Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
O stylu, który nikogo nie mógł rzucić na kolana już jutro nikt nie będzie szczególnie mocno pamiętał. Tak naprawdę liczy się tylko to, że GTK – które w poprzednim sezonie wygrało w Warszawie także z Legią – znów wraca z wyprawy do stolicy z dwoma punktami. To niesłychanie istotne nie tylko dla klubu z Gliwic, ale także jej trenera, który już przed siódmą kolejką PLK znalazł się w gronie trenerów siedzących na najbardziej rozgrzanych krzesłach.
Paweł Turkiewicz nie podzieli losu Olivera Vidina, który kilka godzin przed meczem Dziki – GTK został oficjalnie zwolniony ze Śląska Wrocław. W dużej mierze dzięki Joshowi Price’owi. 27-letni skrzydłowy spędził na parkiecie w piątek ponad 42 minuty i był wyjątkowo produktywny. Zdobył aż 35 punktów, ustanawiając nowy rekord tego sezonu Orlen Basket Ligi. Trafił 14 z 20 rzutów. Dorobek powiększył o 7 zbiórek, 3 asysty, po 2 przechwyty i bloki oraz sześć wymuszonych fauli. Był po prostu nie do zatrzymania, wart każdej ceny.
🔥🔥🔥Josh Price pakuje nad obrońcą! #ORLENBasketLiga #PLKPL pic.twitter.com/dI319wLR6w
— ORLEN Basket Liga (@PLKpl) November 3, 2023
Malkontenci mogliby zauważyć, że w linijce statystycznej Price’a można odnaleźć także 7 strat, ale biorąc pod uwagę problemy ze zorganizowaniem gry zespołu z Gliwic, trudno się dziwić, że Amerykanin brał na siebie akcje, których silny skrzydłowy brać nie powinien. Najważniejsze dla gości było to, że Price wziął na siebie też ciężar wykonania ostatniej akcji. Pod koniec dogrywki przy prowadzeniu Dzików 87:86 po prostu minął Jarosława Mokrosa i zdobył punkty na wagę zwycięstwa.
Oprócz Price’a w GTK dobrze zagrał Martins Laksa (17 punktów, 4/7 za 3). Nieźle prezentują się też statystyki Kadre Graya (11 punktów, 8 asyst i 7 zbiórek), ale gra zespołu GTK z tym rozgrywającym wciąż pozostawia wiele do życzenia.
Dziki, które zagrały już bez zwolnionego Emmanuela Little’a miały tak naprawdę spore szanse na odniesienie piątego zwycięstwa. Świetnie grał Nicholas McGlynn (25 punktów i 12 zbiórek, 9/13 z gry), ze swojej roli wywiązywał się Mateusz Szlachetka (18 pkt), ale tym razem w kluczowych momentach zawiedli dwa inni Amerykanie.
Dominic Green i Matt Coleman trafiali tylko co czwarty rzut z gry (złożyli się na 7/28), a na dodatek popełnili rażące błędy w najważniejszych akcjach meczu. Green kompletnie niepotrzebnie sfaulował Laksę w końcówce regulaminowego czasu gry, darując rywalom dwa rzuty wolne przy dwupunktowej przewadze Dzików. Coleman chwilę później spudłował dwa rzuty na zwycięstwo, a niemal równo z końcową syreną dogrywki pomylił się po raz trzeci.
W tabeli PLK na ostatnie miejsce w tabeli spadła Arka Gdynia i, ze względu na przełożony mecz 7. kolejki, jakiś czas na nim pozostanie.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>