Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
– Jeśli nie zrobimy zbyt wielu strat, wygramy – przekonywał przed meczem trener Legii Wojciech Kamiński.
Faktycznie, Obradoiro było we wtorek rywalem, z którym jego drużyna mogła wygrać. Niestety, choć w obronie grała momentami naprawdę dobrze, nie zdołała spełnić podstawowego warunku – nie tracić piłki w co drugiej-trzeciej akcji. Ostatecznie strat popełniła 21. Sam Marcel Ponitka – aż 9. Nieszczególnie mocno naciskany przez rywala potrafił popełnić błąd połowy, przekroczyć linię boczną boiska, a także zdobyć się na błąd podwójnego kozłowania.
Nie, jeśli najnowszy nabytek Legii chciał we wtorek komukolwiek z Hiszpanii udowodnić, że niesłusznie po poprzednim sezonie stracił miejsce w lidze ACB, to wyjątkowo mu się to nie udało.
Legia miała też pecha. Zaledwie dwie minuty spędził tym razem na parkiecie jej rezerwowy rozgrywający PJ Pipes. Amerykanin, który najlepiej spisywał się w roli organizującego grę warszawian w ćwierćfinałowym meczu w Antalyi jeszcze w pierwszej kwarcie skręcił nogę w kostce. Na parkiet już nie wrócił. Szkoda, z nim na boisku ten mecz mógł się potoczyć zupełnie inaczej.
Jeszcze do przerwy Legia prowadziła 40:32. Na początku trzeciej kwarty objęła nawet 10-punktowe prowadzenie. Przez dłuższą chwilę naprawdę wydawało się, że znajduje się na najlepszej drodze do pokonania 13. drużyny poprzedniego sezonu najlepszej ligi Europy. Niestety, im bliżej było końca meczu, tym bardziej gra w ataku polskiego zespołu się rozsypywała.
W pewnym momencie wręcz runęła jak domek z kart. Mocny nacisk obrońców rywali powodował, że za dłuższe kozłowanie piłki na obwodzie brali się zawodnicy niekoniecznie do tego stworzeni – Michał Kolenda (13 punktów, 5/8 z gry), Raymond Cowels (10, 2/7) czy Aric Holman (12, 4/7). To się nie mogło udać.
Rywal już po trzeciej kwarcie odrobił straty, a w czwartej szybko objął prowadzenie. Legia długo się nie poddawała, walczyła naprawdę mocno, ale już minutę przed końcem było wiadomo, że z jej marzeń o grze w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów nic nie będzie.
Najskuteczniejszym graczem warszawian był w tym meczu Christian Vital (17 punktów). Amerykanin może jeszcze w tym sezonie na zagranicznych parkietach błyszczeć, ale jedynie na tych, na których będą się toczyły mecze FIBA Europe Cup. Legia będzie występowała w tych rozgrywkach obok dwóch innych polskich drużyn – Anwilu Włocławek i Spójni Stargard. Jedynym polskim przedstawicielem w Champions League będzie King Szczecin. Śląsk Wrocław zagra w EuroCup.
Obradoiro w sobotnim finale eliminacji o awans zagra ze Strasbourgiem, ósmą drużyną poprzedniego sezonu ligi francuskiej.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>