.
Nieoczekiwany zwrot akcji
Przez ostatnie lata piętą achillesową reprezentacji Polski była strefa podkoszowa. W naszych analizach pisywaliśmy o problemach ze zbiórkami, przegranej walce na tablicach, kłopotach w polu trzech sekund i traceniu ogromnej liczby punktów spod samego kosza.
Przez kilka miesięcy kadencji Igora Milicicia nie pojawił się w naszej kadrze nowy dominujący gracz podkoszowy, np. naturalizowany zawodnik, który zrobiłby różnicę, wręcz przeciwnie. W reprezentacji nie ma też już Adama Hrycaniuka i Damiana Kuliga, niedawnych jej filarów. Wydawać by się mogło, że straciliśmy obronę i zbiórki, jakie dawali nam weterani. Tymczasem trener Milicić zbudował podkoszową obronę, która w wielu statystykach miała miejsce w czołówce EuroBasketu.
Topowa obrona pod koszem
Pod względem liczby punktów traconych z pomalowanego w całym turnieju tylko 7 drużyn miało lepszą obronę pod koszem od Polski. W fazie grupowej były wręcz tylko 4 takie ekipy!
Pozwalaliśmy zdobywać rywalom zaledwie 32.2 punktu spod kosza na mecz. Zaledwie 37.9 procent punktów rywali pochodziło z pomalowanego i tylko w przypadku trzech drużyn ten stosunek był mniejszy.
Na turnieju pozwalaliśmy również na najmniej punktów z drugiej szansy (3.8 punktu na mecz). W kolejnej fazie już wypadliśmy nieco gorzej, ale na koniec rozgrywek pod tym względem zajęliśmy 2. miejsce.
Zespół zamiast dominatora
Te nie są typowe liczby dla naszej kadry. Jak wspomniałem – zawsze w tych elementach mieliśmy spore problem, a rozwiązań szukaliśmy w kolejnych wysokich, perspektywicznych graczach. Zawodnikach, którzy przyjdą i z miejsca będą dominować pod obręczą.
Oczywiście – bardzo dużo do obrony wniósł Aleksander Balcerowski. Młody center poprawiał naszą obronę pod obręczą, zastawiał rywali i to z nim na boisku mieliśmy lepsze defensywne ratingi. Natomiast jeszcze więcej zyskaliśmy dzięki kolektywnej współpracy, zaangażowaniu i taktyce. Pisał o tym Grzegorz Szybieniecki (https://super-basket.pl/jak-zatrzymalismy-luke-doncicia-analiza/). Idealnie było widać to w pierwszej połowie meczu ze Słowenią, jak reagowaliśmy, jak nie pozwalaliśmy dostać się w pomalowane, jak świetnie pracowali nasi zawodnicy na obwodzie.
Zbiórki stały się atutem
To kolejny element w grze kadry, który na tym Eurobaskecie zadziałał. Jeśli spojrzymy na zbiórki w przeliczeniu na mecz, to pewnie będziemy w środku, a być może nawet w dolnej części tabeli, jednak nie ma to większego znaczenia. Istotne jest to ile możliwych piłek do zebrania faktycznie zbieramy, ile szans na zebranie wykorzystujemy.
Przed meczem z Francją zbieraliśmy 77 proc. możliwych do zebrania piłek w defensywie, co dawało nam 1. miejsce w turnieju oraz 5. miejsce w możliwych do zebrania piłek ogólnie (53 proc.). To świetny wynik.
Oczywiście w starciu z potencjałem podkoszowym Francji czy Serbii nie mieliśmy większych szans, ale w tych przypadkach mierzyliśmy się z absolutnie elitarnym talentem i rozmiarami. Sam fakt, że w tak dobrze obsadzonym turnieju nie przegrywamy walki na deskach, walczymy o zbiórki na poziomie czołówki turnieju jest budujący. I tu znów jest ogromna zasługa trenera Igora Milicicia.
Koncentracja na zbieraniu
W grze kadry można było zaobserwować bardzo mocne nastawienie na walkę o defensywne zbiórki, Regularnie jeden gracz próbował blokować rzut, a co najmniej trzech kolejnych było zaangażowanych w walkę o zbiórki, czy to zastawiając rywali i umożliwiając zebranie piłki Ponitce/Sokłowskiemu oraz szybkie przejście do ataku czy walcząc z rywalami o lepszą pozycję.
To nastawienie na walkę o piłkę po niecelnych rzutach rywali i szybkie przechodzenie do ataku najbardziej było widać w przypadku Mateusza Ponitki, który po 8 meczach turnieju miał najwięcej zbiórek ze wszystkich graczy w kadrze. Był też 16. w defensywnych zbiórkach na całych mistrzostwach wśród graczy, którzy rozegrali co najmniej 4 spotkania.
Jako drużyna chcieliśmy, żeby piłkę od razu po niecelnym rzucie rywali trafiała w ręce Ponitki lub Sokołowskiego, bo ułatwiało to przechodzenie do kontr, znajdowanie przewag i szybkie wymuszanie fauli. Od wysokich wymagaliśmy przede wszystkim neutralizacji podkoszowych rywali, dobrego zastawiania. Za świetne zastawianie chwalony przez trenera był między innymi Aleksander Dziewa.
Jak wielki nacisk na zbieranie piłek kładł trener kadry najlepiej widać było na przykładzie Slaughtera. A.J nie jest typem rozgrywającego z dużą liczbą zbiórek, natomiast w tych kluczowych meczach angażował się w walkę nawet na atakowanej tablicy. W meczu z Ukrainą miał 5, a ze Słowenią 6 zbiórek.
Kolektywna praca, zaangażowanie całego zespołu oraz wysoki, silny rozgrywający sprawiły, że byliśmy w stanie kontrolować to, co dzieje się po niecelnych rzutach rywali pod naszym koszem. Ta koncepcja sprawiła, że nasze słabe punkty zamieniliśmy w mocne strony.
1 komentarz
[…] 20 września, 2022 – 10:57 […]