Wygrywając rzutem na taśmę mecz w poniedziałek – dzięki heroicznym wyczynom Aleksandra Dziewy i Przemysława Żołnierewicza – King nie nabrał pewności siebie i wiary w to, że losy serii może jeszcze odwrócić. Dwa dni później bohaterowie meczu numer 3 byli chyba lekko zmęczeni, a już na pewno – defensywa Trefla lepiej przygotowana na ich powstrzymanie. Obaj reprezentanci Polski w meczu o życie dla swojego zespołu oddali tylko 11 rzutów z gry, z których uzbierali 15 punktów.
Trefl już w pierwszej kwarcie, wygranej aż 32:17, dał znać, że do Sopotu chce wrócić by odpocząć, a nie przygotowywać się do weekendowego starcia nr 5. Gospodarze, których liderem był w środę Jovan Novak (21 punktów, 7 zbiórek, ale też tylko 2 asysty) na chwilę jeszcze w drugiej kwarcie odzyskali nawet prowadzenie, ale to był tylko moment ich lepszej gry.
Z każdą kolejną minutą przewaga gości uwidoczniała się coraz mocniej.
Bliski triple-double był Nick Johnson (21 punktów, 10 zbiórek, 8 asyst), bardzo skutecznie grał Keondre Kennedy (19 punktów, 7/8 z gry), a nie zawodzili także dwaj zawodnicy, na których w tym sezonie Żan Tabak może liczyć niemal zawsze – Aaron Best i Darious Moten, którzy zdobyli po 11 punktów i wykonali mnóstwo pożytecznej pracy w obronie.
King w czwartej kwarcie już totalnie skapitulował. W niczym nie przypominał drużyny, która potrafiła w tym sezonie wygrywać mecze, tracąc w nich do rywali nawet ponad 20 punktów. Najlepszym podsumowaniem niemocy szczecinian były kolejne pudłowane rzuty wolne Marcusa Lee (łącznie 0/6 w meczu), w ostatnim momencie meczu, gdy jeszcze można było pomyśleć, że gospodarze mogliby przynajmniej próbować nawiązać walkę. Ten środkowy naprawdę wyglądał w tej serii tak, jakby ktoś go pozbawił talentu do gry w koszykówkę.
King po dwóch kolejnych sezonach zakończonych grą w wielkim finale i zdobyciu złotego (2023) oraz srebrnego (2024) medalu kończy sezon 2024/2025 jako jeden z największych przegranych – zaraz po PGE Spójni, która pożegnała się z PLK i Śląsku Wrocław, który nie awansował nawet do playoff. Apetyty szefów Kinga były przed tym sezonem – po znaczącym podniesieniu budżetu – zdecydowanie wyższe.
– Mieliśmy najsilniejszego przeciwnika w ćwierćfinale, jakiego mogliśmy trafić, jedną z najlepszych ofensywnie drużyn sezonu. Cieszę się przede wszystkim z tego, że dwukrotnie udało nam się ją zatrzymać poniżej granicy 70 punktów – mówił po zakończeniu meczu Żan Tabak, który stanął też w obronie Kinga. – Nie można zapominać, że ten zespół w trakcie sezonu stracił zawodnika, który był jego sercem i duszą. Nie twierdzę, że Jovan Novak też nie jest świetnym koszykarzem, ale King był budowany z myślą o Mazurczaku. Jeśli gracz takiego kalibru doznaje kontuzji, zawsze trudno jest opanować sytuację – zauważał Chorwat.
Trefl w półfinale playoff zagra ze zwycięzcą serii Czarni – Start. Póki co 2:1 prowadzą w niej lublinianie. Kolejny mecz w czwartek w Słupsku. Mistrzowie Polski dwa pierwsze mecze półfinału rozegrają na własnym parkiecie.
– Kluczem będzie dla nasz podtrzymanie regularności, bez względu na to z kim przyjdzie nam grać – mówi Tabak.
10 komentarzy
Piany na ustach zabrakło
Jak by sędziowie byli ogarnięci w pierwszym meczu było by dopiero 2-2. a tak jest 3-1 i awans Trefla.
Bandyta Schenk kogo tym razem zaatakował? Obrzydliwy zespół obrzydliwego trenera. Wstyd przynieśli też w Europie. Grać nie potrafią, a tylko faulować. Ten klub powinien zostać zdelegalizowany.
Król jest bogaty ale beznadziejnie bez wiedzy ułomny. Miłoszewski go ściemniał i efekty mamy jakie mamy. Jak można zatrudniać taką miernotę jak Lee i jeszcze pisać że był gwiazdą ligi australijskiej !!! Czas Miłoszewskiego już od kilku miesięcy powinien się zakończyć. Dla mnie byli w tym roku największymi mięczakami ligi. Po za Dziewą Żołnierzem i Nowakiem wszyscy won jako wykastrowane wilki.
Schenk i Witliński to takie same kurwy i bandziory jak ten jebany szmaciarz Nawrocki.
jebany szmaciarz to cie zrobil…
CPJŚ
Kto by nie był w półfinale rywalem Kinga i tak będzie finał Trefl – Anwil.
Oczywiście , kto by nie był rywalem Trefla w półfinale i tak będzie finał Trefl – Anwil
rzzhmnimmnhvcjukwoevnjqwfjsxwo