STYCZNIOWY OBÓZ KOSZYKARSKI FILIPA DYLEWICZA – INFORMACJE I ZAPISY – TUTAJ>>
Bezdyskusyjny (dotychczas) lider 1. ligi w Warszawie przekonał się, że rywalizacja o awans do ekstraklasy w tym sezonie będzie wyjątkowo zacięta. Mecz był bardzo wyrównany przez pierwszy trzy kwarty (do przerwy był remis 38:38), ale w decydującej części Dziki okazały się lepsze, przede wszystkim dzięki dominacji pod koszem.
Najważniejszym graczem meczu okazał się Mateusz Bartosz, który ostatnie 5 lat spędził w Kingu Szczecin i w sobotę zagrał raz jeszcze na poziomie PLK. Jego dominację potwierdzają potężne statystyki – 17 punktów, 20 zbiórek, 4 przechwyty i 7 wymuszonych przewinień. Podkoszowi z Radomia mogli to jedynie obserwować z zadartymi głowami.
Gwiazdor HydroTrucka, Hakeem Ransom, tym razem trochę zawiódł. Jego statystyki, jeśli spojrzeć tylko w arkusze, nie wyglądały źle (20/5/5), ale Amerykanin często przesadzał z nonszalancją i grał mocno niedbale – miał aż 9 strat. Doskonały mecz Flipa Zegzuły (25 punktów, 4/8 za 3) w tej sytuacji nie wystarczył.
Oprócz znakomitego Bartosza w zwycięskim zespole warto pochwalić świetnie trafiającego (5/9 z dystansu) Maksymiliana Motela. Dobre podania kolegów pod koszem pewnie kończył Rafal Komenda.
Po tym zwycięstwie Dziki mają bilans bilans 12-3 i miejsce w pierwszej trójce tabeli. HydroTruck (14-2) pozostanie liderem. W niedzielę rozegrany zostanie jeszcze jeden mecz w ścisłej czołówce – w Tychach GKS zmierzy się z Górnikiem Wałbrzych.
Pełne statystyki z meczu Dziki Warszawa – HydroTruck Radom >>