Stal wciąż gra bez klasycznego rozgrywającego i swoją postawą nie przekonuje. W starciu z zamykającym tabelę MKS długo przegrywała. Niemal trzy tysiące widzów w hali w Ostrowie do ostatnich sekund musiało drżeć o końcowy wynik. Jeszcze trzy minuty przed końcem to goście ze skutecznymi tym razem liderami Tylerem Cheese’em (25 punktów, 7/10 z gry) i Teyvonem Myersem (13, 5/10, 7 asyst) prowadzili 84:81.
Tuż przed końcową syreną goście mieli jeszcze akcję, która mogła zapewnić im dogrywkę. Najpierw jednak odpowiedzialność chyba nieco przerosła Szymona Ryżka, a następnie rzut za 3 spudłował Raymond Cowels.
Po tej porażce MKS pozostał na ostatnim miejscu w tabeli, a jego sytuacja robi się już naprawdę mało ciekawa. Dwa punkty straty do miejsca gwarantującego pozostanie w PLK i w perspektywie kolejny mecz na własnym parkiecie z liderem tabeli z Włocławka? Trudno o optymizm w Dąbrowie Górniczej, bardzo trudno.
Po ośmiu kolejnych porażkach nawet informacja o pozyskaniu nowego gracza – niechcianego w Ostrowie Jana Wójcika – nie poprawia nastrojów wokół zespołu.
W Stali nieźle spisali się gracze, którzy tydzień wcześniej przyłożyli rękę do pamiętnej porażki z Kingiem – Tyquan Rolon (16 punktów i najlepsze w zespole +22, gdy był na boisku) i Mateusz Zębski (28 minut, po 7 punktów i zbiórek, po 3 asysty i przechwyty). 15 punktów dołożył Paxson Wojcik, a po 14 Damian Kulig i Siim-Sander Vene.
Stal wciąż negocjuje warunki nowej umowy z Aigarsem Skele, pozostając – jak już informowaliśmy niemal dwa tygodnie temu – faworytem do odzyskania/pozyskania Łotysza.
Kolejny mecz ostrowianie zagrają z rozpędzonym PGE Startem w Lublinie. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego w sobotę bez najmniejszych problemów ograli w sobotę PGE Spójnię w Stargardzie 86:73, o czym już informowaliśmy w osobnej relacji.
Bardzo ważne zwycięstwo odniósł tego samego dnia także Górnik Wałbrzych i to on jako czwarty po Starcie, Anwilu i Treflu został zespołem, który w tym sezonie PLK wygrał osiem meczów, które mogą zagwarantować grę w lutowym turnieju finałowym o Puchar Polski w Sosnowcu (wystąpi w nim osiem najlepszych drużyn w tabeli po rozegraniu 15 kolejek). Tym razem podopieczni Andrzeja Adamka w swoim stylu nieco błotnej koszykówki pokonali 70:63 GTK Gliwice.
W czterech ostatnich meczach na własnym parkiecie beniaminek z Wałbrzycha stracił zaledwie 246 punktów (średnio 61,5 na mecz) odnosząc komplet zwycięstw. Może i rywale nie należeli do ścisłej ligowej czołówki (oprócz GTK byli to Zastal, Czarni i Twarde Pierniki), ale i tak imponująca konsekwencja!
Najlepszym graczem Górnika był tym razem dość niespodziewanie Maciej Bojanowski, który do 18 punktów dodał także 8 zbiórek. Większy dorobek punktowy w meczu PLK 28-letni obecnie koszykarz zanotował w marcu 2019 roku, gdy był koszykarzem Miasta Szkła Krosno (19 punktów).
Oprócz Bojanowskiego jak zwykle na wysokości zadania w Górniku stanął duet Todderick Gotcher (17 punktów, 5 zbiórek) – Alterique Gilbert (14 pkt). W zespole gości Łukasz Frąckiewicz miał 16 punktów i 8 zbiórek, a defensywa Górnika znacząca ograniczyła poczynania Mario Ihringa. Słowak zakończył występ z dość mizernym jak na siebie dorobkiem 8 punktów (2/7 z gry) i 6 asyst.
GTK (6-7) nie stracił jeszcze szans awansu do turnieju finałowego o Puchar Polski, ale aby zagrać w lutym w Sosnowcu podopieczni Pawła Turkiewicza musieliby teraz wygrać dwa kolejne mecze – z Treflem w Sopocie i z Arką na własnym parkiecie.
5 komentarzy
Coś ta liga siadła…
równia pochyła od wielu lat
Najlepsze kluby równają do najsłabszych zamiast na odwrót. Poziom się wyrównuje w dół…
Jest naprawdę źle.
Jedna drużyna przegrała z inną.
I nie zanosi się, że coś się zmieni.
ależ może sie zmienić:
inna drużyna może wygrać z jedną drużyną