CZY TY JUŻ POLUBIŁEŚ JUŻ NASZ PROFIL NA FACEBOOKU? ZRÓB TO!
To był mecz o podwójnym znaczeniu. Zagrożony spadkiem Besiktas, od niedawny prowadzony przez polskiego trenera, Igora Milicicia, grał z najbiedniejszą drużyną w tureckiej ekstraklasie (budżet ok. 1 milion euro), mającą przed tą kolejką o jedno zwycięstwo na koncie więcej.
Zespół ze Stambułu nie tylko nie zdołał tego meczu wygrać, ale na dodatek zaprezentował się naprawdę źle w ataku, nie będąc w stanie zdobyć 70 punktów w meczu. Jeszcze w trzeciej kwarcie podopieczni Milicicia przegrywali zaledwie 52:57, ale potem wszystko się posypało.
O bardzo trudnej sytuacji Besiktasu pisaliśmy dziś rano w artykule Michała Tomasika. Dawna koszykarska potęga jest obecnie pogrążona w kryzysie sportowym i finansowym. Razem z Manrisą, z zaledwie 3 wygranymi na koncie w 15 meczach, zajmuje ostatnie miejsca w tabeli tureckiej ekstraklasy. Po piątkowym zwycięstwie, Büyükçekmece, ma już 5 zwycięstw.
Działacze i kibice dają Miliciciowi (bilans 1-3) kredyt zaufania, ale jak wiadomo, w Turcji może się to błyskawicznie zmienić. Trener polskiej reprezentacji, zarabiający nad Bosforem – według naszych informacji – ok. 25 tysięcy euro miesięcznie, ma wprawdzie obiecane wyraźne zwiększenie budżetu w przyszłym sezonie, ale czy te deklaracje będą aktualne, jeśli zespół zostanie zdegradowany do niższej ligi?