Sobotnie derby drużyn mających tego samego sponsora tytularnego zapowiadały się na ciekawe, ale przyniosły kibicom zgromadzonym w hali w Stargardzie ogromne rozczarowanie. Zespół Andreja Urlepa nie zdołał ze Startem nawet podjąć walki. Już po kilku pierwszych akcjach przegrywał 0:7, a później było właściwie jedynie gorzej.
Gospodarze mieli więcej strat (12) niż asyst (10), w pierwszej połowie trafił jedynie jeden rzut za trzy, a najlepszym podsumowaniem niedoskonałości – to wyjątkowo łagodne określenie – ich ofensywy były akcje mającego piłkę w ręku Pawła Kikowskiego, który w kwietnie skończy 38 lat i rzuty koszykarzy, po których piłka nawet nie ocierała się o obręcz.
Momentami naprawdę oczy krwawiły, to się nie mogło udać.
Tymczasem Start… długimi momentami, przynajmniej na tle tak dysponowanej Spójni, naprawdę wyglądał jak kandydat do walki o półfinał playoff. Pisząc kilka tygodni temu o tym, że takie zakończenie sezonu w wykonaniu drużyny z Lublina wcale nas, wobec problemów drużyn z zakładanej przed sezonem czołówki PLK, szczególnie mocno nie zdziwi nie wiedzieliśmy jeszcze czy Start zdecyduje się na wpłatę 200 tys. zł i grę sześcioma obcokrajowcami. Po tym jak kilka dni temu pozyskał nowego sponsora – sprawa została przesądzona.
Ponieważ w meczu ze Spójnią do gry wrócił już leczący ostatnio kontuzję podstawowy rozgrywający Startu Manu Lecomte (20 minut, 6 punktów i po 3 zbiórki oraz asysty), podopieczni Wojciecha Kamińskiego po raz pierwszy zagrali z szóstką graczy nie posiadających polskich paszportów. Pierwszy test zdali celująco. Od początku maksymalnie napędzali akcje. Ich trener nawet po tych zakończonych niecelnymi rzutami z dystansu w 6-8 sekundzie akcji bił im brawo. Ponieważ w ostatnim czasie Start znacząco poprawił także kulającą na początku rozgrywek defensywę, jego przewaga w Stargardzie właściwie tylko systematycznie rosła. Na początku czwartej kwarty sięgała nawet 23 punktów (50:73).
Ostatnie minuty mecze mogły jedynie zmniejszyć rozmiary porażki Spójni.
Nie po raz pierwszy najlepszym graczem ekipy z Lublina w tym sezonie był Tyran De Lattibeaudiere (19 punktów, 8/11 z gry, 10 zbiórek) bezlitośnie wykorzystujący przewagę fizyczną w starciach z defensorami Spójni. Bardzo dobrze od kilku tygodni spisuje się także Courtney Ramey (17 punktów, 4 asysty, 3 zbiórki, 6/8 z gry), a od niedawna swoim doświadczeniem drużynie pomaga mający wcześniej problemy zdrowotne CJ Williams (14 punktów, 6.10 z gry). Startowi nie przeszkodził w sobotę nawet fakt, że nie w pełni sił był podstawowy środkowy Ousmane Drame, który oszczędzany przez trenera spędził na boisku tylko 18 minut (8 punktów, 7 zbiórek).
Start jest dopiero trzecim – po Anwilu Włocławek i Treflu Sopot – zespołem PLK, który odniósł w tym sezonie ósme zwycięstwo. W następnej kolejce lublinianie podejmą Stal Ostrów Wielkopolski. Ich mecz we własnej hali z 19 stycznia, kończący I rundę sezonu – z Anwilem – nagle zapowiada się niezwykle interesująco!