Założenie, że w każdej plotce jest źdźbło prawdy bywa ryzykowne, lecz w tych, które krążą po polskim środowisku koszykarskim nierzadko kryje się przynajmniej jej część. Obiecujemy nie powtarzać wszystkich, jak również – nie unikać informowania o faktach.
Jak nie jeden Ponitka, to drugi – ten lepszy!
Jeszcze kilkanaście dni temu wydawało się, że to nie Michał Michalak, a Marcel Ponitka będzie kluczowym Polakiem na obwodzie Anwilu Włocławek. Ostatecznie jednak młodszy z braci związał się umową ze Śląskiem Wrocław, a klub z Włocławka namówił na 2-letni kontrakt Michalaka, oferując mu – być może – najwyższą umowę w Orlen Basket Lidze. Ostatnio często w kuluarach przewija się suma 1.5 miliona złotych za dwa lata gry.
Bronisław Wawrzyńczuk, konsultant Anwilu ds. sportowych, nie zrezygnował jednak z planów podpisania zawodnika o nazwisku Ponitka na sezon 2024/25. Skoro nie udało się z młodszym i jakby nie patrzeć – niżej notowanym w koszykarskiej hierarchii – to wystartował po jego starszego brata. Już w oparciu o nieprzebrane zasoby finansowe tureckiego Bahcesehiru, który jest drugim obecnym pracodawcą Wawrzyńczuka.
Żeby była jasność – żadnego konfliktu interesów z Anwilem Włocławek tu nie ma choćby dlatego, że turecki klub patrzy na zawodników z innej półki finansowej. To właśnie łączenie tych dwóch etatów spowodowało, że współpraca Wawrzyńczuka z trzykrotnym mistrzem Polski została podciągnięta pod „konsultacje”, a nie rolę np. dyrektora sportowego, co wiązałoby się już z zapewnieniem ekskluzywności usług.
A także – ze znacznie wyższymi oczekiwaniami finansowymi.
W minionym sezonie Bahcesehir zajął dopiero 12. miejsce w tureckiej Superlidze. Rozczarowaniem był również przegrany finał FIBA Europe Cup z niemieckim Chemnitz, które dysponowało być może nawet 5-krotnie mniejszym budżetem na zawodników od tureckiego klubu.
Niepowodzenia jedynie rozzłościły działaczy ze Stambułu! Przed kolejnymi rozgrywkami mają oni już iście mocarstwowe plany. Zresztą nie tylko w rodzimej lidze, bo po drodze udało im się wywalczyć zaproszenie do EuroCupu, w którym będą jednym z grupowych rywali Trefla Sopot.
Jak twierdzą osoby dobrze orientujące się w działaniach tureckiego klubu, ich generalny menedżer Nemanja Bjelica, jeszcze niedawno znakomity serbski skrzydłowy, który rozegrał prawie 500 meczów w NBA, bardzo sobie opinię Wawrzyńczuka ceni i konsultuje z nim niemal każdy transfer. Telefon obu panów na pewno był rozgrzany do czerwoności w ostatnich dniach, czego efektem jest ogłoszona we wtorek umowa z Mateuszem Ponitką.
Kapitan reprezentacji Polski po nieudanym sezonie w Partizanie Belgrad szukał nowego pracodawcy. Najlepiej takiego, który zagwarantuje mu utrzymanie zarobków w wysokości około 600 tysięcy euro za sezon. Dużo w tym elemencie zabrakło zespołowi z Paryża, który bieżącego lata złożył mu ofertę gry na nowy sezon.
Powyższy warunek był za to gotowy spełnić Bahcesehir, który wcześniej za podobne pieniądze podpisał Sehmusa Hazera, a Jaleen Smith mógł w Turcji otrzymać nawet około 800 tysięcy. Nie ma zatem powodu, by i Mateusz Ponitka miał w Stambule narzekać na zarobki. Kto wie, może zbliżą się one nawet do najwyższych w jego karierze, za które uważamy 800-900 tysięcy rocznie, otrzymywane w czasie gry w lidze VTB dla Zenitu Sankt-Petersburg.
Czy zatem wszystko w Bahcesehirze zapowiada się w różowych kolorach? Niby tak. Biorąc pod uwagę najbardziej nas interesujący interes – reprezentacji Polski koszykarzy w perspektywie przyszłorocznego EuroBasketu – możemy się cieszyć. Ponitka powinien w swoim klubie odgrywać nieporównywalnie ważniejszą rolę niż w poprzednim sezonie w Partizanie.
A czy można mieć wątpliwości, na ile poważne podstawy może mieć klub, w którym generalny menedżer jest prywatnie chłopakiem pani prezes? Może i można, ale – jakie to ma właściwie znaczenie w środku lata, w dniu popisania kontraktu Mateusza Ponitki z Bahcesehir?

Tak, w Turcji też mają swoje „Pudelki”!
Persons w nowym mieście
„Koszykarz X zdecydował się na grę w zespole Y z przyczyn sportowych” – piszą często zaprzyjaźnione portale koszykarskie, świadomie lub nie wcielając się w rolę zewnętrznych firm pijarowych naszych klubów, prezesów, dyrektorów i trenerów.
A że zwykle o podpisie lub jego braku decydują przede wszystkim pieniądze zaoferowane przez kluby w kontrakcie – to już inna para kaloszy.
Czasami są jednak od tego wyjątki. Tego lata za jeden z nich będziemy uznawać Taylera Personsa. Amerykański rozgrywający MKS Dąbrowa Górnicza w minionym sezonie w pełni wykorzystał dużą rolę w ofensywie i bardzo wysokie tempo gry zespołu, co przełożyło się na średnie w wysokości 16.2 pkt i 9.4 as. osiągnięte w 43 spotkaniach. Byliśmy przekonani, że Persons spróbuje zdyskontować tak dobre statystyki i to pieniądze będą stały u niego najwyżej na liście priorytetów przy wyborze nowego klubu.
Tak się jednak nie stało. Amerykanin odrzucił choćby podchodzącą pod 150 tysięcy dolarów ofertę z drugiej ligi tureckiej i za znacznie niższe pieniądze związał się umową ze słoweńską Krką Novo mesto. Jak wiele niższe? Umowa Personsa w Krce zapewne nie przekracza 90 tysięcy dolarów. Przed 28-latkiem zatem sezon gry przeciwko silnym rywalom w Lidze Adriatyckiej, ale czy w bałkańskiej „Koszarce” będzie w stanie wyrzeźbić podobne cyfry, co pod okiem trenera Borisa Balibrei? Tu jesteśmy raczej sceptyczni.
Start Lublin, który początkowo chciał zakontraktować Personsa, dość szybko się z walki o niego wycofał, słysząc o wysokich oczekiwaniach zawodnika w perspektywie kontynuowania kariery w PLK – tak co do zarobków, jak i roli sportowej, którą chciał odgrywać.
Milion argumentów szejków
Skoro już zabłądziliśmy na Bałkany i uwielbiamy pisać o pieniądzach, to oczywiście nie może zabraknąć kilku słów o zespole BC Dubaj – nowej drużynie w Lidze Adriatyckiej. Szefowie tego klubu uzyskali wykupili licencję na trzy najbliższe sezony. W tym czasie chcieliby najpierw przebić się do rozgrywek EuroCup, a stamtąd – na parkiety Euroligi.
Normalnie na takie plany patrzylibyśmy z przymrużeniem oka, ale mówimy tu jednak o klubie z niewyobrażalnym zapleczem finansowym. Co przykładowo pokazuje poniższy zapis z bardzo ważnej narady na szczycie Ligi Adriatyckiej uzyskany przez naszą redakcję.
– Jesteśmy w stanie was przyjąć do naszej ligi, ale są zespoły, które nie chcą latać do was na wyjazdowe mecze.
– A czemu tak?
– Daleki lot. U was bardzo gorąco, a niektórzy boją się wielbłądów.
– To może zrekompensujemy powyższe niedogodności każdemu z zespołów?
– W jaki sposób?
– Na przykład płacąc każdej z drużyn po milionie euro, które może sobie wpisać w koszty podróży?
– Witamy w Lidze Adriatyckiej!
Drodzy czytelnicy, to wcale nie jest żart.
Na rynku transferowym zespół z Dubaju na razie jednak aż tak bardzo nie szaleje. Co ciekawe, niektóre zawarte przez niego kontrakty są nawet dłuższe niż na jeden sezon, choć żadna z nich nie przekracza 500 tysięcy za rok gry.
Jeszcze.
4 komentarze
michalak to jest chyba najbardziej przereklamowany Polak w lidze. taki hajs dla niego?
A który Polak w PLK nie jest przepłacony? Przecież oni wszyscy poza Polską dostają mniejsza kasę niż u nas, mimo, że w innych ligach generalnie płaci się więcej.
Edi, jednak król strzelców Bundesligi. Chociaż w zeszłym sezonie nie pokazał niczego nadzwyczajnego.
Fajny MILF z tej turczynki, wpuściłbym do szatni.