Czasami może być ich – niczym dzisiaj – cztery. Czasami więcej, innym razem – mniej. Niezmienne pozostanie jedno: rubryki prowadzonej przez Marka Popiołka zawsze szukajcie u nas w piątek.
Były asystent Igora Milicicia w reprezentacji i trener-zdobywca Pucharu Polski koszykarzy 2024, a w obecnym sezonie ekspert Polsatu Sport i SuperBasketu regularnie będzie zwracał Waszą uwagę na rzeczy, które w minionym tygodniu przykuły jego uwagę. Albo na te, które będzie bacznie obserwował w niedalekiej przyszłości.
Miłej lektury!
1.Niezniszczalny Michał Sokołowski – znów w ważnej roli!
Włoski zespół Banco di Sardegna Sassari pokonał w środę Anwil Włocławek 69:66, a ponad 34 minuty na boisku spędził Michał Sokołowski. To już jego piąty sezon reprezentanta Polski na parkietach ligi włoskiej. „Sokół” wyrobił sobie na tamtejszych boiskach naprawdę bardzo solidną markę.
W minionych rozgrywkach był podporą prowadzonej przez Igora Milicicia ekipy Gevi Napoli, a bardzo dobry indywidualnie sezon uświetnił zdobyciem nagrody MVP turnieju o Puchar Włoch, w którym jego drużyna sensacyjnie triumfowała. W tym sezonie zaliczył awans sportowy do Dinamo Sassari, które jak zwykle ma duże ambicje. Rok temu zespół z Sardynii rywalizował z Kingiem Szczecin w rozgrywkach Basketball Champions League. Również w tym sezonie próbował dostać się do tych rozgrywek, lecz w rozgrywanych w tureckiej Antalyi kwalifikacjach lepszy okazał się niemiecki Telekom Baskets Bonn.
Dinamo Sassari w FIBA Europe Cup będzie jednym z faworytów do walki o końcowe trofeum, trudno mieć co do tego wątpliwości.
Obserwując tę drużynę od początku sezonu mam jednak wrażenie, że póki co gra poniżej oczekiwań. Na pewno mocno rozczarowująca była porażka w pierwszej kolejce ligowej, w której na własnym parkiecie Sokołowski i spółka ulegli drużynie Givova Scafati Basket, w której występuje m.in. znany z występów w Śląsku Wrocław Elijah Stewart. Do zwycięstwa nie wystarczył genialny występ Sokołowskiego, którym zdobył aż 30 punktów.
O formę „Sokoła” kibice reprezentacji Polski nie muszą się martwić, bo po raz kolejny w karierze znalazł się w sytuacji, w której – biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki – spędza na boisku najwięcej minut ze wszystkich graczy zespołu. Trener Nenad Marković, ten sam Bośniak, który kiedyś sprowadzał do Pinaru Karsiyaka oraz Iberostaru Teneryfa Mateusza Ponitkę, bardzo ufa naszemu skrzydłowemu. Choć ofensywa zespołu jest mocno uzależniona od duetu amerykańskich graczy obwodowych (znanego z gry w Polsce Justina Bibbinsa oraz rzucającego obrońcę z przeszłością w Finlandii, Belgii i Niemczech Briana Fobbsa), Michał jest też zawodnikiem, który bierze na swoje braki sporo odpowiedzialności, także w ataku. Takie ofensywne eksplozje, jakie zaprezentował w starciu ze Scafati, mogą mu się zdarzać częściej.
W meczu z Anwilem Sokół również pokazał się z dobrej strony, notując 12 punktów. Grał też jak zwykle z poświęceniem w obronie, czego namacalnym dowodem był faul ofensywny wymuszony na Nicku Ongendzie.
Najlepszymi strzelcami włoskiego zespołu byli z 13 oczkami wspomniany wcześniej Bibbins oraz litewski skrzydłowy Eimantas Bendzius. Tego ostatniego pamiętają kibice w Sopocie z czasów, gdy występował w Treflu.
Anwil w trakcie pierwszego tygodnia prawdy
Drużyna z Włocławka po tym, jak rozpoczęła sezon od trzech efektownych zwycięstw, w tym tygodniu przechodzi wymagający test. Spotkania w Sassari, jak i w Słupsku pokażą, w jakim tak naprawdę jest miejscu. Mogą także, przynajmniej częściowo, zdradzić nam nam jak będzie kształtować się hierarchia w zespole Selcuka Ernaka. Turecki szkoleniowiec wciąż mocno rotuje składem i szuka optymalnych rozwiązań. Mecz w Sassari kończył przecież bez nominalnej czwórki, z czterema obwodowymi zawodnikami na parkiecie.
Na dłuższą metę najbardziej ciekaw jestem dwóch sprawa:
– jak rozdzielone zostaną role pomiędzy Luke’iem Nelsonem, Justinem Turnerem oraz Kamilem Łączyńskim. Każdy z tych graczy ma zupełnie inne zalety. W pierwszych tygodniach rozgrywek przede wszystkim dyspozycja Turnera mocno – nazwijmy sprawę łagodnie – faluje. Z dużą uwagą będę obserwował, jak będzie go wykorzystywał go trener Ernak.
– jak wyglądać będzie strefa podkoszowa włocławskiej drużyny, czyli – na ile stały okaże się poziom sportowy, który będą mogli zapewniać Nick Ongenda oraz DJ Funderburk. Obaj błysnęli w sobotę w meczu z Dzikami, natomiast w we Włoszech przeżywali problemy. Kolejnym poważnym testem dla Ongendy będzie niedzielna rywalizacja na parkiecie w Słupsku. Jego dyspozycję sprawdzi doświadczony i znajdujący się w niezłej formie Jamelle Hagins.
Swojej optymalnego rytmu szuka zresztą także Luke Petrasek. Trener Ernak ma naprawdę sporo możliwości, jeśli chodzi o zestawienie formacji podkoszowej. Mam wrażenie, że wyżej wymieniona trójka nie pokazała jeszcze w tym sezonie pełni możliwości.
Podsumowując wyprawę Anwilu do Sassari i pierwszą część testu Anwilu: szkoda, że włocławianie nie wygrali z Dinamo, bo zwycięstwo naprawdę wydawało się być w zasięgu ręki. Porażka trzema punktami wstydu jednak nie przynosi. Przed rewanżem we Włocławku daje spore szansa na odrobienie strat i walkę o pierwsze miejsce w grupie, które byłoby dużym sukcesem polskiej drużyny!
Najpierw jednak, w niedzielę o godz. 19.30 mecz Czarni – Anwil!
Ernak jak Mateo, Łazarski jak Gonzalez?
Mam to szczęście, że w Polsacie często komentuję mecze Realu Madryt. Gra w nim 18-letni Hugo Gonzalez, którego baczni obserwatorzy młodzieżowej koszykówki mogli oglądać w reprezentacji Hiszpanii choćby na tegorocznych mistrzostwach Europy do lat 18 w Tampere.
Wczoraj razem z Adamem Romańskim komentowaliśmy euroligowy hit pomiędzy Realem a Panathinaikosem Ateny. Gonzalez wyszedł na boisko już w pierwszej kwarcie. W jednej z akcji popisał się nawet blokiem na rewelacyjnym Kendricku Nunnie. Przez niecałe 7 minut gry nie zdobył punktu i popełnił też jeden poważny błąd w obronie, ale sposób, w jaki ten młody zawodnik wprowadzany jest do gry przez swojego szkoleniowca Chusa Mateo robi wrażenie. W tym sezonie to już jego drugi występ w Eurolidze. Na boisko wszedł też podczas inauguracyjnego spotkania wyjazdowego z Bayernem Monachium.
Bardzo podobała mi się pomeczowa wypowiedź trenera Ernaka o Bartku Łazarskim po meczu z Dziakmi. Turecki trener chce go wprowadzać na boisko również wtedy, kiedy wynik jest „na styku”, by na młodym zawodniku ciążyła większa odpowiedzialność niż tylko podczas końcówek rozstrzygniętych meczów. Wiem, że trenerzy Frasunkiewicz, Blechacz i Kożan już wcześniej dostrzegali w Łazarskim duży potencjał. Mam nadzieję, że już w tym sezonie 17-letni rozgrywający zrobi duży postęp.
Może, jeśli ten pomysł wypali, w niedalekiej przyszłości zaobserwujemy więcej takich przypadków i odważniej zaczniemy stawiać na młodych, utalentowanych, polskich graczy w PLK?
Luther Muhammad nowym ulubieńcem kibiców w Stargardzie
Skoro już mowa o kilku zawodnikach z przeszłością w lidze fińskiej (Elijah Stewart, Brian Fobbs), to nie sposób nie zauważyć świetnego początku rozgrywek w wykonaniu Luthera Muhammada, nowego rzucającego obrońcy PGE Spójni Stargard, który trafił do naszej ligi z Pyrinto Tampere. Przed rozpoczęciem sezonu wnikliwie analizowałem skład zespołu ze Stargardu i o ile nie do wszystkich zagranicznych transferów byłem przekonany (Jayden Martinez mnie pozytywnie zaskakuje!), to akurat w Muhammadzie szybko dostrzegłem gracza, który ma potencjał na bardzo dobre granie w PLK.
Początek sezonu w jego wykonaniu nie rozczarowuje. Wprawdzie statystycznie nie błysnął w swoim debiucie w Słupsku, ale kiedy z Adamem Romańskim komentowaliśmy ten mecz, zwracaliśmy uwagę na jego aktywność i zaangażowanie w obronie, która przecież szybko stała się wizytówką Spójni. W kolejnych spotkaniach doszła do tego również skuteczność. Muhammad dobrze punktował w starciach z Oradeą (18), Treflem (28) oraz FC Arges (20). Dodatkowo wydaje się być graczem, który podchodzi do spotkań bardzo emocjonalnie. Wytwarza na parkiecie mnóstwo pozytywnej energii. Zaraża nią nie tylko kolegów z zespołu, ale i kibiców na hali.
Fani Spójni na pewno dobrze wspominają Devona Danielsa, który w ubiegłym sezonie dał się poznać jako atletyczny łowca punktów. Luther Muhammad ma jednak wszystko, by godnie go zastąpić i stać się nowym ulubieńcem kibiców w Stargardzie. W najbliższą niedzielę w starciu z drużyną z Ostrowa Wielkopolskiego będzie można się przekonać, jak ofensywny talent tego zawodnika zostanie spożytkowany przeciwko alternatywnym obronom stosowanym przez zespół Andrzeja Urbana.
Powinno być ciekawie!
1 komentarz
No geniusz polskiej myśli szkoleniowej tylko w Warszawie się na nim nie poznali. Tam tak wprowadził młodych do gry. Dramat.