Zanim mieszkańcy Pragi wyszli z piwiarni i zakładów pracy, by (niemal) w komplecie stawić się na trybunach, do efektownego ataku od pierwszych minut ruszyła reprezentacja Polski. Kilka przytomnych wykończeń i efektownych podań zaliczył Aleksander Balcerowski, nie do zatrzymania był Mateusz Ponitka.
Zaczęliśmy od 9:4, a defensywa dawała nam następne punkty z kontry. Po akcji 2+1 Ponitki (13 pkt. w 1. kwarcie) i dwóch trafieniach Slaughtera było już nawet 29:13!
W drugiej kwarcie hala się wypełniła, a w ataku przełamali się gospodarze. Pomogły im w tym błędy w obronie zmęczonych Polaków, za dużo było czystych pozycji na dystansie dla rywala. W 18 minucie Czesi po raz pierwszy wyszli na prowadzenie (41:40), gdy przypomnieli sobie, na chwilę że istnieje całkiem utalentowany gracz nazwiskiem Vesely.
Do przerwy, po dwóch totalnie odmiennych kwartach, mieliśmy remis 46:46.
Igor Milicić przemyślał sprawę w przerwie i znów było lepiej. Dwójkowe akcje duetu Ponitka – Balcerowski, mnóstwo ważnych, mało widocznych rzeczy ze strony Michała Sokołowskiego i pozytywny impuls ze strony Jakuba Schenka. Znów toczyliśmy mecz na naszych warunkach, prowadząc po 3 kwartach 69:63.
Skończyła się piękna koszykówka, zaczęła walka o przetrwanie, na kolejne wyszarpywane akcje. Różnicę robiły twardość i intensywność Sokołowskiego i Ponitki, ale na parkiet po piłkę rzucał się każdy z naszych reprezentantów. Na 5 minut przed końcem prowadziliśmy 79:73.
Decydujące minuty to czas gwiazdorskich akcji, a tego wieczoru w Pradze gwiazdami byli Polacy. Barto trudne trafienia Ponitki i Slaughtera, raz za razem. Na dwie minuty przed końcem było już 90:81. Decydującego gwoździa, jeszcze jedną trójką wbił MVP tego meczu, Mateusz Ponitka (26 punktów i 8 asyst w meczu).
Polska w optymalny sposób (i świetnym stylu) zaczęła EuroBasket 2022. Już jutro o godz. 14.00 zagramy z Finlandią, która w piątek przegrała z Izraelem.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
Tomasz Sobiech, Praga