STYCZNIOWY OBÓZ KOSZYKARSKI FILIPA DYLEWICZA – INFORMACJE I ZAPISY – TUTAJ>>
Efektowne akcje zawodników z bogatym doświadczeniem, także z NBA, wypełniony po brzegi Torwar, zwiększające się zainteresowanie koszykówką w mieście i kolejni rywale odsyłani z kwitkiem. Tak w zamyśle szefów warszawskiego klubu miała wyglądać przygoda Legii z Basketball Champions League.
Nie wyszło.
Po ostatniej porażce w Holon stało się jasne, że Legia w dalszej fazie rozgrywek nie zagra. Ale nie oznacza to, że dzisiejszy mecz z Galatasaray nie będzie miał większego znaczenia. Wręcz przeciwnie!
Z kilku powodów zaplanowane na godz. 20 spotkanie ma całkiem spory ciężar gatunkowy.
1. Legia wciąż wywiera presję na władzach miasta
Pod koniec listopada władze Warszawy ogłosiły konkurs architektoniczny na projekt nowej hali, która ma służyć także koszykarzom Legii. Jej budowa powinna ruszyć w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Niby kości zostały rzucone, decyzje podjęte, a robotnicy za moment mają chwycić za łopaty. Ale taki mecz jak dziś – przy wypełnionych kibicami trybunach niemal pięciotysięcznego Torwaru – to najlepszy sposób na dalsze wywieranie presji na szefach miasta.
Kolejną równie dobrą okazję do tego Legia będzie miała… Hm, dobre pytanie – kiedy? Póki co wicemistrzowie Polski nie mają zaplanowanego żadnego meczu na Torwarze. Realnie – mogą go wypełnić najwcześniej przy okazji kolejnego finału PLK.
2. Wojciech Kamiński i Billy Garrett mają coś do udowodnienia
Najpierw jednak musieliby do niego awansować. Póki co w tabeli PLK zajmują dopiero szóste miejsce. Trener Legii cieszył się ostatnio ze zwycięstwa z jednym z najważniejszych rywali w drodze do powrotu do finału – Treflem Sopot. W niepamięć chciał puszczać fakt, że jego najnowszy nabytek trafił zaledwie 1 z 12 rzutów z gry. Tak naprawdę chciałby jednak, by Billy Garrett zaczął jak najszybciej udowodniać wszystkim dookoła, że faktycznie – zgodnie z przewidywaniami Wojciecha Kamińskiego – będzie do tego jak chce grać Legia pasował lepiej od odsuniętego od zespołu przed tygodniem Devyna Marble’a.
3. Legia chce być lepsza od Stali Ostrów Wielkopolski
Powiedzieć, że każde zwycięstwo polskiej drużyny w rozgrywkach o europejskie puchary jest nam potrzebne, to jak nic nie powiedzieć. Każde! Póki co dorobek polskich drużyn w nowym formacie Ligi Mistrzów przedstawia się następująco:
Start Lublin 2020/21 – 0 zwycięstw, 6 porażek (różnica małych punktów -78, średnio -13 na mecz)
Stal Ostrów Wielkopolski 2021/22 – 1 zwycięstwo, 5 porażek (-34, średnio -5,7)
Legia Warszawa 2022/23 – 1 zwycięstwo, 4 porażki (-44, średnio -8,8)
Dzisiejsze zwycięstwo mogłoby spowodować, że – nie zapominając o okolicznościach – teza o tym, iż nasze kluby rosną w siłę dałaby się bronić. A Legia okazałaby się lepsza w korespondencyjnym pojedynku od Stali, która też ma ambicje sięgające gry w finale play-off.
4. A jak sobie poradzą, grając bez większego ciśnienia?
Legia zawodzi niemal od początku sezonu, więc z meczu na mecz gra pod coraz większą presją. Tak naprawdę w tym sezonie nie rozegrała jeszcze żadnego wybitnego meczu po którym ręce składałyby się do oklasków – ani w Lidze Mistrzów, ani w PLK. Może grając bez presji się uda?
Czasami jeden dobry mecz może odmienić losy całego sezonu.
5. Zobaczyć uśmiech prezesa
Dla prezesa Legii dzisiejsza wygrana miałaby podwójną wartość. Galatasaray kojarzy się większości warszawskich kibiców z piłkarskimi bojami Legii, a Jarosław Jankowski nie kryje, że futbol pozostaje jego wielką pasją.
Dziś, podejmując w Torwarze tysiące (w dużej mierze) piłkarskich kibiców znajdzie się trochę w roli młodszej siostry organizującej imprezę w domu rodziców, na której zamierzają pojawić się koledzy starszego brata. Czy Garrett, mający ostatnią w tym sezonie okazję błyśnięcia na europejskiej arenie Ray McCallum i nieco lepiej spisujący się Geoffrey Groselle z pomocą Łukasz Koszarka zorganizują dziś godne widowisko?
To bardzo trudny sezon dla prezesa Legii. Obecnie musi zmagać się z problemem Devyna Marble’a, który wciąż pozostaje na liście płac Legii, a drużyna wymaga jeszcze kolejnych zmian personalnych. Widok rozchmurzonego – albo wręcz uśmiechniętego – Jarosława Jankowskiego po ostatnim meczu w Lidze Mistrzów to byłoby coś!
STYCZNIOWY OBÓZ KOSZYKARSKI FILIPA DYLEWICZA – INFORMACJE I ZAPISY – TUTAJ>>