Strona główna » Pekao S.A. Puchar Polski: Z piekła do nieba, z nieba do piekła
PLK

Pekao S.A. Puchar Polski: Z piekła do nieba, z nieba do piekła

1 komentarz
Cztery dni, a jakby wieczność. Niby tylko siedem meczów, ale za to – kilka naprawdę potężnie prestiżowych. Po turnieju finałowym o Pekao S.A. Puchar Polski grono kandydatów do zdobycia mistrzostwa Polski ewidentnie się powiększyło. Ale nie tylko Legia mogła opuszczać Sosnowiec, czując się wygrana.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Klątwa mówiąca, że zdobywca Pucharu Polski nie zdobywa później mistrzostwa uchodzi za aktualną, ale czasy, gdy przynajmniej część klubowych działaczy, czy trenerów lekceważyła zmagania w środku sezonu minęły już chyba na dobre. Przyglądałem się z bliska temu turniejowi przez cztery dni. Co zapamiętam na dłużej?

Cytując kapitana zwycięskiego zespołu…

… przede wszystkim ludzi i zespoły, które z piekła przeniosły się do nieba. I odwrotnie!

Piekło: Żan Tabak i jego szósta rano

Może po prostu Żan Tabak jest przesądny?

Ogłaszający wszem i wobec, że od szóstej rano będzie analizował taktykę Legii trenera Popiołka Chorwat niechcący stał obiektem żartów w gronie uczestników turnieju. O swoich zamiarach pracy od bladego świtu informował dziennikarzy nie tylko dziennikarzy podczas konferencji prasowej. Powtarzał te słowa także podróżującym z nim na śniadanie w hotelowej windzie następnego dnia rano.

Rok temu Tabak hasła o niezbędnych pobudkach skoro świt – także o 6 rano! – wygłaszał podczas ostatniego turnieju w Lublinie. Trefl sięgnął wówczas po Puchar Polski. Jeśli to miało być zaklęcie, tym razem nie podziałało, a styl w jakim sopocki klub przegrał półfinał z Legią nie mógł nikogo w klubie de facto wicelidera tabeli PLK natchnąć optymizmem. Zwolennicy narracji „Trefl to fajny, fizyczny zespół, ale w playoff czekają go problemy, bo brakuje mu prawdziwych indywidualności” w sobotę wieczorem mogli spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie śmiało „ha, wiedziałem!”

Marek Popiołek zapewniał, że przed meczem z Treflem dźwignął się z łóżka o godzinie 9. Może taktykę trenera Tabaka rozpracował już rok temu, gdy po tym jak został zwolniony z Astorii Bydgoszcz udał się na krótki staż do Sopotu?

Ciekawe? Geoffrey Groselle wykonywał w tym turnieju 10 rzutów wolnych. Trafił 10!!! Mamy potwiedzenie: u Tabaka to jednak faktycznie”inny Groselle”.

Niebo: Legia wygrywająca, Legia historycznie dominująca

Legia nie wygrała tego turnieju, ona go po prostu wzięła, zdominowała, wbiła rywali w ziemię. Łącznie trzy mecze wygrała różnicą 67 punktów.

Jak duże to dokonanie? W najnowszej historii niespotykane. Wystarczy prześledzić listę zwycięzców turniejów rozgrywanych w obecnej, 8-zespołowej formule.

RokTriumfatorŚrednia różnica punktowa w meczu
2024Legia Warszawa+22.3
2023Trefl Sopot+7.3
2022Stal Ostrów Wielkopolski+7.0
2021Zastal Zielona Góra+20.3
2020Anwil Włocławek+10.6
2019Stal Ostrów Wielkopolski+6.7
2018Twarde Pierniki Toruń+9.0
2017Zastal Zielona Góra+17.0
2016Rosa Radom+7.7
2015Zastal Zielona Góra+10.3

Ciekawe? Legia pierwsze połowy swoich trzech meczów wygrała łącznie tylko pięcioma punktami, drugie – różnicą aż 62. Oczywiście, w finale warszawianie mieli ułatwione zadanie, bo rywal był poobijany po wojnie z Anwilem i grał trzeci dzień z rzędu. Można jednak stawiać dolary przeciwko orzechom, że Legia została fizycznie należycie przygotowana do sezonu.

Piekło: Zepsute urodziny Victora Sandersa, egzamin oblany

Pamiętacie artykuł Piotra Karolaka zapowiadający turniej w Sosnowcu, w którym było o „krótkim loncie” m.in. niekwestionowanego lidera Anwilu?

Sanders się w Sosnowcu kilkukrotnie faktycznie „zagotował”. W kluczowych momentach, szczególnie po atakowanej stronie boiska, nieszczególnie pomagał drużynie.

Przedstawiciele Anwilu od początku turnieju w mniej lub bardziej kuluarowych rozmowach zapewniali, że przyjechali do Sosnowca „na poważnie, po prostu zdobyć ten puchar”, bo „we Włocławku oczekiwania są tak ogromne, że kibice czekają na kolejny sukces już na zasadzie: wszystkie trofea krajowe powinny być nasze!”.

Szydercze okrzyki „MVP, MVP” kibiców Stali w końcówce półfinału musiały świętującego chwilę wcześniej 29. urodziny Sandersa boleć. I mobilizować przed zaplanowanym na połowę kwietnia meczem w Ostrowie.

Ciekawe? W całym sezonie 2023/24 Sanders popełnił 49 fauli, wymuszając na rywalach aż 121. W turnieju finałowym o Pekao S.A. Puchar Polski te proporcje zostały wyraźnie zachwiane – 8 fauli Sandersa i tylko 6 rywali na nim. Po prostu słabszy dzień lub dwa? Czy jednak efekt zaburzonej hierarchii w niepodzielnie dominującym jeszcze do niedawna w PLK zespole po pozyskaniu (absolutnie świetnego!) Tomasz Kyzlinka?

Niebo: Polska Liga Koszykówki odwracająca role

To był nie tylko sportowo szalenie interesujący, ale i świetnie zorganizowany turniej. Oczywiście, można psioczyć, że hala w Sosnowcu jest niewielka, bo liczy tylko nieco ponad 3 tys. miejsc. Jest jednak tak na wskroś koszykarska, że oglądanie meczów z jej trybun stanowi dużą przyjemność. Bez względu na to, które miejsce sobie wybierzesz.

O turniejach o Puchar Polski organizowanych w poprzednich latach w Lublinie i Warszawie najlepiej byłoby – biorąc pod uwagę interes PLK – jak najszybciej zapomnieć. Także ze względu na ograniczenia wynikające z tego, jak prezentują „koszykarskie” obiekty w obu miastach.

W dalszej przeszłości, gdy PLK jeszcze organizowała Mecze Gwiazd w większych halach, można było odnieść wrażenie, że niekoniecznie była gotowa na to, by stworzyć w nich show z prawdziwego zdarzenia. Tym razem – można było odnieść wrażenie, że unoszący się w przerwach nad parkietem samolot reklamowy sponsora głównego był trochę jak helikopter latający po dużym pokoju. Osoby zajmujące się wystrzeliwaniem koszulek do kibiców też miały spory problem – trybuny były zbyt niskie, biorąc pod uwagę zasięg pistoletów. To dwa pierwsze przykłady z brzegu, które dobrze obrazują ogólne poczucie, że tym razem to hala ograniczała organizatorów, a nie odwrotnie.

Że część miejsc na trybunach, mimo niskich cen biletów, na każdym z meczów pozostała pusta? Przykre, ale takie są realia, jeśli chodzi o ogólne zainteresowanie „niedzielnych kibiców sportowych” PLK. Może zresztą niskie ceny wcale nie okazują się lekiem na całe zło? W końcu nawet w niedzielę zostało trochę pustych miejsc w momencie, gdy fizycznie biletów w kasach na ten mecz zabrakło. Złota marketingowa zasada mówi, że gdy za coś płacisz więcej, szanujesz to mocniej.

Ciekawe? W hali w Sosnowcu serwowany jest najlepszy żurek w tym mieście.

Trochę nieba, trochę piekła: Koszwózki zaproszone, ale tylko na tor boczny

Byłe, widziałem, zaręczam: koszwózki w akcji się naprawdę ogląda z przyjemnością!

Mecz o Superpuchar Polski między drużynami z Konina i Kielc w koszykówkce na wózkach został rozegrany kilka godzin przed rozpoczęciem finału Legia – Stal na tym samym parkiecie. Fajnie. Ale czy nie dałoby się dla najlepszych z zawodników, którzy w nim zagrali zorganizować jeszcze np. krótkiego konkursu rzutów w przerwie meczu finałowego, albo dzień wcześniej – między konkursami wsadów a rzutów za 3?

Hej, oni też potrafią przymierzyć zza łuku! Poza tym: twardo stawiają zasłony, w defensywie nie odpuszczają, a z wózków idą iskry. Polska koszykówka potrzebuje wszelkiego rodzaju potencjalnych bohaterów. Dobrze by było, gdyby zaczęła mocniej kreować swoich własnych. Aby móc podejmować takie próby, najpierw musi ich szerszej publice pokazać. Odwagi!

Ciekawe? Piotr „Grabo” Grabowski, zazwyczaj spoglądający na obręcze z góry, też podczas meczu koszwózków był pod wrażeniem. Szkoda, że okazał się jedną z nielicznych osób, które w niedzielne popołudnie wybrały się do hali Arena Sosnowiec, by podziwiać niewyczerpane pokłady koszykarskiej pasji z bliska.

Piekło: Start i King – ostatniego dnia nikt o nich nie pamiętał

Mający spore aspiracje ćwierćfinaliści z Lublina i Szczecina swoje mecze przegrali łącznie różnicą 49 punktów. Z perspektywy finałowej niedzieli – można było odnieść wrażenie, że te drużyny właściwie nigdy w Sosnowcu się nie pojawiły, tak wiele po nudnych meczach w ich wykonaniu wydarzyło się podczas trzech kolejnych dni.

No dobrze, o Kingu jeszcze w kuluarach się nieco mówiło – chociażby ze względu na ogłoszony transfer „nowego, lepszego Phila Fayne’a„. A także z uwagi na wiernych kibiców, którzy zostali w Sosnowcu i jeszcze w sobotę po zwycięstwie Legii z Treflem skandowali imię i nazwisko tymczasowego trenera warszawian.

O Starcie swoją obecnością przypominał jedynie finalista konkursu rzutów za 3 Liam O’Reilly, walczący o miano najlepszego dunkera Trey Wade oraz czekający w Sosnowcu na rozpoczęcie zgrupowania kadry Artur Gronek.

Ciekawe? Mniej porażek od lublinian mają obecnie w PLK jedynie Anwil i Trefl. Ale to niczego nie przesądza. Start po przerwie na mecze kadry jeszcze w marcu czekają trzy ciężkie mecze na swoim boisku – z Kingiem, Anwilem i Treflem. Jeśli nie zdoła wygrać przynajmniej jednego z nich, szybko zacznie się oglądać za siebie. Nawet zajmujący 11. miejsce w tabeli Czarni mają od niego tylko o jedno zwycięstwo mniej.

Niebo: Laurynas Beliauskas superstar

Dawno nikt nie wszedł do PLK tak mocno „z buta” jak 26-letni Litwin. Jego rodacy dziwili się, że na tak wczesnym etapie kariery 26-latek wybrał ofertę polskiego klubu nie występującego w europejskich pucharach. Ta decyzja może się w sportowym CV Beliauskasa doskonale obronić. Przynajmniej do początku kwietnia – wówczas do gry powinien wracać Aigars Skele – powinien kręcić w barwach Stali statystyki, do których nigdy w swojej zawodowej karierze się nawet nie zbliżył.

Odchodząc z PAOK Saloniki Beliauskas szukał drużyny, w której mógłby zacząć odgrywać większą rolę. W Stali scenę na wyczyszczoną – może błyszczeć, a przy okazji ma wokół siebie, mimo kontuzji kolejnych graczy, bardzo silny zespół, który się na pewno wzmocni i jeszcze niejeden raz w tym sezonie rywali zaskoczy. Nawet, jeśli na popisy Beliauskasa rywale z każdym kolejnym meczem powinni być coraz lepiej przygotowani.

Ciekawe? Beliauskas w pięciu meczach na polskich parkietach trafił 18 z 28 rzutów za 3 – to daje skuteczność 64.2 procent.

Niebo: Uczestnicy gry w kółko i krzyżyk

Cóż to były za emocje! Do gry ustawiały się głównie dzieci, ale sam też któregoś dnia usłyszałem od jednego z kolegów po piórze propozycję typu „redaktorze, a może i my się zmierzymy?”.

Kolejka była zbyt długa!

Po przedłużonym weekendzie w Sosnowcu pewnym można być jednej rzeczy – playoff PLK zapowiada się zna-ko-mi-cie. Można też mieć nadzieję na drugą: że w 2026 roku, po trzech latach rozgrywania zawodów w Arenie Sosnowiec, najważniejszy koszykarski turniej klubowy w Polsce znajdzie się bliżej tego, by udać się na salony – do większego obiektu, stając się obiektem zwiększonego zainteresowania kibiców.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

1 komentarz

Piotras 20 lutego, 2024 - 16:38 - 16:38

Ciekawa garść impresji.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet