszych siedmiu meczów wygrał pięć. Skrócone rozgrywki zakończył z bilansem 17-5. Ten sezon (2019/20), wówczas pod wodzą Davida Dedka, był chyba jedynym satysfakcjonującym od powrotu tego zespołu do ekstraklasy.
Przez kolejne sezony, mimo bardzo solidnych budżetów, wielu pozytywów nie w Lublinie nie notowano. Kolejni trenerzy notowali ujemne bilanse, lokalna publiczność traciła zainteresowanie meczami w Hali Globus, sympatii w reszcie kraju nie budowała szczególna pozycja Lublina w polskiej koszykówce. Miniony sezon (13. miejsce, bilans zaledwie 11-19) niemal już przelewał czarę goryczy. O tym bardzo długim oczekiwaniu na sukces w klubie i ośrodku z pięknymi tradycjami pisał na naszych łamach Piotr Karolak, pochodzący z Lublina były reprezentant Polski.
I znów jest nadzieja dla Startu
To co wydarzyło się w czwartek w Szczecinie nie wygląda już na przypadek. Jest niespodzianką, jak to porażka mistrza na własnym parkiecie, ale nie sensacją. Zwycięstwo Startu z Kingiem (85:81) nastąpiło już po wygranych z Treflem Sopot czy Śląskiem Wrocław. Stało się udziałem drużyny grającej efektownie i ofensywnie (średnio 93.9 pkt. na mecz, więcej rzuca tylko MKS), która trafia najlepsze w lidze 41.4% rzutów za 3 punkty.
Na tym wczesnym etapie sezonu Start wygląda na ekipę wreszcie dobrze zbudowaną, która zrozumiała przyczynę porażek w poprzednich sezonach. Właściwie obsadzono rolę lidera – Jabril Durham nie tylko potrafi grać w koszykówkę i jest nastawiony na zespołowe granie, ale także, tak zupełnie po ludzku, „chce mu się”. Najważniejszy strzelec zespołu, Liam O’Reilly praktycznie się nie zacina – nie zanotował jeszcze w lidze meczu poniżej 10 punktów, trafia znakomite ponad 40% trójek i ponad 60% rzutów za 2.
Zamiast eksperymentować, do składu wybrano zawodników już w PLK znanych (Barret Benson, Tomislav Gabrić i Trey Wade), ale jeszcze nie zgranych – wciąż będących na dorobku, chcących iść w górę. Mocno wzmocniono polską rotację, dodaniem Jakuba Karolaka i Filipa Puta. Wszystko zgodnie z kanonami.
Sezon ważny dla trenera Gronka
Od zdobytego w początkach samodzielnej kariery mistrzostwa Polski z Zastalem (sezon 2016/17) niedługo minie już 7 lat, a Artur Gronek z trenera początkującego stał się doświadczonym. Tymczasem poprzednie kluby, zadania i sezony sukcesów dość konsekwentnie nie przynosiły i trochę pytań o efektywność warsztatu tego szkoleniowca zaczęło się już pojawiać.
Gdyby ten świetnie zaczęty sezon udało się w tak dobrym stylu kontynuować, byłaby to wreszcie mocna odpowiedź trenera Gronka w kierunku wszystkich wątpiących. Warunki do takiego „stempla” zostały stworzone – drużyna wygląda na bardzo sensownie zbudowaną, a taktyka i pomysł się sprawdzają.
Na pewno krokiem bardzo pomocny (a ze względów prestiżowych, być może także niełatwym) było wzmocnienie trenerskiego sztabu Marcinem Woźniakiem, który kariery w roli pierwszego szkoleniowca nie kontynuuje, ale jest za to z pewnością jednym z topowych asystentów w Polsce.
Owacje publiczności i tytuł najbardziej pozytywnej historii początku sezonu PLK zasłużenie zgarnął MKS Dąbrowa Górnicza, ale także Start – wcześniej tak długo i zasłużenie krytykowany – także wreszcie zasługuje na uznanie i w tym momencie wygląda jak jeden z kandydatów do medali. Kontynuacja tej fajnej historii przyda się Startowi, trenerowi Gronkowi, ale i całej lidze.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
Ciekawe, na czym miałaby polegać ta efektowność warsztatu trenera. Bardzo interesujący temat…