Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
Ta historia nie miała prawa się wydarzyć. Niespełna trzy sekundy przed końcem meczu Lakers – Pelicans, przy trzypunktowej stracie gospodarzy ich najlepszy strzelec Lonnie Walker IV (28 punktów) spudłował rzut, który mógł doprowadzić do dogrywki. Piłkę zebrał debiutant gości Dyson Daniels. Został sfaulowany i spokojnie powędrował na linię rzutów wolnych. Zegar wskazywał już tylko 1,8 sekundy do końca. Wystarczyło trafić raz.
Pierwszy rzut – pudło.
Drugi – też.
Piłkę zbiera LeBron James. Błyskawicznie prosi o czas. Trener Lakers Darvin Ham zamiast Walkera wpuszcza na parkiet Matta Ryana. Na zegarze tylko 1,4 sekundy. Austin Reaves przerzuca piłkę na przeciwległe skrzydło.
I boom!
Ta historia nie miała prawa się wydarzyć! Matt Ryan po tym, jak został pominięty przez wszystkie kluby NBA w drafcie 2020 roku podjął pracę w firmie dziadka. Zajmował się stawianiem grobów i sprzątaniem cmentarzy.
Rozwoził też pizzę jako kierowca Uber Eats.
– Zarabiałem tysiąc dolarów, choć miałem dyplom wyższej uczelni i mogłem znaleźć robotę w jakiejś korporacji. Tylko wówczas nie miałbym czasu na koszykarskie treningi – wspominał kilka tygodni temu, gdy podpisał umowę minimalną z Lakers.
Umowę gwarantującą 1,5 mln dol.
Warto było. W całym spotkaniu z Pelicans Ryan zdobył 11 punktów, ustanawiając oczywiście rekord swojej dopiero co rozpoczętej kariery w NBA. Tym jednym rzutem dał się poznać kibicom koszykówki na całym świecie.
Lakers w dogrywce przypieczętowali zwycięstwo, pokonując wyżej notowanych rywali z Nowego Orleanu 120:117. Najważniejsze punkty zdobywali dla nich już liderzy – James i Anthony Davis (obaj łącznie po 20). Najskuteczniejszym graczem Pelicans był Zion Williamson (27).
Dla Lakers po fatalnej serii pięciu porażek na początku sezonu to już drugie zwycięstwo z rzędu.
Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>