Gdyby chcieć ten etap – ostatni miesiąc z hakiem – w wykonaniu koszykarzy Legii określić jednym słowem, powinien wybrać określenie „niemoc”. Lub jeden z jego licznych synonimów. Marazm, słabość, otępiałość, ewentualnie: jałowizna, odrętwienie, bezczyn, bierność, otępienie, pasywność.
Tak, głównie pasywność. Widać ją nie tylko w stylu gry Legii – potwornie powolnym, w którym gra w ataku prowadzona jest zbyt często w poprzek boiska niż w kierunku kosza. Można ją dostrzec także w statystykach:
Faule wymuszone w pierwszych pięciu meczach w PLK: Legia 99, rywale 108.
Straty w pierwszych pięciu meczach PLK: Legia 76, rywale 59.
Przechwyty w pierwszych pięciu meczach PLK: Legia 22, rywale 40.
Legia ma ogromny problem z Geoffreyem Grossellem, który ma najwyższy kontrakt w lidze, a gra jak ligowy przeciętniak (8,8 punktu i 5,0 zbiórki), ale nie jest to, pod względem sportowym, jej największy kłopot. Ewidentnie brakuje jej przede wszystkim zawodnika, który z piłką w ręku potrafi minąć pierwszą linię obrony rywali.
Nie jest nim na tym etapie swojej kariery 31-letni Ray McCallum, który zresztą nigdy nie imponował szybkością. Nie jest nim tym bardziej o siedem lat starszy Łukasz Koszarek. Chciałby nim być najmłodszy z tego towarzystwa, bo świętujący 30. urodziny kilka tygodni temu Devyn Marble, ale nawet na poziomie PLK w tej roli nie przekonuje. Łagodnie mówiąc – w ostatnich dwóch meczach trafił 6 z 20 rzutów.
– Widać, że coś w naszej drużynie nie gra. Nie ukrywam, że ciągle miałem nadzieję, ciągle wierzyłem. Każdy kolejny mecz udowadnia jednak, że chyba za mocno wierzyłem. Gramy słabo i to jest fakt – przyznał szkoleniowiec Legii Wojciech Kamiński po ostatniej porażce w Lidze Mistrzów z Filou.
Trener wicemistrzów Polski nie używał czasu przeszłego przypadkowo. Ewidentnie stracił wiarę, że jego zespół w takim składzie osobowym, nawet przy powrocie do zdrowia Travisa Leslie, może się bić o najwyższe cele.
– Zobaczymy, jak długo prezes Jankowski będzie cierpliwy, bo jestem na takiej samej pozycji jak zawodnicy. Jeśli drużyna zawodzi, to nie jest tak, że zrzucę winę tylko na nich. To ja ich wybierałem i ponoszę za to odpowiedzialność. Jeżeli grają źle, może się dostać również mnie – zaznaczał.
Ale na zmianę trenera się w Legii nie zanosi. Wojciech Kamiński szuka nowych zawodników – przede wszystkim gracza obwodowego, który może rozwiązać bolączki związane z niemrawą grą w ataku. Powinien się pojawić w stolicy w przyszłym tygodniu, by korzystając z przerwy na grę reprezentacji Polski w eliminacjach do EuroBasketu 2025 miał czas poznać nowy zespół. Choć w pełnym składzie Legia znów nie będzie trenowała, bo przecież Koszarek jest dyrektorem reprezentacji.
Dzisiaj Legia zagra z Czarnymi prawdopodobnie po raz ostatni w tak wybrakowanym składzie – bez nowego gracza obwodowego i wciąż bez oszczędzanego po urazie mięśnia dwugłowego Leslie.
Aha, jeszcze a propos charakterystyki nowego koszykarza, którego poszukuje Legia. Dobrze by było, gdyby ten (zapewne) Amerykanin, którego zatrudnią wicemistrzowie Polski, potrafił trafiać z linii rzutów wolnych.
Póki co ligowa klasyfikacja w tej statystyce w obecnym sezonie PLK wygląda tak:
1. GTK Gliwice | 77 proc. |
2. Anwil Włocławek | 76,9 |
3. Czarni Słupsk | 75,6 |
… | |
10. Twarde Pierniki Toruń | 72,0 |
… | |
15. Start Lublin | 66,0 |
16. Legia Warszawa | 59,0 |
PIĘĆDZIESIĄT.
DZIEWIĘĆ.
PROCENT.
41 proc. spudłowanych prób! Niesamowite.
Koszykarski kryminał. Żaden klub w PLK w ciągu ostatnich 10 lat nie wykonywał rzutów wolnych ze skutecznością poniżej 66 procent.
Że niby przypadek, mała próbka? W trzech meczach Ligi Mistrzów koszykarze Legii na linii rzutów wolnych wypadli bliźniaczo źle – trafili ich jedynie 60 procent.
Nad Legia wciąż wiszą czarne chmury, lecz niebawem – przy założeniu udanego transferu – niebo może się nad nią nieco rozjaśnić. Najpierw jednak w stolicy zjawią się Czarni ze Słupska. I będą chcieli z kłopotów wicemistrzow Polski skorzystać.
Początek dzisiejszego meczu o godz. 19.30 w klubowej hali Legii na Bemowie.