Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
Zmiana przepisów, która dokonała się latem tego roku polegająca na wyeliminowaniu z gry fauli przerywających kontrataki znacząco podniosła liczbę zdobywanych punktów przez wszystkie zespoły. Ale chyba nikomu nie ułatwiła gry w równym stopniu jak Giannisowi.
Najlepsze w karierze 33,8 punktu na mecz przy rekordowej skuteczności rzutów z gry (58,9 proc) Greek Freaka nie wzięło się znikąd.
Oczywiście, MVP ligi z lat 2019-2020 wrócił do gry z przemożną chęcią wzięcia rewanżu – z Bucks w NBA za przegraną wiosną serię play-off z Celtics. Całemu światu chciałby udowodnić, że kolejny nieudany wielki turniej z reprezentacją Grecji – tym razem EuroBasket – to nic innego jak wypadkowa różnic w przepisach między NBA a FIBA.
Póki co Giannis jest na dobrej drodze, by potwierdzić/przypomnieć wszystkim dookoła, że to on w wieku niespełna 28 lat, naprawdopodobniej dopiero wchodząc w swój prime, jest obecnie najbardziej dominującym koszykarzem świata.
Przyjrzyjmy się kto Bucks stara się siedzieć na ogonie.
15. Minnesota Timberwolves (4-4)
Tak naprawdę – jedno z większych rozczarowań początku sezonu. Karl Anthony-Towns i Rudy Gobert mieli siać spustoszenie pod koszami rywali, a Anthony Edwards iść w ślady Dwyane’a Wade’a. Ale coś w tej drużynie nie klika, dwie wyraźne porażki ze Spurs nie wzięły się tylko z geniuszu Gregga Popovicha. Dopiero 24. najbardziej efektywny atak tego sezonu mówi o problemach Wolves wszystko.
Czy średnia będzie średnia? Chris Finch w lutym chciałby świętować drugą rocznicę objęcia stanowiska trenera. W ciągu 33 lat Timberwolves mieli 14 szkoleniowców – a więc trener, który swoją karierę rozpoczynał w angielskim Shieffield powinien, wyciągając średnią, jednak dotrwać do końca sezonu zasadniczego.
14. Philadelphia 76ers (4-5)
Gdy po 1-4 w pierwszych pięciu meczach tryb „panika” mógł zostać lada moment uruchomiony do gry wkroczył on – Tyrese Maxey. W kolejnych trzech meczach zdobył 86 punktów, trafiając 12 z 24 trójek. Nawet James Harden nieco wycofał się na z góry upatrzone pozycje na tylnym siedzeniu kanapy.
Joel, czy ty jesteś zdrowy? Jak nie ból kolana, to przeziębienie – status lidera 76ers martwi kibiców tego klubu coraz mocniej.
13. Miami Heat (3-5)
Wyniki słabe, a gra niewiele lepsza. Ale skoro Jimmy Butler najpierw przy 2-5 oświadcza, że Heat zakończą sezon zdobywając „pieprzone mistrzostwo”, a następnie w końcówce meczu dobija Warriors w swoim stylu trafiając daggera Klayowi Thompsonowi prosto w twarz – nie sposób nie wierzyć, że z ekipą z Miami będzie już tylko lepiej. Jimmy Butler jest tylko jeden.
Stary człowiek i może? W marcu, przed rozpoczęciem play-off, Kyle Lowry skończy 37 lat, ale Eric Spoelstra wychodzi z założenia, że wciąż jest w stanie grać po 35 minut na mecz.
12. Dallas Mavericks (4-3)
Luka Doncić jako pierwszy od czasu młodości Michaela Jordana (1986) rozpoczął sezon zdobywając w pierwszych sześciu meczach ponad 30 punktów. MJ w tamtych spotkaniach spudłował oba rzuty za 3 punkty. Doncić spudłował 41. OK, 12 prób dotarło do celu. Skuteczność? Lekko zawstydzająca – 22,6 proc. Nnawet w przegranym starciu z Michałem Sokołowskim w ćwierćfinale EuroBasketu Słoweniec trafiał częściej – 2/7. Ale poza tym – jest geniuszem.
Kiedy Kidd postawi na Wooda? 55 procentowa skuteczność za 3 piechotą nie chodzi. Może się nią pochwalić wciąż wchodzący do gry z ławki Christian Wood. Nie jest graczem idealnym, ale chyba jednak wciąż drugim najlepszym w tej średnio utalentowanej ekipie Mavs.
11. Denver Nuggets (4-3)
Jamal Murray nie jest sobą i dopóki w większym stopniu sobą się nie stanie, Nuggets o swoich mistrzowskich aspiracjach będą mogli szeptać jedynie w coraz bardziej przyciszonych rozmowach między sobą. Oglądanie w akcji Bonesa Hylanda i Christiana Brauna to przyjemność, lecz Nikola Jokić zasługuje na więcej pomocy. Zasługuje na Jamala Murraya w formie z bańki w Orlando. Może w drugiej połowie sezonu się doczeka?
Czy DeAndre Jordan się jeszcze doczeka? Ostatni raz serię play-off wygrał w 2015 roku. W Nuggets na stare lata pełni rolę zmiennika Jokicia – póki co w 12 minut produkuje 5+5.
10. Golden State Warriors (3-5)
Miejsce w pierwszej dziesiątce bardziej za zasługi i wartości artystyczne wiążące się z oglądaniem w akcji Stepha Curry’ego. Poza tym Warriors mają problem – ich młodzi gracze, którzy mieli pomóc pchać ten wózek po tym, jak klub nie chciał płacić za nowe umowy Gary’ego Paytona II i Otto Portera Jr. – Moses Moody, Jonathan Kuminga i James Wiseman – są póki co bardziej hamulcowymi.
Przypadek? Jordan Poole po przyjęciu ciosu od Draymonda i złożeniu podpisu na nowym kontrakcie trafia rzadziej niż w poprzednich dwóch latach, hm.
9. Utah Jazz (6-3)
Finlandia szaleje z zachwytu. Postępy Lauriego Markkanena wyrażane w liczbach: punkty (+7 na mecz), zbiórki (+2,5), asysty (+1,6), skuteczność z gry (+6,4 proc). Polski rząd daje 500+, a fiński decyduje się na dopłaty bezpośrednie dla kibiców koszykówki, by ci latali po całym świecie za reprezentacją Markkanenena i – dopiero do mianowanego nowego kapitana Sasu Salina. Tylko patrzeć jak fińskie czartery zaczną regularnie latać na trasie Helsinki – Salt Lake City.
Ilu zawodników sprzeda do lutego Danny Ainge? I dlaczego będzie to cyfra bliższa 5 niż 0?
8. Portland Trail Blazers (5-2)
Może i Anfernee Simons jest świetny i jego kontrakt (100/4) po dwóch tygodniach sezonu prezentuje się nie gorzej od tych Tylera Herro i Jordana Poole’a, ale wciąż – Damianem Lillardem jeszcze nie jest. Rozegrany minionej nocy mecz z Memphis Grizzlies pokazał, że w zaciętych końcówkach lider ekipy z Oregonu jest jej niezbędny. Choćby po to, by ściągnąć na siebie obrońców i podać piłkę do Simonsa.
Gdzie jest sufit Shaedona Sharpe’a? – Normalnie powiedziałbym, że limitem będzie dla niego niebo, ale – cholera – to kosmos jak wysoko on skacze – mówił ostatnio Justice Winslow.
7. New Orleans Pelicans (4-3)
Gdyby nie Matt Ryan i jego hollywoodzka historia byliby pewnie nieco wyżej. Gdyby nie, że Zion Williamson raz dla nich gra, a w kolejnym meczu już nie – na pewno byliby wyżej. Przyczajony tygrys i ukryty smok Konferencji Zachodniej. Jeśli tylko będą zdrowi (Brandon Ingram I Herb Jones też póki co częściej się leczą niż grają), mogą w tym sezonie zadziwić wszystkich.
Czy Murphy nie przestanie trafiać? Drugoroczniak Pelicans trafia dotychczas ponad 55 procent rzutów za trzy, oddając ich niemal po sześć w każdym meczu. Solidnie.
6. Memphis Grizzlies (5-3)
Ja Morant nie żartuje, może mieć w tym sezonie ambicje sięgnięcia po podwójną koronę – króla strzelców i MVP. Jednego pomocnika ma – jeszcze chwila i ruszą dyskusje „czy Desmond Bane to już w trzecim sezonie w NBA po prostu All-Star?”. Drugiego nie ma, bo Jaren Jackson Junior leczy kontuzję.
Czy Las Palmas będzie dumne? Pochodzący z tego miasta Santi Aldama, MVP mistrzostw Europy U-18 sprzed trzech lat, jest już graczem NBA pełną gębą i wobec kontuzji JJJ pełni ważną rolę (prawie 30 minut na mkecz!) w rotacji Grizzlies. Również dlatego mają oni najgorszą defensywę w NBA.
5. Boston Celtics (4-3)
Po trzech kolejnych zwycięstwach na początku rozgrywek mogło się wydawać, że pożegnanie się z trenerem Ime Udoką i kontuzja Roberta Williamsa pozostaną niezauważone. Ale takich cudów nie ma. Z ostatnich czterech spotkań przegrali trzy, w tym dwukrotnie z Cavaliers. Dwukrotnie po dogrywce. Ale Jason Tatum prędzej czy później weźmie na nich rewanż. On też chce się bić o MVP.
Co potrafi Joe Mazzulla? Najważniejsze testy wciąż przed nowym trenerem Celtics.
4. Toronto Raptors (5-3)
Nie ma takiej możliwości, żeby Pascal Siakam faktycznie włączył się do walki o MVP. Średnie 26,1 punktu, prawie 10 zbiórek i 7 asyst na mecz robią wrażenie. Ale Scottie Barnes, OG Anunoby, Gary Trent Jr i Fred VanVleet są zbyt dobrzy, by na dłuższą metę Siakam nad nimi dominował tak, jak Jokić nad swoimi Nuggets, czy Giannis nad Bucks. Raptors trzy lata po swoim mistrzostwie z Kawhi Leonardem są go zdecydowanie bliżsi kolejnego niż LA Clippers swojego pierwszego.
Czy Chris Boucher faktycznie się pogodził? Różnie się układało w przeszłości między pochodzącym z Montrealu środkowym a trenerem Raptors – nowy kontrakt podpisany latem (35M/3 lata) mógł skończyć waśnie ale może też okazać się świetną umową gotową na sprzedaż.
3. Cleveland Cavaliers (6-1)
Kevin Love przeczekał wszystko – problemy psychiczne związane z atakami paniki, wielomiesięczne plotki na temat tego gdzie to go Cavs nie sprzedadzą i sześć lat po zdobyciu u boku LeBrona Jamesa mistrzostwa szykuje się do kolejnej walki o pierścień. Tym razem u boku świetnych Donovana Mitchella i Dariusa Garlanda. W każdym meczu daje dobrych 20 minut z ławki, dostarczając po 12 punktów i 8 zbiórek.
Jak dobry będzie Evan Mobley? Odpowiedź na to pytanie będzie kluczowe w momencie, gdy Cavs będą szykowali się do play-off. Póki co drugoroczniak – kwintesencja solidności na najwyższym światowym poziomie, przywołująca wspomnienia o Timie Duncanie – co mecz dostarcza drużynie 15 punktów, 7 zbiórek, 2 asysty. A także niezliczoną ilość udanych akcji niewidocznych w statystykach.
2. Phoenix Suns (6-1)
Po klęsce w meczu numer 7 z Dallas Mavericks, zamieszaniu z przedłużenim kontraktu DeAndre Aytona i żądaniu odesłania na Plutona przez Jae Crowdera mieli nie być w stanie odbudować tej chemii, która pomogła im wygrać w poprzednim sezonie aż 64 mecze. Wówczas do szatni wszedł Chris Paul i Suns rozpoczęli sezon. Jakby nic się nie stało.
Czy Jock Landale jest naprawdę dobry?
1. Milwaukee Bucks (7-0)
Kontuzje wciąż leczą Khris MIddleton i Pat Connaughton, którzy odgrywali kluczowe role, gdy ten latem 2021 roku Bucks sięgali po tytuł. Powinni wrócić do gry niebawem. A jest jeszcze Joe Ingles, który przez klubowych lekarzy jest szykowany do gry w drugiej części sezonu.
Ile jeszcze tych zwycięstw? Bucks każdy z siedmiu dotychczasowych meczów wygrali średnio różnicą ponad 11 punktów. W trzech kolejnych czekają ich dwa trudne starcia wyjazdowe – w Minneapolis i Atlancie, przedzielone tym na własnym parkiecie z Thunder. Gwoli przypomnienia: Warriors sezon 2015/16 rozpoczęli od 24 zwycięstw,
Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>