Szymon Woźnik: Czy doświadczenie prowadzenia kadry U-20 sprzed dwóch lat ma wpływ na pana pracę z obecnym zespołem? Jakie wnioski zostały wyciągnięte?
Krzysztof Szablowski: Tak, ono ma duży wpływ na moją pracę tego lata. Szczególną uwagę zwracam na system, który wprowadziłem ponieważ wiem, że podczas zgrupowań czasu jest niewiele, więc starałem się go maksymalnie uprościć. Znacząco zmieniłem sposób pracy, kładąc nacisk także na jak najlepszą optymalizację możliwości zawodników. Podczas zgrupowań nie ma już czasu na naukę od podstaw. Trzeba maksymalnie wykorzystać to, co chłopcy już potrafią. Oczywiście, pracując z nimi, dostrzegam elementy, które wymagają poprawy, ale moim zadaniem jest zbudowanie zespołu zarówno na boisku, jak i poza nim, wykorzystanie ich potencjału.
Jak pana znam, to nie zmieni się jednak to, że kadra U-20 trenera Szablowskiego podobnie jak Dziki trenera Szablowskiego ma się opierać na żelaznej defensywie?
Nie wyobrażam sobie gry bez tego typu obrony, ponieważ ona ułatwia organizację gry w wielu aspektach, a przede wszystkim – pozwala rywalizować z najlepszymi. A taki właśnie mamy cel: rywalizować z najlepszymi, być wymagającym zespołem dla każdego rywala. Niezależnie od tego, czy pracujemy w klubie, czy w reprezentacji, w każdym meczu chcemy walczyć o zwycięstwo.
Znajduje się pan w gronie szkoleniowców, którzy w kadrach wprowadzają system z klubu niezależnie od potencjału ludzkiego czy też pana system jest dostosowany do możliwości zawodników?
Wykorzystuję wiele elementów z systemu klubowego, jednak dostosowuję go do możliwości chłopaków. Mój system jest skonstruowany tak, by był przejrzysty i prosty w realizacji, choć w przypadku reprezentacji stosuję go w okrojonym zakresie. Tylko elementy mojego systemu, które według mnie i mojego sztabu najlepiej pasują do profilu zawodników, są wprowadzane do kadry.
Obejrzałem wasze sparingi w Hiszpanii. Odnosiłem wrażenie, że chcecie grać szybko i wykorzystywać każdą możliwość wyprowadzenia szybkiego ataku. Taki jest plan?
Efektem mocnej defensywy zawsze jest możliwość szybszej gry w ataku i zdobywania punktów z kontr. Koszykówka to gra, w której im więcej uda się zdobyć łatwych punktów, tym większe są szanse na sukces. Jeśli jest to widoczne z boku, to znaczy, że dobrze przepracowaliśmy okres zgrupowań. Tak, na tym chcemy opierać naszą grę. Trudniej jest wypracować dobre pozycje rzutowe, grając wyłącznie w ataku pozycyjnym. Trzeba opierać się na miksie gry pozycyjnej i szybkiego ataku.
W sztabie ma pan człowieka, który jest kopalnią wiedzy odnośnie koszykówki młodzieżowej – Mariusza Niedbalskiego. Z taką osobą u boku skauting staje się łatwiejszy?
Z Mariuszem mam przyjemność współpracować już po raz kolejny, a ze względu na jego pracę w Szkole Mistrzostwa Sportowego uważam, że posiada największą wiedzę na temat koszykówki młodzieżowej. Korzystam z tej wiedzy, zwłaszcza w kontekście dopasowania taktyki do możliwości naszych zawodników. Mariusz to znakomity fachowiec. Cieszę się, że jest częścią naszego sztabu
Ze względu na długie finały Polskiej Ligi Koszykówki od początku przygotowań nie było z wami trenera Jakuba Drozda – trenera przygotowania motorycznego. Jak poradziliście sobie z tym? Niebawem rozegracie trzy mecze w trzy dni…
Kuba był w stałym kontakcie z Norbertem Wrzesińskim, naszym fizjoterapeutą, który jest także trenerem przygotowania motorycznego i doskonale zna się na swojej pracy. Kuba koordynował działania, a Norbert wprowadzał je na miejscu. Poradziliśmy sobie z tym, dzięki czemu kadra jest dobrze przygotowana fizycznie do turnieju.
Liczy pan, że wygrany sparing z Hiszpanią dla tej drużyny będzie kamieniem węgielnym pod budowę mentalnej siły przed rozpoczęciem walki w ME?
Myślę, że to było duże przeżycie dla tych chłopaków. To zwycięstwo wewnętrznie ich wzmocniło. Obserwuję proces budowy drużyny i moim zdaniem przebiega lepiej niż dwa lata temu. To grupa, która od samego początku mocno się wspiera. Każdy popycha drugiego do rozwoju. Nie ma niezdrowej rywalizacji.
Zwycięstwo nad Hiszpanią dodało dużo wiary w naszą pracę i cały zespół. Nie nazwałbym tego może kamieniem węgielnym, ale na pewno był to ważny krok w procesie tworzenia tej drużyny na mistrzostwa Europy. Z każdym meczem wyglądamy coraz lepiej. To bardzo istotne, choć wiem, że to turniej i trzeba idealnie trafić z energią w odpowiednim momencie.
Nie wiem, czy jest to słuszne spostrzeżenie, ale wydaje mnie się, że lubi pan mieć w swoim zespole „żołnierzy”, którzy mają pełnić określone role. Kimś takim w obecnej drużynie wydaje się być Paweł Sowiński. Czy to prawda, a jeśli tak – to co takiego ma w sobie Sowiński, że właśnie jemu pan zaufał?
Paweł nie jest klasycznym rozgrywającym, ale potrafi skutecznie organizować grę w ataku. Niestety, miał pecha w swoim roczniku, jeśli chodzi o imprezy międzynarodowe, ze względu na problemy zdrowotne. Dlatego jest bardzo zdeterminowany i zmobilizowany, by pomóc kadrze. Jego dużą zaletą jest doświadczenie – choć niewielkie – zdobyte w Orlen Basket Lidze. To wyraźnie widać w jego grze. Dla niego występy na takim poziomie nie są niczym nowym, ponieważ ma już pewne obycie. Jest także dobrze przygotowany fizycznie, co przekłada się na jego skuteczność w obronie. Na takich turniejach kluczowe są u zawodników są doświadczenie, fizyczność i umiejętności obronne. Paweł ma te cechy.
Dlaczego w kadrze nie ma Janusza Ratowskiego i Antoniego Siewruka, czyli dwóch z trzech zawodników z rocznika 2005, którzy byli na zeszłorocznych ME U-20?
Ratowski był zdecydowanie przewidziany do gry w tej kadrze, ale zmienia w tym roku uczelnię, a trenerzy na nowej zażyczyli sobie, by spędził lipiec w USA. Wybór uczelni jest dla młodego zawodnika bardzo ważny i nie chciałem ingerować w ten proces. Jeśli chodzi o Antka – podczas zgrupowań w listopadzie i lutym nie mógł być z nami, a ci, którzy byli, pokazali się z bardzo dobrej strony. Chcieliśmy zbudować drużynę w taki sposób, by ją nieco odświeżyć, dlatego dla niego zabrakło miejsca. W obecnej konstrukcji zespołu znaleźliśmy zawodników lepiej dopasowanych do naszego pomysłu gry.
Czy doba mająca 24 godziny jest dla trenera wystarczająca? Nie dość, że trwają przygotowania do Mistrzostw Europy U-20, to jeszcze toczą się przecież negocjacje kontraktowe w MKS, którego niedawno został pan trenerem.
Nie jest wystarczająca! (śmiech) To bardzo duże wyzwanie, ale radziłem sobie z podobną sytuacją już dwa lata temu. Teraz jest podobnie. W MKS mam znakomitych pomocników – dyrektora sportowego Michała Dukowicza oraz mojego asystenta Macieja Raczyńskiego. Na bieżąco współpracuję z nimi w sprawach kontraktowych.
Na pewno doskonale się pan orientuje, że zmieniają się przepisy w Bank Pekao 1 lidze i od nowego sezonu nie będzie wymogu posiadania przez każdy zespół młodzieżowca na parkiecie. Prowadził pan kadrę U-20 w 2023 roku i prowadzi ją obecnie. Czas na porównanie – jak z pana perspektywy ten przepis wpłynął na rozwój zawodników?
Bez dwóch zdań wielu graczy na tym skorzystało, ponieważ kluby były zmuszone wystawiać ich do gry, co naturalnie sprzyjało ich optymalnemu rozwojowi. Gdyby nie ten przepis, wielu prawdopodobnie nie dostałoby szansy na parkiecie. Wiem to z własnego doświadczenia, bo sam mierzyłem się z tym przepisem w Dzikach Warszawa i pewnie postępowałbym inaczej, gdybym nie był do tego zmuszany. Cały czas uważam, że najlepsi zawodnicy nie potrzebują przepisów, by grać w koszykówkę, ale muszę przyznać, że ten przepis pozytywnie wpłynął na chłopaków pod względem sportowym.
Jaki jest cel przedstawiony trenerowi przez szefów PZKosz przed rozpoczęciem mistrzostw Europy?
Celem minimum jest utrzymanie się w dywizji A, ale tym, do którego będziemy dążyć jest powtórzenie świetnego wyniku kadry trenera Arkadiusza Miłoszewskiego z zeszłego roku – awans do ćwierćfinału.
Pierwszy mecz podczas turnieju finałowego mistrzostw Europy U20 Biało-Czerwoni rozegrają w sobotę z Finlandią. W pierwszej fazie turnieju w grupie A zagrają także z Izraelem i Hiszpanią. W 1/8 finału wystąpi komplet 16 drużyn biorących udział w turnieju.
