O tym, że Andrzej Mazurczak nie jest na początku sezonu w swojej najwyższej formie po cichu mówi się w ligowych kuluarach od jakiegoś czasu, ale w PLK wszystko w jego grze się zgadza. Przynajmniej statystycznie:
15 punktów na mecz – najwyższa średnia w karierze.
57.1 proc. w rzutach z gry – najlepsza skuteczność w karierze.
6.7 asysty na mecz – bywało lepiej, ale wciąż świetny wnik.
0.7 straty na mecz – znakomicie!
19.7 EVAL – znów: najwyższy w karierze.
Niestety, gdy przychodzi do grania na wyższym poziomie Mazurczak od dłuższego czasu regularnie zderza się ze ścianą.
Najpierw był lipcowy turniej eliminacji olimpijskich w Walencji. Mieliśmy wielkie nadzieje związane z długo wyczekiwanym powrotem Andy’ego do kadry. Lider Kinga wyszedł na pierwszy mecz z Bahamami wyszedł nawet od razu w pierwszej piątce, ale ostatecznie rolę odegrał jedynie epizodyczną. Łącznie to było tylko 18 minut w dwóch meczach, jeden oddany rzut, jedna asysta i aż pięć strat.
To jednak jeszcze można było tłumaczyć. Nawet nie wysokim poziomem rywalizacji, czy faktem, że po tak długiej przerwie Mazurczak mógł się czuć w drużynie narodowej nieco obco. Przede wszystkim – długim sezonem ligowym. Andy zakończył go raptem dopiero kilkanaście dni wcześniej, po siódmym meczu finału playoff. Miał prawo w Hiszpanii czuć się na początku lipca jak maratończyk, który za linią mety proszony jest jeszcze o udział w biegu na 5 km.
Tegoroczna przygoda z Ligą Mistrzów to jednak póki co – powiedzmy to sobie szczerze – w wykonaniu całej drużyny Kinga, ale przede wszystkim jego lidera ogromne rozczarowanie. Nie jest przecież tak, że dla Mazurczaka ten poziom rozgrywek stanowi jakaś szokującą nowość. W sześciu meczach BCL w poprzednim sezonie grał dobrze, a jego drużyna wygrała dwa z 6 meczów i była blisko awansu do fazy playin. Sam koszykarze do 14.2 punktu na mecz dokładał 5.7 asysty oraz 3.7 zbiórki. Naprawdę solidna linijka statystyczna, a test oka też mówił, że lider Kinga do tego poziomu rozgrywek po prostu przynależy.
Nie można tego powiedzieć w tym sezonie. Średnie 5 punktów, 3 asyst i 3 start w dwóch pierwszych meczach można było jeszcze próbować zrzucać na „jeden słabszy mecz”, czy wysoką klasę rywali. W trakcie wtorkowego starcia z Filou można było już jednak momentami odnieść wrażenie, że Mazurczakowi ktoś zabrał talent do gry w koszykówkę. Dziwne, nietypowe dla niego błędy techniczne – skutkujące tym, że miał więcej strat (6) niż asyst (4) – wskazywały natomiast na to, że zderzając się z silniejszymi fizycznie rywalami, Andy stracił także pewność siebie.
King ostatecznie i tak w trakcie jego 27 minut był lepszy do Filou o dziewięć punktów. Długie momenty gry, w których Mazurczak, niespecjalnie przecież grożąc rzutem za 3, dość bezradnie przyglądał się jak pierwszą linią obrony próbuje sforsować Teyvon Myers mogły dziwić.
King był przed rozpoczęciem walki w Lidze MIstrzów w power rankingu klasyfikowany na ostatnich, 32. miejscu spośród wszystkich uczestników. Niestety, swoją grą jego twórców w tej opinii mocno utwierdza. Oczywiście, kontuzje Przemysława Żołnierewicza i Jamesa Woodarda nieco tłumaczą szczecinian, napięty terminarz też – ale spójrzmy prawdzie prosto w oczy. Dla belgijskiej drużyny wtorkowy mecz był trzecim rozgrywanym w ciągu pięciu dni, a jest to klub, który możliwości finansowych większych od wicemistrza Polski nie ma. Tymczasem przyjechał do Szczecina jak po swoje i wywiózł pewną wygraną 84:73.
King ma problem głównie w Lidze Mistrzów, ale i w PLK jego sytuacja może się szybko pogorszyć. W sobotę przegrał w Gdyni po raz pierwszy, a już w najbliższy piątek podopiecznych Arkadiusza Miłoszewskiego czeka prestiżowe wyjazdowe starcie z naszym drugim reprezentantem z Ligi Mistrzów, który przegrywa w niej mecz za meczem. Póki co zdecydowanie więcej mówi się o problemach klubu z Wrocławia, ale po ostatnich meczach Kinga pytanie, która z tych drużyn ma obecnie większe kłopoty wydaje się całkiem zasadne.
Trener Śląska Miodrag Rajković narzeka na grę Jeremy’ego Senglina, kibice WKS więcej oczekiwali też od Isaiaha Whiteheada i Reggie’ego Lyncha, ale kto wie, czy nie jeszcze większym rozczarowaniem początku sezonu jest postawa Chada Browna. To przecież najdroższy letni nabytek Kinga. To miał być ten Matthias Lessort PLK, terroryzujący nie tylko polską ligą, ale także pomagający walczyć szczecinianom z powodzeniem w Europie.
Wczoraj Brown w trakcie 17 minut spędzonych drużynie raczej przeszkadzał.
Kłopot Amerykanina polega jednak na tym, że nie jest w stanie czegokolwiek zrobić na boisku sam, biorąc piłkę w ręce. Ktoś mu musi ją podać. W tempo. Tym kimś w zamyśle trenera Miłoszewskiego miał być niewątpliwie Mazurczak. To ten duet miał decydować o sile Kinga. Póki co, szczególnie na arenie międzynarodowej, obaj koszykarze okazują się bezsilni.
Za dwa tygodnie King rozegra mecz rewanżowy z Filou w Belgii. Chcąc zachować szanse awansu musiałby wygrać, najlepiej 12 punktami. Mało prawdopodobne. Póki co wicemistrzowie Polski, zgodnie z przedsezonowym power rankingiem, pod względem sportowym po prostu tym razem do Ligi Mistrzów nie przynależą.
Pod względem stylu gry również.
11 komentarzy
Śląsk ma szansę w piątek heh
by w następnym tygodniu dostać dzwona w BCLu:)
W BCLu to King też dostaje dzwony, więc nic nowego..
śląsk ma w grupie samych ogórasów
hehe, hehehe jakby powiedział Kuba Schenk
sportowy upadek ? a kiedy z silnymi druzynami nasi grali przyzwocie ostatni raz ? sporadyczne przypadki tylko byly
Anwil Włocławek grał tak walczył
anwil, anwil , to chyba jakaś regionalna drużyna
To chyba jakiś zakład produkcyjny.
a kojarzę na kaszubach….
Nikt nie ukradł Mazurczakowi talentu. W pucharach i reprezentacji wychodzi tragedia sędziowania w PLK. W lidze Mazurczak jest nietykalny. Każda próba mocniejszej obrony kończy się gwizdkiem. Po 2/3 faulu obrońca już musi go odpuszczać to się Andy może wyszaleć po boisku. W pucharach tego nie ma, sędziowie dopuszczają grę w obronie i już nie jest tak różowo. To jest problem wszystkich drużyn PLK. Przykładem ostatni mecz Trefla. Zanim wyszli z szoku, ze przeciwnicy mogą mocno bronić i nikt nie gwiżdże jak orkiestra dęta na paradzie minęła cała pierwsza połowa.