Strona główna » Marek Popiołek: Powiedziałem zawodnikom, że nikt nie przejdzie przez te drzwi!
PLK

Marek Popiołek: Powiedziałem zawodnikom, że nikt nie przejdzie przez te drzwi!

0 komentarzy
– To były najlepsze, ale i najbardziej szalone dwa tygodnie nie tylko w mojej karierze, ale w życiu. Gdy dwa tygodnie temu wszedłem po raz pierwszy do szatni po tym, jak klub rozstał się z Wojciechem Kamińskim, zacytowałem Ricka Pitino z czasów jego pracy w Boston Celtics – opowiada trener zdobywcy Pekao S.A. Pucharu Polski 2024.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

– Miałem tylko krótkoterminowe zadanie, by jak najlepiej przygotować zespół do kilku kolejnych meczów, ale przez ostatnie dwa tygodnie czułem się trenerem na pełen etat. Sukces, który osiągnęliśmy wydaje się na tyle historyczny, że jest dla mnie ważniejszy niż ewentualna posada pełnoprawnego pierwszego Legii. Jego już nikt ani tej drużynie, ani mi nie zabierze – mówił, rozpoczynając dłuższą rozmowę z nami tuż po zdobyciu Pucharu Polski, wciąż siedząc na podium dla zwycięzców trener (wciąż tymczasowy) Legii Marek Popiołek.

Polecamy obejrzeć całość:

Dla tych, którzy nie mają wolnego kwadransa, kilka ciekawszych zdań od szkoleniowca zdecydowanie najlepszego zespołu turnieju Pekao S.A. Puchar Polski 2024, który średnio każdy mecz wygrywał niczym ten finałowy – różnicą 23 punktów:

– Prowadziłem zespół jako trener tymczasowy w pięciu meczach, z których wygraliśmy cztery. Porażki w Gdyni była bolesna, ale wiadomo, że nie zamieniłbym jej na taką w Sosnowcu.

– Fajnie, że ktoś pyta o wkład Wojciecha Kamińskiego w ten sukces. Razem budowaliśmy ten zespół i tych graczy przez wiele miesięcy, razem robiliśmy to jeszcze dwa tygodnie temu. Razem się do tego turnieju zakwalifikowaliśmy, co też nie było w pewnym momencie takie oczywiste. Mam satysfakcję z tego, że w Sosnowcu zespół wyglądał świetnie, ale wracając do mojej roli trenera tymczasowego – głupotą byłoby, gdybym w tej roli wywracał wszystko do góry nogami i tworzył nową filozofię koszykówki.

– Jest zbyt wcześnie, by mówić o przyszłości i mojej dalszej roli w klubie, bo nie przeprowadziliśmy na ten temat jeszcze rozmowy. Robię co do mnie należy. Dwa tygodnie temu spadła na mnie odpowiedzialność prowadzenia drużyny jako pierwszy trener. Trudno mi było usunąć z głowy ten zgiełk spowodowany tymczasowością sytuacji, bo w przeddzień finału w Sosnowcu pewnie około 50 osób pytało mnie, czy będę trenerem na stałe. A ja naprawdę tego nie wiem i nie jest to z mojej strony żadna kokieteria.

– Czego brakuje naszej drużynie? Jeśli gra się tak jak my na kilku frontach i planuje walkę w playoff, to szeroka rotacja jest bardzo istotna. W Gdyni przegraliśmy w momencie, gdy nie mogliśmy skorzystać z Marcela Ponitki, wcześniej ze Stalą, gdy kontuzjowany był Michał Kolenda. Będziemy rozmawiali w klubie czy poszukać jeszcze jakiegoś jednego dodatkowego zawodnika.

– Hala w Sosnowcu jest świetna. Jak tylko weszliśmy do niej na pierwszy trening, Ray Cowels trochę porzucał i od razu powiedział, że będzie sprzyjała strzelcom. Szybko to wyczuł. Dla nas jest ona o tyle przyjemna, że jest w naszych klubowych barwach. Fajnie byłoby kiedyś taką postawić na Bemowie

– Ten sukces chciałbym zadedykować swojej żonie, bo ona mnie codziennie obserwuje w dobrej formie, w złej formie i w trudnych momentach, bo takich wiele było w mojej karierze trenerskiej.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet