Reprezentant Polski czuje się w Tennessee Volunteers jak ryba w wodzie. Tylko spójrzcie na tę konferencję prasową z jego udziałem.
O tym dlaczego 22-latek zdecydował się spędzić ostatni rok w NCAA właśnie w barwach tej uczelni, opowiadał nam kilka miesięcy temu.
– Na tacy miałem topowe szkoły z całego kraju. Oglądałem video sam, z tatą – co grają, jak grają, pod trójki, pod czwórki. Długo i wnikliwie analizowaliśmy i tak padło na Teenessee Vols. Dlaczego? W dużej mierze dlatego, że śnię o tym, żeby zagrać w NBA, a konferencja SEC, w której występuje właśnie University of Tennessee, daje regularnie najlepszej lidze naprawdę ciekawe prospekty. Stamtąd do NBA trafia więcej młodych chłopaków niż z innych części Stanów. Przecież ja właśnie w tym celu, zamiast zamiast zostać w Ulm czy wrócić do Polski, poleciałem do Ameryki. Żeby od tego mojego marzenia o grze w NBA dzieliła mnie jak najmniejsza odległość – mówił w bardzo ciekawej rozmowie z Aleksandrą Samborską.
Sporo osób odnotowało te słowa, lecz chyba stosunkowo niewiele brało je za plan realny. Tymczasem…
Kilka miesięcy później o reprezentancie Polski w USA jest naprawdę głośno. Bardzo głośno! Nie sposób się temu dziwić. Jego drużyna jest liderem rankingu Top25 AP. To zestawienie obejmujące najlepsze uczelnie w kraju, przygotowywane przez 62-osobowy panel ekspertów Associated Press.
Polak w barwach Vols po prostu błyszczy. Także występując na największych koszykarskich scenach świata. Tylko spójrzcie na akcje Milicicia juniora z meczu przeciwko Miami, który miał miejsce kilka dni temu w nowojorskiej Madison Square Garden.
Wypisz-wymaluj – polski Franz Wagner?
OK, być może powyższe jest z gatunku tych czynionych z pomocą różowych okularów, ale – nie zmienia to faktu, że najbliższa przyszłość syna trenera naszej kadry prezentuje się naprawdę bardzo, ale to bardzo obiecująco.
W listopadzie byłem łącznie na siedmiu meczach NBA. Oglądałem to tu, to tam mecze Volunteers. Przeglądałem miejscowe serwisy poświęcone przyszłorocznemu draftowi. Rozmawiałem z wieloma amerykańskimi dziennikarzami zajmującymi się koszykówką, także akademicką. Wnioski? Ogólne przekonanie, że podpisanie przed kolejnym sezonem kontraktu w NBA w przypadku Milicicia to nie żaden mglisty plan, czy odległe marzenie. Raczej – osiągnięcie, które można określić jako „do zrobienia, nawet jeśli (jeszcze?) nie na wyciągnięcie ręki”.
Szczególnie przy założeniu utrzymania się przez Igora jr na powierzchni fali wznoszącej, która od kilku tygodni niesie go wraz z całym zespołem.
Ochotnicy z Tennessee jeszcze w drugiej połowie listopada byli w rankingu AP klasyfikowani na 11. miejscu, ale szybko pięli się w górę, by przedostać się na sam szczyt. Obecnie mają na koncie 10 zwycięstw.. Pozostają niepokonani. Milicić jest drugim najlepszym zawodnikiem drużyny obok Chaza Laniera, który podobnie jak on wzmocnił ją przed ostatnim rokiem studiów. Polak w każdy meczu zdobywa średnio 12.3 punktu, dodając też 8.0 zbiórki i 2.2 zbiórki.
Milicić jest jednak bardzo chwalony także za to, czego statystyki nie oddają – za mobilność, za szybkie podejmowanie (w większości słusznych!) decyzji, a także za dobry instynkt i chęć do walki w obronie. W trakcie ostatnich kilkunastu miesięcy zrobił bardzo duży postęp fizyczny. W wieku 22 lat jest znakomicie przygotowany do walki na poziomie NCAA.
Czy to wystarczy, by przekonać do siebie skautów i generalnych menedżerów drużyn NBA?
– Przecież Igor Milicić jr nie jest gorszym prospektem od takiego Toumaniego Camary, który został wybrany w końcówce drugiej rundy draftu 2023, ale już drugi rok gra w Portland Trail Blazers i to w coraz poważniejszej roli. Belg też spędził pełne cztery lata w NCAA, też zmieniał w tym czasie uczelnie. Może i ma od Milicicia wyższy sufit, bo ma większy zasięg ramion i jest lepszym obrońcą, ale Milicić za dwa lata Milicić może być w podobnym miejscu. Może być okazać się najlepszym Miliciciem w historii NBA! – śmiał się jeden z dziennikarzy w Los Angeles, gdy dowiedział się, że przyjechałem z Polski, a na chwilę zatrzymaliśmy się przy jednym z dziewięciu telewizorów w centrum prasowym crypto.com Arena, na którym akurat wyświetlany był mecz NCAA. – Żarty żartami, ale na pewno niejeden skaut z NBA przygląda się obecnie jego postępom wyjątkowo uważnie – dodawał
Darko Milicić, wybrany w drafcie NBA 2003 z nr 2 między LeBronem Jamesem a Carmelo Anthonym to jeden z największych niewypałów w historii ligi.
– Kiedy trzeba, Igor Milicić jr gra nawet jakby był zawodnikiem obwodowym w systemie trenera Vols Ricka Barnesa, choć przecież technicznie pozostaje skrzydłowym, ewentualnie prędzej może być centrem. Bierze udział w wielu akcjach pick-and-roll, a komfortowo czuje się także wtedy, gdy musi sobie sam wykreować pozycję do oddania rzutu. Trener Barnes może mieć najbardziej wszechstronną drużynę w trakcie swojej pracy w Tennessee. Vols mają 10. najlepszą ofensywę w NCAA i drugą najlepszą obronę. Dołączenie do drużyny Milicica było dla tak nagłego wzrostu siły zespołu kluczowe – pisze po ostatniej wygranej ekipy Polaka serwis ESPN, wymieniając go w gronie 8 zawodników, którzy w największym stopniu odmienili oblicze swoich drużyn w rozpoczętym sezonie. Jako pierwszego.
Pamiętacie nieudany występ naszej reprezentacji prowadzonej przez ojca Igorem Miliciciem jr w trakcie turnieju kwalifikacji olimpijskich w Walencji? Mecz z Bahamami? Pamiętacie jak niesamowity VJ Edgecombe – przymierzany do wyboru w Top5 najbliższego draftu – latał nad głowami Biało-Czerwonych?
Niedawno Milicić wziął na tamtą przegraną na reprezentancie Bahamów mały rewanż.
Jeszcze do niedawna ze świecą można było szukać nazwiska Polaka w mock draftach, czyli przewidywaniach tego z jaką kolejnością kluby NBA będą wybierały najzdolniejszych koszykarzy świata w kolejnym naborze. To już jednak przeszłość. Jako pierwszy „złamał się” w swoim najnowszym rankingu serwis „nocellingsnba.com”. Milicić wylądował na 59. miejscu, z którym będą wybierać Orlando Magic.

Gwoli przypomnienia – z porównywalnym numerem (57) 19 lat wcześniej klub z Florydy sięgnął po Marcina Gortata.
Milicić wciąż atakuje draft NBA z tzw. drugiej linii. Kilka tygodni po czerwcowym drafcie NBA skończy 23 lata. Większość drużyn najlepszej i najbogatszej ligi świata szuka zazwyczaj, szczególnie w pierwszej rundzie draftu, zawodników młodszych, mających większy potencjał, by robić kolejne postępy. Przypadki takie jak wspomnianego wcześniej Camary (wybrany z nr 52) powodują jednak, że jest także całkiem spore grono klubów chętnie spoglądających w kierunku dobrze wyszkolonych technicznie i nieco bardziej doświadczonych, wysokich europejskich koszykarzy.
Milicić ma wszystko, by w czerwcu 2025 roku móc liczyć na wybór co najmniej w drugiej rundzie draftu.
– Nie wiem czy Igor Milicić jr zostanie wygrany w drafcie i ewentualnie w której rundzie. Byłbym jednak mocno zdziwiony, gdyby w przyszłym sezonie o tej porze roku nie grał w koszykówkę w USA. Powinien mieć wówczas podpisaną umowę z jednym z 30 klubów NBA, w najgorszym przypadku typu two-way, który daje szansę pokazania się w G League i spędzenia części sezonu w NBA – przekonywał mnie ostatnio jednego ze skautów, których raporty na temat kandydatów do draftu lądują na biurku jednego z generalnych menedżerów najlepszej koszykarskiej ligi świata.
Ogromną szansą Igora Milicicia na wydrapanie sobie miejsca w NBA są nie tylko dalsze postępy indywidualne, ale także doskonała ekspozycja. Jest pewne, że w najbliższych miesięcy o ekipie Vols będzie wyjątkowo głośno. Bukmacherzy większe szanse na zdobycie mistrzostwa NCAA dają jedynie Auburn Tigers oraz Duke Blue Devils (ekipa przyszłego nr 1 draftu Coopera Flagga).
Przyszłoroczny Final Four NCAA może nabrać mocno polskiego wymiaru. Turniej zostanie rozegrany w dniach 5-7 kwietnia w San Antonio Jeremy’ego Sochana. Mecze rozgrywane będą w mogącej pomieścić nawet ponad 70 tys. widzów hali Alamodome.
Na horyzoncie są też jednak potencjalne kłopoty, które mogą być efektem sukcesów Igora Milicicia jr w trwającym sezonie NCAA. Mogą mocno skomplikować pracę jego… ojcu.
Na przełomie sierpnia i września 2025 roku w Katowicach reprezentacja Polski, najpewniej pod wodzą dotychczasowego trenera, zagra w fazie grupowej EuroBasketu 2025. Będzie miała ambicje wywalczenia awansu do części finałowej turnieju w Rydze. Syn trenera miałby w tym zespole pewne miejsce.
Jeśli jednak faktycznie kilka tygodni wcześniej podpisze kontrakt z klubem NBA lub będzie walczył o umowę typy two-way – może okazać się dla reprezentacji Polski po prostu niedostępny.
Średnia pensja koszykarza NBA w sezonie 2024/25 wynosi 11.91 mln dolarów.
11 komentarzy
znowu artykuł sponsorowany…jutro będzie artykuł o tatusiu jaki to dobry trener, eh
Czepiasz się. Dobrze gra chłopak.
tak dobrze, jak w reprezentacji?
Zostawcie chlopaka
NIIIEEEE!!!
najwyżej notowana drużyna w ncaa div 1 zarówno w rankingu trenerów, jak i dziennikarzy jest Kansas
w obu tych rankingach Tennessee jest na 12 miejscu
rozumiem o co chodzi redaktorowi – Tennessee ma najlepszy bilans ale w ncaa to nie to decyduje kto jest najlepszy bo jeszcze jest coś takiego jak SOS a Tennessee nie grało jeszcze z nikim poważnym z top 30
https://www.cbssports.com/college-basketball/rankings/ap/
brawo za pompowanie balonika, a potem zdziwko i pierdut…
Buahaha…
Życzę mu jak najlepiej, ale nie mogę się wciąż nadziwić jak to klub może zablokować grę zawodnikowi w reprezentacji. W piłce jest to nie do pomyślenia, powołanie do reprezentacji to jest nobilitacja i zaszczyt, a koszykarze się wymigują albo klub ich nie puszcza…
Tytuł, że to i furorę, a później okazuje się, że jak będzie miał szczęście to wyląduje pod koniec drugiej rundy draftu ale właściwie to w ogóle nie wiadomo czy się załapie xd
Niesamowity jest poziom waszej odklejki.