Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Vidin dowozi wyniki
Jeżeli prowadzisz rozmowy ze Zdovcami i Menttimi tego świata, a tydzień później kończysz „przechwytując” wszystkim znanego trenera z upadającego Zastalu, musisz zrozumieć rozgoryczenie kibiców. Dużego nazwiska z koszykarskiej Europy na ławce we Wrocławiu nie będzie, ale to wcale nie znaczy, że musi być źle.
W ubiegłym sezonie Oliver Vidin koszykarskiej publiczności zapadł w pamięć publiczną, kontrowersyjną obroną czegoś co jest nie do obronienia – sytuacji i stylu działania Zastalu. Można to odbierać jako lojalność w obronie pracodawcy, ale tak na chłodno – było to zwykłe wciskaniu kitu, momentami obrażające inteligencję odbiorców. Słowa o „zajebistej atmosferze” w zamian za wynagrodzenia już przeszły do historii PLK.
Ale to wszystko tylko otoczka, tak samo jak charakterystyczna stylówka trenera. Wypada przyznać, że zarówno w trakcie pierwszej pracy w Śląsku (brązowy medal), jak i teraz w Zielonej Górze, Vidin obronił się tym, jak grały jego drużyny. Nawet jeśli Zastal wcale nie był tak oszczędnościową ekipą, jak opowiada jego właściciel, trzeba docenić pozytywne zaskoczenie w ubiegłym sezonie. Zespół sprawił cały szereg niespodzianek (wygrane z Anwilem, Czarnymi czy Spójnią) i grał przyjemną dla oka koszykówkę. Playoffy były o włos. Alen Hadzibegović okazał się świetnym wyborem, bracia Wójcikowie zrobili postępy, itd.
Vidin w ciągu ostatnich lat jest jednym z kilku trenerów PLK, którzy nie zawodzą i dostarczają wyników. Jak się słyszy, krążące w środowisku, legendy o specyficznych metodach treningowych serbskiego szkoleniowca, można sobie zadać pytanie, czy w tych dobrych wynikach nie ma też po prostu szczęścia. Ale, do licha, ilu my znamy trenerów, niby dobrych, ale bez wyników? W tym zawodzie szczęście to rzecz bezcenna.
Vidin po kilku dobrych sezonach w PLK nie jest zatem w Śląsku żadnym wielkim rozczarowaniem. Zasłużył na taką szansę.
Niemiecka matura
Aleksander Dziewa, lat już niemal 26, stał się bardzo dobrym koszykarzem, bezspornie jednym z najlepszych Polaków i najlepszych podkoszowych w PLK. Zdobył ze Śląskiem medale, w tym mistrzostwo, zasłużenie trafił do reprezentacji Polski. Wciąż jednak jego dotychczasowa kariera wydaje się niedookreślona, a koszykarz nie potrafił żadnym naprawdę mocnym akcentem, głośnym uderzeniem, potwierdzić opinii o ogromnym talencie.
Koniec ubiegłego sezonu miał całkiem nieudany. Nie wiadomo, co było bardziej przygnębiające – dorobek w finale (średnio 8 pkt., 5 zbiórek, 37% z gry) czy sam fakt, że w decydujących momentach serii z Kingiem trener Śląska potrafił zostawiać Aleksandra na ławce, uważając, że inni dadzą zespołowi więcej.
Można dyskutować o powodach tej sytuacji, ale także w kadrze Igora Milicicia Dziewa nie zbudował mocniejszej pozycji i nie odgrywał istotniejszej roli. Gra w Hamburgu, w mocnej Bundeslidze oraz w EuroCup będzie więc nie tylko szansą na skok w karierze, ale też dobrym testem dla polskiego zawodnika. Momentem „sprawdzam”, okazją do faktycznej oceny jego umiejętności i potencjału. Będzie warto się przyglądać.
Zamiast pięknych słów
Jeśli chcesz dowiedzieć się, gdzie tak naprawdę jest polska koszykówka na tle europejskiej czołówki, zerknij na mecze reprezentacji U20, walczącej właśnie w mistrzostwach Europy dywizji A w Heraklionie.
Gwiazda do wzięcia!
Pytacie w listach o dalsze losy Troya Barniesa, nieodżałowanej strzelby Startu Lublin z poprzedniego sezonu. Amerykanin (oczywiście!) trenuje pilnie przed nowym sezonem i gotowy jest podjąć kolejne wyzwania. Trening ciężki, to i efekty przyjdą, nie mówiąc o kocich ruchach. Może ktoś z PLK się skusi?
Składy, nazwiska, transfery – nowy sezon w PLK – zobacz TUTAJ>>
5 komentarzy
Trening Barniesa hoho. Polska myśl szkoleniowa?
Rozczarowanie, że Vidin. Zdziwienie, że Dziewa nie poszedł do mocniejszej ligi niż Bundes i że nie ma go w kadrze.
Bundesliga nie jest wcale taka slaba, bedzie to niezly sprawdzian dla Olka
Zajebista atmosfera nie była „zamiast”. Ona była „mimo” nienajwyższych pensji. Ale jeżeli coś redaktorku wiesz że ktoś w zeszłym sezonie w Zastalu grał za darmo oprócz Vidina to wał śmiało. A tak to zachowujesz się jak kaczyński – niedorobiony insynuator. Podobno Vidin pracował jako sponsor bez pensji ale jak widać opłaciło mu się.
Słowo „podobno” jest tutaj, w kontekście pieniędzy Vidina, kluczem :).
No i oczywiście w Zastalu nikt nie grał za darmo – Janusz tylko zapewnił zawodnikom kilka miesięcy wolności od otrzymywania wynegocjowanych kontraktami pieniędzy. Dobry Pan, prawdziwy abolicjonista.