Strona główna » King wrócił z zaświatów, „Żołnierz” i Dziewa nie pozwolili mu umrzeć! Stracona szansa Trefla
PLK

King wrócił z zaświatów, „Żołnierz” i Dziewa nie pozwolili mu umrzeć! Stracona szansa Trefla

2 komentarze
Trefl był o krok od awansu do półfinału playoff – jeszcze na początku czwartej kwarty prowadził w meczu nr 3 w Szczecinie aż 16 punktami. Ostatecznie to jednak King, dzięki punktom zdobytym sekundę przed końcem meczu przez świetnego tego wieczora Przemysława Żołnierewicza wygrał w tej serii po raz pierwszy – 91:90. W środę obie drużyny zagrają po raz 18 w trakcie ostatnich 17 miesięcy.

– Minęło pięć minut, rywale trafiając rzut za rzutem, a my nie mamy na koncie nawet żadnego przewinienia! – zauważał Arkadiusz Miłoszewski już w połowie pierwszej kwarty w rozmowie ze swoimi koszykarzami podczas przerwy na żądania.

Właściwie – krzyczał. Zwracał się do swoich graczy zdecydowanie bardziej ekspresyjnie niż ma to w zwyczaju, gdyż ci faktycznie wyglądali na lekko śniętych, pozbawionych wiary w sukces. Początkowo – bez wielkiego skutku. Koszykarze Kinga zaczęli wprawdzie w końcu faulować, ale sami mieli od początku potworne problemy ze skutecznością. Trafili zaledwie 1 z pierwszych 14 rzutów z gry. Nic dziwnego, że na początku drugiej kwarty przegrali już 16:31.

Wicemistrzostwie Polski prowadzeni przez walczącego od początku do końca jak lew i starającego się mobilizować kolegów Aleksandra Dziewę (11 punktów już do przerwy) w drugiej kwarcie odrobili znaczną część strat i zbliżyli się do Trefla na 39:44, ale i tak wciąż można było odnieść wrażenie, że są pogodzeni z losem i nadchodzącym zakończeniem sezonu.

Jeszcze przed zejściem do szatni przewagę gości znów do dwucyfrowej różnicy podniósł Jakub Schenk (16 punktów, 8 asyst). Reprezentant Polski wrócił do gry po przerwie spowodowanej zawieszeniem na mecz nr 2 z rzucającą się w oczy chęcią potwierdzenia wyższości nad rywalami. Szczególnie osobiście traktował pojedynki z Isaiahem Whiteheadem. Amerykański lider Kinga zdobył 13 punktów, ale przegrywał, także mentalnie, starcia z Schenkiem.

Wyższość Trefla przez ponad 30 minut w meczu nr 3 nie podlegała dyskusji. Skuteczny był Aaron Best (18 punktów), a dobrze uzupełniali go Keondre Kennedy (12 punktów, 5/6 z gry), Nick Johnson (11 punktów, 5 asyst) i zachowujący zimną krew Darious Moten (13 punktów, 3/8 za 3). Gdy na początku czwartej kwarty goście prowadzili aż 78:62 wydawało się, że jest po wszystkim.

Dziewa się nie poddawał ani przez moment, a w drugiej połowie otrzymał pomoc od Przemysława Żołnierewicza (28 punktów, 9 zbiórek, 10/19 z gry). Z każdą kolejną akcją czwartej kwarty ubywało kolejnych graczy Trefla (Best, Kennedy, Johnson i Mikołaj Witliński opuścili boisko po popełnieniu pięciu fauli), a przewaga gości zaczęła błyskawicznie maleć.

Przez chwilę w samej końcówce wydawało się, że mistrza Polski ponownie uratuje Jarosław Zyskowski (4 min, 3 punkty – 1/1 za 3 dające prowadzenie 86:81 w 38. minucie). Ostatecznie to jednak Żołnierewicz tak się rozpędził, że to on dostał od Miłoszewskiego w decydującej akcji piłkę i zadanie zdobycia zwycięskich punktów.

https://www.youtube.com/watch?v=8bP7wme4tIs

King zwyciężył 91:90, wygrywając ostatnią kwartę aż 29:14, choć jeden z jego liderów Jovan Novak w całym meczu spudłował trzy rzuty spod samego kosza i po raz drugi z rzędu w tej serii nie był w stanie dobrze zorganizować gry zespołu (11 asyst, 12 strat). Dziewa (ostatecznie 18 punktów i 9 zbiórek) i Żołnierewicz nie pozwolili jednak wicemistrzom Polski umrzeć.

– Wyszarpaliśmy ten mecz. Pokazaliśmy w drugiej połowie charakter i walkę. Tak naprawdę wygraliśmy dzięki twardej obronie i atakowaniu deski, bo dzięki temu dawaliśmy sobie szanse na szybki atak i – cieszył się Żołnierewicz.

– Mieliśmy ich już na łopatkach, ale nie po raz pierwszy w tym sezonie zagraliśmy nierozsądnie, gubiąc koncentrację. Teraz oni się podnieśli i zyskali swoje momentum. Mają prawo czuć się po tym meczu lepiej. Każdy kolejny mecz będzie dla nas trudniejszy – mówił trener Trefla Żan Tabak.

– Wiem jak można pokoanć Trefla – obronę i walką na tablicach. Dzisiaj to zrobiliśmy. Walkę o zbiórki wygraliśmy 42:28, mając ich aż 14 w ataku. To pokazuje, jak bardzo chcieliśmy wygrać, szczególnie po przerwiem, gdyż po pierwszej połowie podobnie jak większość obserwatorów sam mogłem mieć wątpliwości czy mentalnie podejmiemy walkę – mówił Miłoszewski. – Historia lubi być przewrotna. W poprzednim sezonie przegraliśmy z Treflem serię wyraźnie w niej prowadząc (3:1 w finale – przyp. red.). Mam nadzieję, że teraz będzie odwrotnie – dodawał.

Kolejny raz obie drużyny zagrają w środę, ponownie w Szczecinie. Początek meczu o godz. 19.

2 komentarze

Radek 20 maja 2025 - 16:01 - 16:01

Krótki komentarz o jakości sędziów: Sędzia podaje piłkę Novawkowi (z boku) a inny sędzia wstrzymuje grę i pozwala na zmianę, Novak mówi do sędziego że to absurd że piłka już była w grze a on mu odpowiada „no ale co ja mam teraz zrobić ?? ….” (co wyraźnie było słychać w TV) To jest jakiś żart i krótki obraz „profesjonalizmu” naszych polskich sędziów. ŻEDADA !!!! Mnóstwo błędów nadal, a na końcu przedostatnia akcja gwiżdżą faul na szenku bandycie i udawaczu boiskowym (faulu nie było co widać dokładnie na powtórkach) W pierwszym meczu w ostatniej akcji nie gwiżdżą na Dziewie którego przywalili ewidentnie w głowę….. Mam nadzieje że to ich totalny brak umiejętności a nie stronniczość !!! (niestety nadzieje matką głupich). Powinni oczyścić to bagno !

Odpowiedz
Marcin 21 maja 2025 - 09:25 - 09:25

No niestety tak jest i jest coraz gorzej.
Pytanie czy komisarz ma coś do powiedzenia? Czy to tylko funkcja honorowa. Pamiętam przypadki że ta komisarz potrafił przywołać sędziów do porządku. Czy to się zrobiło państwo w państwie?

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet