Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Do wesela się zagoi
„Najemnicy” – to słowo często pada w kontekście amerykańskich zawodników, wpadających do naszej ligi i potem szybko z niej wypadających, grać gdzieś dalej – od Rumunii, przez Liban po Dominikanę. Poza sporadycznymi przypadkami gości, którym w naszym kraju zostają na dłużej, z racji kontraktowych czy sercowych, rzadko zdarza się podziwiać aż tak wielki entuzjazm zagranicznych graczy, jaki można było zobaczyć w niedzielę w Bydgoszczy.
Tayler Persons i Sterling Gibbs, zawodnicy, którzy do Torunia trafili przecież już w trakcie sezonu, a wcześniej grali w poważnych ligach, choćby w Bundeslidze, po wygranej Pierników z Astorią oszaleli, jakby wygrali równocześnie Euroligę i bilet na igrzyska olimpijskie, a nie tylko przedłużyli szanse na utrzymanie w PLK. Piękne emocje! Szacunek dla zawodników, ale i dla drużyny/trenerów/klubu, że udało się stworzyć aż taką atmosferę i takie zaangażowanie, które doprowadziło do eksplozji.
Persons w szale świętowania z kibicami zniszczył ochronną ściankę i mocno rozciął rękę, co widać było w TV. Tego screena Wam jednak nie wrzucę, ponieważ Polsat ma VOD w głębokim poważaniu. Miejmy nadzieję, że dłoń rozgrywającego Pierników do środy, na ostatni już „mecz o wszystko” będzie nadawała się do gry. Bo wypadnięcie z gry lidera zespołu w takim meczu, z takiego powodu… No nie, nawet sobie tego nie wyobrażajmy. Nie zasłużył sobie tą fajną radością.
.
Wołek bez prysznica
Wszyscy są w szoku i podziwie dla niezwykłego wyczynu Victora Sandersa, który wczoraj sprzedał Arce Gdynia 30 punktów w 14 minut na parkiecie. Piękny wyczyn! Ale szybkością wczoraj zaimponował także Bartłomiej Wołoszyn.
Kapitan Arki uwinął się z całym występem we Włocławku w 45 sekund. Najpierw zaliczył faul niesportowy, aby chwilę później – za dyskusję z sędziami, po tym, gdy ci upewnili się do swojej decyzji na monitorze – oberwał także faul techniczny, oznaczający dyskwalifikację. Jego zespół w tym momencie prowadził 19:13, a cały mecz przegrał z kretesem.
Na zachowanie weterana parkietów nie ma żadnego wytłumaczenia, no nie popisał się. Jednak regularni widzowie meczów PLK przyznają, że za większe dyskusje, gestykulacje i kwestionowania decyzji fauli technicznych często się nie przyznaje i z boiska nie wyrzuca. Spójrzcie sami:
Nie taki biedny ten Tabak
Zgadzam się z Piotrem Karolakiem, podkreślającym, że z oceną pracy trenera Żana Tabaka należy się wstrzymać do playoff, bo teraz mecze przegrywane w osłabieniu nie świadczą o niczym ważnym. Zwłaszcza jeśli do klubowej gabloty trafił w tym roku już Puchar Polski. Tym niemniej, trudno jednak nie zauważyć wielu znaków ostrzegawczych na przestrzeni ostatnich tygodni. Czerwona kartka za awanturę w dogrywce ważnego meczu z Kingiem to jeszcze jeden kamyczek do ogródka chorwackiego trenera.
Warto podkreślić na pewno jedno. Tabak od Trefla już w pierwszym sezonie kontraktu dostał absolutnie wszystko co chciał – od naprawdę dużych pieniędzy na zawodników, przez transfery w środku sezonu, po pełnię władzy w klubie. Przy tak dużych nakładach w Sopocie, wszystko poniżej medalu będzie jednak po prostu porażką. Niezależnie nawet od zdrowia.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
Są Amerykanie co odchodzą po paru miesiącach a jest też Justin Bibbs…