Zakłady bukmacherskie ETOTO – potrajają pierwszy depozyt BEZ OBROTU >>
Ich bin ein Berliner?
Z biegiem czasu spędzonego w stolicy Niemiec coraz mocniej identyfikuje się ze słynnym zdaniem Johna F. Kennedy’ego. Tym samym w krew wchodzi mi lokalna niechęć do Bawarczyków i całego konceptu Bayernu Monachium.
Koncepcje obu klubów walczących o prymat w Bundeslidze są zgoła odmienne. ALBA dodała do mistrzowskiego składu właściwie tylko Procidę, gracza ciekawego, aczkolwiek wciąż szlifującego swoje umiejętności. Bayern przede wszystkim postarał się o niemiecki paszport dla Nicka Weilera-Babba, co zwiększyło im pole manewrów na rynku transferowym. Z NBA powrócił też (na tarczy) Isaac Bonga, a po wycieczce do Japonii na parkietach Bundesligi zameldował się absolwent Gonzagi, Elias Harris. Ostatnim elementem układanki jest Niels Giffey, wieloletni kapitan Albatrosów. Giffey swoją decyzją wywołał niemały szok, informacja o jego nowym kontrakcie podawana była nawet na ekranikach w stołecznym metrze. Gdy otrzymywał piłkę rozlegały się w hali gwizdy, ale znów, bez nadmiernej emfazy, umiarkowanie. Jak to w Niemczech.
Sędziowie skrupulatni, Bawarczycy skupieni
ALBA gra już dłuższy czas bez kontuzjowanego Lo, co niszczy mój zespół w Eurolegue Fantasy Challange. Eriksson siedzi na ławce drugi sezon, a do tej grupy dołączył Mattiseck i Olinde. Ewidentnie luki w składzie nie pomagają w utrzymaniu płynności gry, a jeśli dodać do tego pewną obronę rywala i liczne gwizdki, to dla drużyny pokroju Albatrosów, zaczynają się kłopoty. Poza tym, po staremu – Smith skuteczny w ataku (4/6 zza łuku), Delow pierwszy w kontrze, a Sikma flirtując z potrójną zdobyczą (12 pkt., 9 asyst, 7 zbiórek). Z kolei dla gości skutecznie za trzy trafiał Andreas Obst (4/6), a pod koszem swoją dominację okazał Rubit, samą fizycznością wymuszając 8 rzutów wolnych.
Smith w ostatniej sekundzie rzucał jeszcze na remis, ale skuteczną presję nałożył na niego nie kto inny jak Giffey i ostatecznie to goście wywieźli zwycięstwo 79:77.
Po meczu powiedzieli
Israel Gonzalez twierdzi, że porażka jego zespołu to brak skutecznej obrony, co przełożyło się na całkowitą destrukcję szybkiego ataku. Tincheri zwrócił uwagę, że ALBA z Koumadje na parkiecie i ta bez niego, to dwa zupełnie odmienne zespoły. Patrząc na przebieg meczu, zdecydowanie trudniej było grać Bawarczykom przeciwko niskiemu składowi Berlina. Osobiście od początku nie rozumiem fenomenu giganta Christa Koumadje, który ma wprawdzie świetne warunki (221 centrymetrów wzrostu), ale wciąż jest skrajnie niepoukładany i przewidywalny. Ma już 26 lat, wkracza w ostatni rok swojego kontraktu w stolicy Niemiec, więc powoli czas na naukę się kończy.
Całe spotkanie trafnie podsumował przed kamerami Obst: Na pewno nie był to ładny mecz, ale wygrana to wygrana.
Co dalej?
Na początku sezonu Euroligi ALBA zaskoczyła wygrywając trzy mecze, w tym z Panathinaikosem Ponitki czy powracającym do stawki Partizanem. Z kolei Bayern przegrywał pechowo mecze na styku: dwoma, trzema i sześcioma punktami. Ostatecznie po równie nerwowej końcówce ograli Efes i Berlińczyków. W tabeli ALBA zajmuje 10 lokatę z bilansem 3-4, a Bayern rozpoczyna mozolną wspinaczkę ku play-off z rekordem 2-5. Grając u siebie Albatrosy są w stanie pokonać każdy zespół, z kolei Monachijczycy dopiero obierają właściwy kurs, jak mówi Tincheri, “gdyby mój zespół był już na 100% gotowy w listopadzie, to dopiero byłby problem. Co mielibyśmy robić przez resztę sezonu?”
Zakłady bukmacherskie ETOTO – potrajają pierwszy depozyt BEZ OBROTU >>